Lech Kaczyński stworzył wokół siebie legendę polityka wiernego ideom Jerzego Giedroycia w polskiej polityce wschodniej. Ale nie odniósł wielkich sukcesów. Nowy prezydent może te idee wcielić w życie. Z sukcesem.
Polityka wschodnia jest często wymieniana jako najjaśniejsza część prezydentury Lecha Kaczyńskiego. I choć nie odniósł on w tej dziedzinie wymiernych sukcesów, to sam fakt, że przywiązywał dużą wagę do stosunków z sąsiadami Polski na Wschodzie, często tam jeździł, wykonywał symboliczne gesty, jak wsparcie dla Gruzji podczas wojny z Rosją dwa lata temu, poczytuje mu się za dużą zasługę. Bronisław Komorowski nie powinien zaniechać aktywności na Wschód od Bugu, choć może nieco inaczej rozstawić akcenty. Dzięki harmonijnej współpracy z rządem i bardziej realistycznym celom może się okazać bardziej skuteczny niż poprzednik.
Od miesięcy wśród ekspertów zajmujących się Wschodem trwa spór, jaka powinna być polska strategia w regionie. Mówi się o konieczności pragmatyzacji stosunków z sąsiadami, stawianiu przede wszystkim na budowę związków gospodarczych, a w mniejszym stopniu na sferę symboliczną, w tym rozwiązywanie trudnych problemów historycznych.
W państwach na Wschód od Bugu prezydenci mają znacznie silniejszą pozycję niż w Polsce. W praktyce to oni kierują władzą wykonawczą. W Polsce Komorowski ma słabszą pozycję, ale dzięki bliskości z rządzącą PO jego słowa mogą mieć moc sprawczą, w przeciwieństwie do inicjatyw Lecha Kaczyńskiego.
Myśląc o polityce wschodniej, Komorowski powinien sensownie podzielić się zadaniami z rządem Donalda Tuska. Korzystając ze swojej konstytucyjnej pozycji, może zająć się takimi sferami, które ze względu na pragmatyzm i skupienie się na sprawach gospodarczych mogą być dla rządu trudne do realizacji albo wręcz uznane za drugo-, czy wręcz trzeciorzędne. W ten sposób Komorowski może stworzyć nową jakość w polityce wschodniej.
Z Rosją nie tylko o Katyniu
Lechowi Kaczyńskiemu nigdy nie udało się rozpocząć dialogu z Rosją na najwyższym szczeblu. Bronisław Komorowski spotkał się z rosyjskim prezydentem Dmitrijem Miedwiediewem już dwa razy - w Krakowie na pogrzebie Lecha Kaczyńskiego i podczas obchodów 9 maja w Moskwie. Do tej pory ciężar poprawy stosunków polsko-rosyjskich spoczywał na barkach premierów obu państw. Bronisław Komorowski może wciągnąć w ten proces swojego rosyjskiego kolegę, który z braku partnera w Warszawie nie był nim wcześniej specjalnie zainteresowany.
Rządy Polski i Rosji mogą wziąć na siebie ciężar spraw gospodarczych, zaś prezydenci - zająć się ostatecznym oczyszczeniem sfery symbolicznej, przede wszystkim trudnej historii. Rosja zrobiła ostatnio naprawdę sporo, by zamknąć sprawę Katynia. Do jej ostatecznego zatrzaśnięcia brakuje praktycznie dwóch rzeczy: rehabilitacji ofiar zbrodni katyńskiej przez rosyjskie instytucje państwowe oraz ujawnienia akt rosyjskiego śledztwa. Rozwiązanie tej sprawy powinno być bezapelacyjnie pierwszą inicjatywą Komorowskiego.
