Z okazji świąt Bożego Narodzenia wydaliśmy na zabawki dla najmłodszych około 1,5 mld zł. 80 procent z nich zawiera szkodliwe substancje, co trzecia ma je w stężeniu poważnie zagrażającym zdrowiu. To dane z raportu UOKiK i Fundacji Warentest
Świat zabawek jest dziś znacznie większy i bardziej kolorowy niż jeszcze 20 lat temu. Ale jest też dużo bardziej niebezpieczny.
Według badań niemieckiej Fundacji Warentest 42 z 50 dopuszczonych do sprzedaży zabawek zawierało szkodliwe dla zdrowia substancje, takie jak formaldehydy, metale ciężkie (są rakotwórcze) i węglowodory aromatyczne. Pod lupę wzięte były nie tylko tanie i złej jakości zabawki chińskie, ale także te produkowane przez największe światowe korporacje uznanych, drogich marek.
Zanieczyszczone szkodliwymi substancjami okazały się też zabawki z drewna, mimo że powszechnie są uważane za dobrą alternatywę dla plastiku. Żadna testowana zabawka drewniana nie była całkowicie pozbawiona szkodliwych substancji. Okazuje się, umieszczany na zabawkach znak CE, który oznacza, że towar spełnia wymagania unijne, nie jest jeszcze gwarancją bezpieczeństwa. Każdy z przebadanych produktów miał ten znak. Jego umieszczenie nie wymaga od producenta przeprowadzania badań. Oznacza tylko, że daje on gwarancję, iż stosuje się do wszystkich obowiązujących w Unii Europejskiej przepisów.
Ryzyko zadławienia
Równolegle z Warentest badania zabawek przeprowadził polski Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Z jego raportu „Rynek zabawek w świetle wyników kontroli Inspekcji Handlowej” wynika, że co trzecia sprzedawana w Polsce zabawka nie spełnia podstawowych standardów bezpieczeństwa.
To, z czego wykonywane są gryzaczki, przytulanki, lalki i inne zabawki dla dzieci w wieku do trzech lat, często zawiera substancje, które mogą negatywnie wpływać na rozwój, zdrowie i środowisko naturalne (eksperci przypominają, że skóra noworodka jest 16 razy cieńsza niż skóra dorosłego, dlatego znacznie łatwiej wchłania i przepuszcza do organizmu substancje, z którymi ma bezpośredni kontakt). Testom laboratoryjnym poddano 69 takich zabawek i 25 proc. z nich zawierało ftalany (zakłócają gospodarkę hormonalną organizmu, tzn. wpływają na wydzielanie testosteronu odpowiedzialnego za kształtowanie cech męskich, zakłócają rozwój narządów rozrodczych). W niektórych lalkach stężenie ftalanów wynosiło 45 proc., podczas gdy dopuszczalna norma to 0,1 proc.
Inne zastrzeżenia UOKiK wobec producentów dotyczą m.in. tego, że zabawki zaopatrywane są w elementy, które mogą zranić dziecko lub które dziecko może połknąć i zadławić się nimi. Problemem są też łatwo odklejające się naklejki (klejone szkodliwym klejem), nieprawidłowe oznaczenia, niejasne instrukcje obsługi, sprzeczne ostrzeżenia (np. grzechotka przeznaczona jest dla dzieci od dnia narodzin i jednocześnie nieodpowiednia dla dzieci młodszych).
Gadżety i alergeny
Ciekawe, a raczej zatrważające, wnioski wysnuto też podczas konferencji American Collage of Allergy, Astma and Immunology (ACAAI). Okazuje się, wiele powszechnie używanych dziś gadżetów źle wpływa na zdrowie maluchów. Używanie telefonów komórkowych, noszenie kolczyków i przyklejanie popularnych, zmywalnych tatuaży zwiększa ryzyko alergii u dzieci. Dlaczego? Szkodliwe są metale, które dotąd uważano za bezpieczne dla człowieka. Dzieci stykają się z nimi w coraz młodszym wieku, kiedy organizm jest szczególnie podatny na wpływy z zewnątrz. W powszechnie stosowanych telefonach komórkowych znajduje się nikiel. Może on wywoływać zaczerwienienia prowadzące do nadwrażliwości. Na oddziaływanie niklu narażone są dziewczynki, którym rodzice przekłuwają uszy, żeby mogły nosić kolczyki.
Z kolei przyklejane, kolorowe i łatwo zmywalne tatuaże, często dodawane jako gratisy do różnych artykułów dziecięcych, zawierają pigmenty podobne do tych, które znajdują się w farbach do włosów. A substancje te mogą wywoływać u dziecka nadwrażliwość skutkującą alergią.
Najlepsze używane
Dając dziecku zabawkę, warto sprawdzić, czy prócz oznaczenia CE opatrzona jest innymi znakami. Na przykład TUV – to przykład certyfikatu nadawanego przez niezależne laboratoria i organizacje. Potwierdza, że substancje zastosowane do produkcji są bezpieczne dla dziecka. Certyfikaty Instytutu Matki i Dziecka oraz Państwowego Zakładu Higieny oznaczają, że zabawki zostały poddane testom prowadzonym przez specjalistów i spełniają normy bezpieczeństwa obowiązujące w polskim prawie. WE potwierdza, że zabawka spełnia wymogi prawa unijnego, ale może go wystawić tylko instytucja, która jest niezależna od producentów i konsumentów, czyli działa obiektywnie.
