Drewniane grabie, tkaniny dwuosnowowe, gliniane garnki, wiklinowe kosze czy regionalną żywność można było kupić podczas XXII "Jarmarku na Jana", który odbył się w niedzielę w Białymstoku. Nawiązuje on do tradycji z czasów hetmana Jana Klemensa Branickiego.
To największy jarmark w roku z cyklu tego typu wydarzeń odbywających się w centrum miasta, a organizowanych przez Muzeum Podlaskie.
Tradycyjnie już kramy rozstawiono po obu stronach Ratusza, w którym mieści się muzeum. Swoje wyroby sprzedawało ponad stu rękodzielników, artystów ludowych, producentów regionalnej żywności - pieczywa, wędlin, serów i miodów. Prezentowali się ceramicy, wikliniarze, budowniczy instrumentów ludowych, tkaczki czy kowale. Po raz pierwszy też na jarmarku można było kupić wyroby bednarskie (bednarz zajmuje się wyrobem drewnianych beczek). Słoneczna pogoda sprawiła, że jarmark odwiedziły tłumy białostoczan.
Od lat na jarmark z wyrobami z drewna przyjeżdża Bogusław Masłowski z Białegostoku. W jego kramiku można znaleźć grabie, kosy, skrzynki i donice. Pan Bogusław wyrobem tych rzeczy zajmuje się od 15 lat, to tradycja rodzinna "od dziada pradziada".
Mówił, że od kilku lat widzi ponowne zainteresowanie kupnem grabi czy drewnianych donic. Dodał, że kiedyś były to produkty kupowane przede wszystkim przez rolników, natomiast dzisiaj – przez kolekcjonerów i działkowców. "Choć zmienia się przeznaczenie drewnianych grabi czy kos, ludzie kupują je jako ozdoby, to cieszę się, że hasło sprzed lat +Kup pan grabie+ jest wciąż aktualne" - dodał.
Po raz kolejny na targ przyjechał też rzeźbiarz Eugeniusz Węgierek z Góry Kalwarii (Mazowieckie). W drewnie rzeźbi z zamiłowania, a jego dzieła nagradzane są na ogólnopolskich konkursach. Drewniane ptaki, rzeźby Jezusa Frasobliwego i Matki Boskiej z Dzieciątkiem czy ażurowa płaskorzeźba św. Franciszka wśród ptaków cieszą się największą popularnością wśród kupujących – mówił Węgierek.
Jak powiedział organizator jarmarku, etnograf Wojciech Kowalczuk z Muzeum Podlaskiego, udało się doczekać czasów, kiedy zainteresowanie tradycyjnymi wyrobami powróciło. Dodał, że to nie tylko zainteresowanie wśród kupujących, ale też wśród wyrobników – wracają do nich synowie i wnukowie twórców ludowych. "Cieszę się z tych powrotów, to pokazuje, że tradycja jest wciąż żywa. Dzięki temu jarmark może z roku na rok ewaluować i zapraszać coraz to nowych i ciekawszych twórców" - dodał.
Kowalczuk mówił, że jarmark jest też okazją do obserwowania, jak twórcy się rozwijają, ulepszają swoje technologie, inni jak np. twórcy ceramiki siwej, powracają do starych, tradycyjnych form.
Jarmarkowi towarzyszył III festiwal katarynek. Kowalczuk powiedział, że profesja kataryniarza odżywa na nowo, a – jego zdaniem – jarmark to dobra okazja do promocji tej twórczości. Do Białegostoku przyjechało pięciu kataryniarzy z całej Polski, kilku towarzyszyły papugi, innym pluszowe małpy - nieodłączne atrybuty grajków.
Tomaszowi Sylwestrzakowi i Urszuli Kłosiewicz z Bielska Białej towarzyszył natomiast pies Burbon, który obok katarynki był atrakcją dla spacerowiczów. Sylwestrzak powiedział PAP, że na katarynce gra od ponad 10 lat. Pytany czy trudno nauczyć się grać na tym instrumencie, powiedział, że wystarczy mieć poczucie rytmu, a "melodia sama płynie". W repertuarze ma przede wszystkim znane niemieckie piosenki, marsze wojskowe, ma też rolkę (specjalną taśmę z wybitą melodią wkłada się do katarynki – PAP) z przebojami Elvisa Presley`a.
Białostocki "Jarmark na Jana" nawiązuje do tradycji targowej zapoczątkowanej przez przywilej targowy nadany miastu 29 stycznia 1749 roku przez króla Augusta III Sasa. Przywilej ten zapisano w dokumencie potwierdzającym nadanie Białemustokowi praw miejskich.