Mimo obietnic składanych na najwyższym szczeblu Rosja wciąż nie jest w stanie podjąć konkretnych działań w sprawie Katynia. W ostatnich miesiącach padło dużo przyjaznych słów i gestów, ale brakuje konkretów. Rosyjska machina biurokratyczna nie jest w stanie uporać się z rehabilitacją polskich oficerów ani całkowitym odtajnieniem dokumentów śledztwa. Nie ma innego wyjścia, niż próbować załatwić tę kwestię na najwyższym szczeblu. To może być szansa, ale też wielkie wyzwanie dla Komorowskiego. - Szczera i konkretna rozmowa na szczeblu prezydentów o tym, co należy zrobić, może wreszcie rozwiązać ten problem - mówi Aleksiej Pamiatnych ze stowarzyszenia Memoriał.
Druga sprawa to śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej. Komorowski może wytłumaczyć rosyjskim partnerom, jakie ma ono znaczenie dla Polski. Obiektywne i wszechstronne zbadanie przyczyn katastrofy bez przemilczania czegokolwiek będzie miało wielkie znaczenie dla przyszłości stosunków polsko-rosyjskich. Wszelkie niejasności zostaną bowiem wykorzystane przez opozycję w Polsce jako argument przeciwko współpracy z Rosją.
Stosunki polsko-rosyjskie nie powinny jednak sprowadzać się wyłącznie do historii czy katastrofy smoleńskiej. W zeszłym roku premier Władimir Putin zasugerował w tekście opublikowanym w "Gazecie", by budować je tak, jak Moskwa to robi z Berlinem i na wzór pojednania francusko-niemieckiego. W sposób symboliczny patronat nad tym procesem mogliby objąć właśnie prezydenci. Tworzone Polsko-Rosyjskie Centrum Dialogu i Porozumienia, zainicjowanie wymiany młodzieży, ożywienie współpracy kulturalnej, regionalnej, zachęcanie biznesu do wzajemnych inwestycji to tylko niektóre pomysły, które powinny zyskać poparcie nowego prezydenta.
Nie zaniedbywać Ukrainy
Nie mniej aktywny prezydent Komorowski powinien być wobec Ukrainy. Nowa ekipa w Kijowie rządząca od początku tego roku jest mniej czuła na sprawy historyczne niż poprzednicy, sprawia także wrażenie prorosyjskiej. Ale to nie znaczy, że nie należy z nią współpracować. Wprost przeciwnie. Historycznym zadaniem dla Komorowskiego może być nawiązanie bliskiego dialogu ze swoim ukraińskim kolegą Wiktorem Janukowyczem, próbującym balansować między Moskwą a Brukselą. I takie zaangażowanie go do współpracy z Polską, jak udało się to Aleksandrowi Kwaśniewskiemu z Leonidem Kuczmą. Będzie to wymagać wysiłku, być może rezultat zostanie osiągnięty nie od razu, ale warto.
Trzeba szukać wspólnych projektów gospodarczych, które zainteresują nową, bardziej pragmatyczną ekipę w Kijowie. Siłą rzeczy tym, co łączy Polskę i Ukrainę, będzie wspólne przeprowadzenie mistrzostw Europy w futbolu za dwa lata. Pragmatyzm nowej ekipy nad Dnieprem daje nadzieję, że akurat tu współpraca będzie się układać lepiej niż z poprzednikami.
Z projektów symbolicznych najbardziej realnym wydaje się utworzenie w Karpatach Polsko-Ukraińskiego Domu Spotkań Młodzieży, którego podwaliny zaczęli tworzyć poprzedni prezydenci. Pod koniec czerwca rozstrzygnięto konkurs na projekt budynku, strona ukraińska wydzieliła działkę pod jego budowę w malowniczej wiosce Mikułyczyn, trwają prace nad dokumentacją techniczną. Wystarczy tylko wypełnić ten projekt merytoryczną treścią. Tym bardziej że ma on poparcie miejscowych władz i uniwersytetu w Iwano-Frankowsku, który jest jego głównym inicjatorem. To projekt skierowany w przyszłość niezależnie od koniunktury. Ciekawy, choć wciąż na papierze, jest także pomysł utworzenia polsko-ukraińskiego uniwersytetu kształcącego specjalistów ds. rozwoju stosunków Ukrainy z UE. W dłuższej perspektywie bardziej pomogą oni zbliżyć się Ukrainie z Brukselą niż gładkie deklaracje polityków.
Z Łukaszenką rozmawiać, ale...
Z Białorusią należy postępować ostrożnie, ale ostatnie lata pokazały, że dialog z Mińskiem jest lepszy niż sankcje i izolacja. Kontakty z władzą nie powinny jednak oznaczać braku poparcia dla opozycji, choć szanse, że zdobędzie ona władzę w krótkiej perspektywie, są bardziej niż mgliste. Aleksander Łukaszenka próbuje się emancypować od Rosji, zbliżając - przynajmniej gospodarczo - do UE. Warto popierać ten proces w nadziei, że z czasem doprowadzi on do głębszych zmian na Białorusi. Ale nie na tyle, by żyrować politykę Łukaszenki wobec Europy. Sugerowana przez ekspertów zasada warunkowości w poparciu dla Białorusi (pomoc w zamian za konkretne działania poprawiające funkcjonowanie państwa prawa oraz respektowanie swobód obywatelskich), wydaje się najlepszą strategią wobec Mińska.
Warto także szukać porozumienia z Mińskiem w sprawie polubownego załatwienia spraw tamtejszych Polaków. Opracowywany przez MSZ obu krajów kompromis, by zezwolić na Białorusi na rejestrację kilku polskich organizacji, wydaje się sensownym sposobem rozwiązania toczącego się od kilku lat sporu o tamtejszy Związek Polaków, który paraliżował stosunki między naszymi krajami. Przy zastosowaniu takiego rozwiązania każda ze stron wyjdzie z twarzą.
Kaukaz też
Jednym z priorytetów Lecha Kaczyńskiego był Kaukaz - zwłaszcza poparcie dla Gruzji. Nie tylko nie przyniosło ono wymiernych korzyści, ale doprowadziło do tego, że Tbilisi nieraz wykorzystywało polskiego prezydenta w swej awanturniczej niekiedy polityce wewnątrz i na zewnątrz kraju. Warto pomagać Gruzji w modernizacji i transformacji, ale bez nadmiernego stawiania na obecnego przywódcę Micheila Saakaszwilego, który wielokrotnie dał się poznać jako lider niezbyt odpowiedzialny.
Poparcie dla Saakaszwilego powinno być ściśle uwarunkowane tym, na ile będzie on respektował zasady demokracji w kraju i dawał swobodę działania opozycji. Dotąd mimo wielokrotnych deklaracji o chęci zbliżenia z Zachodem praktyka działań gruzińskiego lidera była często odwrotna, na co przymykał oczy Lech Kaczyński, uważając, że państwu zagrożonemu przez Rosję należy się bezwarunkowa pomoc Polski.
O surowcach bez złudzeń i mrzonek
Lech Kaczyński marzył o tym, by do Polski popłynęła z Kaukazu i Azji Środkowej ropa i gaz niepochodzące z Rosji. Marzenie może słuszne, ale mało realistyczne, bo kraje b. ZSRR mają w energetyce za bardzo związane przez Rosję ręce. Zamiast żyć złudzeniami, warto pracować nad dywersyfikacją źródeł dostaw surowców własnymi siłami i z dostępnych źródeł (budowa terminalu LNG w Świnoujściu, inwestycje w energetykę jądrową) oraz brać udział w projektach dywersyfikacyjnych realizowanych pod sztandarem UE, np. budowie rurociągu Nabucco.