Zgodnie z nim jarmarki w Białymstoku miały się odbywać na Św. Jana, w dniu imienin hetmana Jana Klemensa Branickiego, fundatora miasta. Jarmark jest od lat elementem Dni Białegostoku.
22 czerwca 2014, Białystok
PAP
Tradycyjnie już kramy rozstawiono po obu stronach Ratusza, w którym mieści się muzeum. Swoje wyroby sprzedawało ponad stu rękodzielników, artystów ludowych, producentów regionalnej żywności - pieczywa, wędlin, serów i miodów. Prezentowali się ceramicy, wikliniarze, budowniczy instrumentów ludowych, tkaczki czy kowale. Po raz pierwszy też na jarmarku można było kupić wyroby bednarskie (bednarz zajmuje się wyrobem drewnianych beczek). Słoneczna pogoda sprawiła, że jarmark odwiedziły tłumy białostoczan.
Od lat na jarmark z wyrobami z drewna przyjeżdża Bogusław Masłowski z Białegostoku. W jego kramiku można znaleźć grabie, kosy, skrzynki i donice. Pan Bogusław wyrobem tych rzeczy zajmuje się od 15 lat, to tradycja rodzinna "od dziada pradziada".
Mówił, że od kilku lat widzi ponowne zainteresowanie kupnem grabi czy drewnianych donic. Dodał, że kiedyś były to produkty kupowane przede wszystkim przez rolników, natomiast dzisiaj – przez kolekcjonerów i działkowców. "Choć zmienia się przeznaczenie drewnianych grabi czy kos, ludzie kupują je jako ozdoby, to cieszę się, że hasło sprzed lat +Kup pan grabie+ jest wciąż aktualne" - dodał.
Po raz kolejny na targ przyjechał też rzeźbiarz Eugeniusz Węgierek z Góry Kalwarii (Mazowieckie). W drewnie rzeźbi z zamiłowania, a jego dzieła nagradzane są na ogólnopolskich konkursach. Drewniane ptaki, rzeźby Jezusa Frasobliwego i Matki Boskiej z Dzieciątkiem czy ażurowa płaskorzeźba św. Franciszka wśród ptaków cieszą się największą popularnością wśród kupujących – mówił Węgierek.
Jak powiedział organizator jarmarku, etnograf Wojciech Kowalczuk z Muzeum Podlaskiego, udało się doczekać czasów, kiedy zainteresowanie tradycyjnymi wyrobami powróciło. Dodał, że to nie tylko zainteresowanie wśród kupujących, ale też wśród wyrobników – wracają do nich synowie i wnukowie twórców ludowych. "Cieszę się z tych powrotów, to pokazuje, że tradycja jest wciąż żywa. Dzięki temu jarmark może z roku na rok ewaluować i zapraszać coraz to nowych i ciekawszych twórców" - dodał.
Kowalczuk mówił, że jarmark jest też okazją do obserwowania, jak twórcy się rozwijają, ulepszają swoje technologie, inni jak np. twórcy ceramiki siwej, powracają do starych, tradycyjnych form.
Jarmarkowi towarzyszył III festiwal katarynek. Kowalczuk powiedział, że profesja kataryniarza odżywa na nowo, a – jego zdaniem – jarmark to dobra okazja do promocji tej twórczości. Do Białegostoku przyjechało pięciu kataryniarzy z całej Polski, kilku towarzyszyły papugi, innym pluszowe małpy - nieodłączne atrybuty grajków.
Tomaszowi Sylwestrzakowi i Urszuli Kłosiewicz z Bielska Białej towarzyszył natomiast pies Burbon, który obok katarynki był atrakcją dla spacerowiczów. Sylwestrzak powiedział PAP, że na katarynce gra od ponad 10 lat. Pytany czy trudno nauczyć się grać na tym instrumencie, powiedział, że wystarczy mieć poczucie rytmu, a "melodia sama płynie". W repertuarze ma przede wszystkim znane niemieckie piosenki, marsze wojskowe, ma też rolkę (specjalną taśmę z wybitą melodią wkłada się do katarynki – PAP) z przebojami Elvisa Presley`a.
Białostocki "Jarmark na Jana" nawiązuje do tradycji targowej zapoczątkowanej przez przywilej targowy nadany miastu 29 stycznia 1749 roku przez króla Augusta III Sasa. Przywilej ten zapisano w dokumencie potwierdzającym nadanie Białemustokowi praw miejskich.
Zgodnie z nim jarmarki w Białymstoku miały się odbywać na Św. Jana, w dniu imienin hetmana Jana Klemensa Branickiego, fundatora miasta. Jarmark jest od lat elementem Dni Białegostoku.
22 czerwca 2014, Białystok
PAP
Ссылка на текущий документ: http://belarus.kz/aktueller/0-3/717/26382
Текущая дата: 26.12.2024