Lech Kaczyński umiejętnie stworzył wokół siebie legendę polityka wiernego ideom Jerzego Giedroycia w zakresie polskiej polityki wschodniej, choć jeśli chodzi o skuteczność na tym odcinku, to nie odniósł wielkich sukcesów. Bronisław Komorowski może wcielić te idee w życie. Polska polityka wschodnia powinna bezwzględnie pozostać jednym z priorytetów nowego prezydenta. Także po to, by przekonać sceptyków z opozycji, że rządy Komorowskiego wcale nie będą oznaczać radykalnej zmiany na tym odcinku w porównaniu z kadencją poprzednika.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Marcin Wojciechowski
2010-08-26
Od miesięcy wśród ekspertów zajmujących się Wschodem trwa spór, jaka powinna być polska strategia w regionie. Mówi się o konieczności pragmatyzacji stosunków z sąsiadami, stawianiu przede wszystkim na budowę związków gospodarczych, a w mniejszym stopniu na sferę symboliczną, w tym rozwiązywanie trudnych problemów historycznych.
W państwach na Wschód od Bugu prezydenci mają znacznie silniejszą pozycję niż w Polsce. W praktyce to oni kierują władzą wykonawczą. W Polsce Komorowski ma słabszą pozycję, ale dzięki bliskości z rządzącą PO jego słowa mogą mieć moc sprawczą, w przeciwieństwie do inicjatyw Lecha Kaczyńskiego.
Myśląc o polityce wschodniej, Komorowski powinien sensownie podzielić się zadaniami z rządem Donalda Tuska. Korzystając ze swojej konstytucyjnej pozycji, może zająć się takimi sferami, które ze względu na pragmatyzm i skupienie się na sprawach gospodarczych mogą być dla rządu trudne do realizacji albo wręcz uznane za drugo-, czy wręcz trzeciorzędne. W ten sposób Komorowski może stworzyć nową jakość w polityce wschodniej.
Z Rosją nie tylko o Katyniu
Lechowi Kaczyńskiemu nigdy nie udało się rozpocząć dialogu z Rosją na najwyższym szczeblu. Bronisław Komorowski spotkał się z rosyjskim prezydentem Dmitrijem Miedwiediewem już dwa razy - w Krakowie na pogrzebie Lecha Kaczyńskiego i podczas obchodów 9 maja w Moskwie. Do tej pory ciężar poprawy stosunków polsko-rosyjskich spoczywał na barkach premierów obu państw. Bronisław Komorowski może wciągnąć w ten proces swojego rosyjskiego kolegę, który z braku partnera w Warszawie nie był nim wcześniej specjalnie zainteresowany.
Rządy Polski i Rosji mogą wziąć na siebie ciężar spraw gospodarczych, zaś prezydenci - zająć się ostatecznym oczyszczeniem sfery symbolicznej, przede wszystkim trudnej historii. Rosja zrobiła ostatnio naprawdę sporo, by zamknąć sprawę Katynia. Do jej ostatecznego zatrzaśnięcia brakuje praktycznie dwóch rzeczy: rehabilitacji ofiar zbrodni katyńskiej przez rosyjskie instytucje państwowe oraz ujawnienia akt rosyjskiego śledztwa. Rozwiązanie tej sprawy powinno być bezapelacyjnie pierwszą inicjatywą Komorowskiego.
Mimo obietnic składanych na najwyższym szczeblu Rosja wciąż nie jest w stanie podjąć konkretnych działań w sprawie Katynia. W ostatnich miesiącach padło dużo przyjaznych słów i gestów, ale brakuje konkretów. Rosyjska machina biurokratyczna nie jest w stanie uporać się z rehabilitacją polskich oficerów ani całkowitym odtajnieniem dokumentów śledztwa. Nie ma innego wyjścia, niż próbować załatwić tę kwestię na najwyższym szczeblu. To może być szansa, ale też wielkie wyzwanie dla Komorowskiego. - Szczera i konkretna rozmowa na szczeblu prezydentów o tym, co należy zrobić, może wreszcie rozwiązać ten problem - mówi Aleksiej Pamiatnych ze stowarzyszenia Memoriał.
Druga sprawa to śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej. Komorowski może wytłumaczyć rosyjskim partnerom, jakie ma ono znaczenie dla Polski. Obiektywne i wszechstronne zbadanie przyczyn katastrofy bez przemilczania czegokolwiek będzie miało wielkie znaczenie dla przyszłości stosunków polsko-rosyjskich. Wszelkie niejasności zostaną bowiem wykorzystane przez opozycję w Polsce jako argument przeciwko współpracy z Rosją.
Stosunki polsko-rosyjskie nie powinny jednak sprowadzać się wyłącznie do historii czy katastrofy smoleńskiej. W zeszłym roku premier Władimir Putin zasugerował w tekście opublikowanym w "Gazecie", by budować je tak, jak Moskwa to robi z Berlinem i na wzór pojednania francusko-niemieckiego. W sposób symboliczny patronat nad tym procesem mogliby objąć właśnie prezydenci. Tworzone Polsko-Rosyjskie Centrum Dialogu i Porozumienia, zainicjowanie wymiany młodzieży, ożywienie współpracy kulturalnej, regionalnej, zachęcanie biznesu do wzajemnych inwestycji to tylko niektóre pomysły, które powinny zyskać poparcie nowego prezydenta.
Nie zaniedbywać Ukrainy
Nie mniej aktywny prezydent Komorowski powinien być wobec Ukrainy. Nowa ekipa w Kijowie rządząca od początku tego roku jest mniej czuła na sprawy historyczne niż poprzednicy, sprawia także wrażenie prorosyjskiej. Ale to nie znaczy, że nie należy z nią współpracować. Wprost przeciwnie. Historycznym zadaniem dla Komorowskiego może być nawiązanie bliskiego dialogu ze swoim ukraińskim kolegą Wiktorem Janukowyczem, próbującym balansować między Moskwą a Brukselą. I takie zaangażowanie go do współpracy z Polską, jak udało się to Aleksandrowi Kwaśniewskiemu z Leonidem Kuczmą. Będzie to wymagać wysiłku, być może rezultat zostanie osiągnięty nie od razu, ale warto.
Trzeba szukać wspólnych projektów gospodarczych, które zainteresują nową, bardziej pragmatyczną ekipę w Kijowie. Siłą rzeczy tym, co łączy Polskę i Ukrainę, będzie wspólne przeprowadzenie mistrzostw Europy w futbolu za dwa lata. Pragmatyzm nowej ekipy nad Dnieprem daje nadzieję, że akurat tu współpraca będzie się układać lepiej niż z poprzednikami.
Z projektów symbolicznych najbardziej realnym wydaje się utworzenie w Karpatach Polsko-Ukraińskiego Domu Spotkań Młodzieży, którego podwaliny zaczęli tworzyć poprzedni prezydenci. Pod koniec czerwca rozstrzygnięto konkurs na projekt budynku, strona ukraińska wydzieliła działkę pod jego budowę w malowniczej wiosce Mikułyczyn, trwają prace nad dokumentacją techniczną. Wystarczy tylko wypełnić ten projekt merytoryczną treścią. Tym bardziej że ma on poparcie miejscowych władz i uniwersytetu w Iwano-Frankowsku, który jest jego głównym inicjatorem. To projekt skierowany w przyszłość niezależnie od koniunktury. Ciekawy, choć wciąż na papierze, jest także pomysł utworzenia polsko-ukraińskiego uniwersytetu kształcącego specjalistów ds. rozwoju stosunków Ukrainy z UE. W dłuższej perspektywie bardziej pomogą oni zbliżyć się Ukrainie z Brukselą niż gładkie deklaracje polityków.
Z Łukaszenką rozmawiać, ale...
Z Białorusią należy postępować ostrożnie, ale ostatnie lata pokazały, że dialog z Mińskiem jest lepszy niż sankcje i izolacja. Kontakty z władzą nie powinny jednak oznaczać braku poparcia dla opozycji, choć szanse, że zdobędzie ona władzę w krótkiej perspektywie, są bardziej niż mgliste. Aleksander Łukaszenka próbuje się emancypować od Rosji, zbliżając - przynajmniej gospodarczo - do UE. Warto popierać ten proces w nadziei, że z czasem doprowadzi on do głębszych zmian na Białorusi. Ale nie na tyle, by żyrować politykę Łukaszenki wobec Europy. Sugerowana przez ekspertów zasada warunkowości w poparciu dla Białorusi (pomoc w zamian za konkretne działania poprawiające funkcjonowanie państwa prawa oraz respektowanie swobód obywatelskich), wydaje się najlepszą strategią wobec Mińska.
Warto także szukać porozumienia z Mińskiem w sprawie polubownego załatwienia spraw tamtejszych Polaków. Opracowywany przez MSZ obu krajów kompromis, by zezwolić na Białorusi na rejestrację kilku polskich organizacji, wydaje się sensownym sposobem rozwiązania toczącego się od kilku lat sporu o tamtejszy Związek Polaków, który paraliżował stosunki między naszymi krajami. Przy zastosowaniu takiego rozwiązania każda ze stron wyjdzie z twarzą.
Kaukaz też
Jednym z priorytetów Lecha Kaczyńskiego był Kaukaz - zwłaszcza poparcie dla Gruzji. Nie tylko nie przyniosło ono wymiernych korzyści, ale doprowadziło do tego, że Tbilisi nieraz wykorzystywało polskiego prezydenta w swej awanturniczej niekiedy polityce wewnątrz i na zewnątrz kraju. Warto pomagać Gruzji w modernizacji i transformacji, ale bez nadmiernego stawiania na obecnego przywódcę Micheila Saakaszwilego, który wielokrotnie dał się poznać jako lider niezbyt odpowiedzialny.
Poparcie dla Saakaszwilego powinno być ściśle uwarunkowane tym, na ile będzie on respektował zasady demokracji w kraju i dawał swobodę działania opozycji. Dotąd mimo wielokrotnych deklaracji o chęci zbliżenia z Zachodem praktyka działań gruzińskiego lidera była często odwrotna, na co przymykał oczy Lech Kaczyński, uważając, że państwu zagrożonemu przez Rosję należy się bezwarunkowa pomoc Polski.
O surowcach bez złudzeń i mrzonek
Lech Kaczyński marzył o tym, by do Polski popłynęła z Kaukazu i Azji Środkowej ropa i gaz niepochodzące z Rosji. Marzenie może słuszne, ale mało realistyczne, bo kraje b. ZSRR mają w energetyce za bardzo związane przez Rosję ręce. Zamiast żyć złudzeniami, warto pracować nad dywersyfikacją źródeł dostaw surowców własnymi siłami i z dostępnych źródeł (budowa terminalu LNG w Świnoujściu, inwestycje w energetykę jądrową) oraz brać udział w projektach dywersyfikacyjnych realizowanych pod sztandarem UE, np. budowie rurociągu Nabucco.
Lech Kaczyński umiejętnie stworzył wokół siebie legendę polityka wiernego ideom Jerzego Giedroycia w zakresie polskiej polityki wschodniej, choć jeśli chodzi o skuteczność na tym odcinku, to nie odniósł wielkich sukcesów. Bronisław Komorowski może wcielić te idee w życie. Polska polityka wschodnia powinna bezwzględnie pozostać jednym z priorytetów nowego prezydenta. Także po to, by przekonać sceptyków z opozycji, że rządy Komorowskiego wcale nie będą oznaczać radykalnej zmiany na tym odcinku w porównaniu z kadencją poprzednika.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Marcin Wojciechowski
2010-08-26
Ссылка на текущий документ: http://belarus.kz/aktueller/0-3/949/1783
Текущая дата: 15.11.2024