Poza tym warto zredukować ilość plastikowych przedmiotów w otoczeniu dziecka, zwrócić uwagę na zapach zabawki (przykry i ostry może wskazywać na wysokie stężenie szkodliwych substancji), jej ostre brzegi, sznurki, małe elementy. Użytecznie jest też wymieniać się zabawkami z rodzicami innych dzieci, bo w używanej zabawce niebezpieczne substancje nie powinny już być obecne.
Monika Janusz-Lorkowska
26 grudnia 2010
Rzeczpospolita
Według badań niemieckiej Fundacji Warentest 42 z 50 dopuszczonych do sprzedaży zabawek zawierało szkodliwe dla zdrowia substancje, takie jak formaldehydy, metale ciężkie (są rakotwórcze) i węglowodory aromatyczne. Pod lupę wzięte były nie tylko tanie i złej jakości zabawki chińskie, ale także te produkowane przez największe światowe korporacje uznanych, drogich marek.
Zanieczyszczone szkodliwymi substancjami okazały się też zabawki z drewna, mimo że powszechnie są uważane za dobrą alternatywę dla plastiku. Żadna testowana zabawka drewniana nie była całkowicie pozbawiona szkodliwych substancji. Okazuje się, umieszczany na zabawkach znak CE, który oznacza, że towar spełnia wymagania unijne, nie jest jeszcze gwarancją bezpieczeństwa. Każdy z przebadanych produktów miał ten znak. Jego umieszczenie nie wymaga od producenta przeprowadzania badań. Oznacza tylko, że daje on gwarancję, iż stosuje się do wszystkich obowiązujących w Unii Europejskiej przepisów.
Ryzyko zadławienia
Równolegle z Warentest badania zabawek przeprowadził polski Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Z jego raportu „Rynek zabawek w świetle wyników kontroli Inspekcji Handlowej” wynika, że co trzecia sprzedawana w Polsce zabawka nie spełnia podstawowych standardów bezpieczeństwa.
To, z czego wykonywane są gryzaczki, przytulanki, lalki i inne zabawki dla dzieci w wieku do trzech lat, często zawiera substancje, które mogą negatywnie wpływać na rozwój, zdrowie i środowisko naturalne (eksperci przypominają, że skóra noworodka jest 16 razy cieńsza niż skóra dorosłego, dlatego znacznie łatwiej wchłania i przepuszcza do organizmu substancje, z którymi ma bezpośredni kontakt). Testom laboratoryjnym poddano 69 takich zabawek i 25 proc. z nich zawierało ftalany (zakłócają gospodarkę hormonalną organizmu, tzn. wpływają na wydzielanie testosteronu odpowiedzialnego za kształtowanie cech męskich, zakłócają rozwój narządów rozrodczych). W niektórych lalkach stężenie ftalanów wynosiło 45 proc., podczas gdy dopuszczalna norma to 0,1 proc.
Inne zastrzeżenia UOKiK wobec producentów dotyczą m.in. tego, że zabawki zaopatrywane są w elementy, które mogą zranić dziecko lub które dziecko może połknąć i zadławić się nimi. Problemem są też łatwo odklejające się naklejki (klejone szkodliwym klejem), nieprawidłowe oznaczenia, niejasne instrukcje obsługi, sprzeczne ostrzeżenia (np. grzechotka przeznaczona jest dla dzieci od dnia narodzin i jednocześnie nieodpowiednia dla dzieci młodszych).
Gadżety i alergeny
Ciekawe, a raczej zatrważające, wnioski wysnuto też podczas konferencji American Collage of Allergy, Astma and Immunology (ACAAI). Okazuje się, wiele powszechnie używanych dziś gadżetów źle wpływa na zdrowie maluchów. Używanie telefonów komórkowych, noszenie kolczyków i przyklejanie popularnych, zmywalnych tatuaży zwiększa ryzyko alergii u dzieci. Dlaczego? Szkodliwe są metale, które dotąd uważano za bezpieczne dla człowieka. Dzieci stykają się z nimi w coraz młodszym wieku, kiedy organizm jest szczególnie podatny na wpływy z zewnątrz. W powszechnie stosowanych telefonach komórkowych znajduje się nikiel. Może on wywoływać zaczerwienienia prowadzące do nadwrażliwości. Na oddziaływanie niklu narażone są dziewczynki, którym rodzice przekłuwają uszy, żeby mogły nosić kolczyki.
Z kolei przyklejane, kolorowe i łatwo zmywalne tatuaże, często dodawane jako gratisy do różnych artykułów dziecięcych, zawierają pigmenty podobne do tych, które znajdują się w farbach do włosów. A substancje te mogą wywoływać u dziecka nadwrażliwość skutkującą alergią.
Najlepsze używane
Dając dziecku zabawkę, warto sprawdzić, czy prócz oznaczenia CE opatrzona jest innymi znakami. Na przykład TUV – to przykład certyfikatu nadawanego przez niezależne laboratoria i organizacje. Potwierdza, że substancje zastosowane do produkcji są bezpieczne dla dziecka. Certyfikaty Instytutu Matki i Dziecka oraz Państwowego Zakładu Higieny oznaczają, że zabawki zostały poddane testom prowadzonym przez specjalistów i spełniają normy bezpieczeństwa obowiązujące w polskim prawie. WE potwierdza, że zabawka spełnia wymogi prawa unijnego, ale może go wystawić tylko instytucja, która jest niezależna od producentów i konsumentów, czyli działa obiektywnie.
Poza tym warto zredukować ilość plastikowych przedmiotów w otoczeniu dziecka, zwrócić uwagę na zapach zabawki (przykry i ostry może wskazywać na wysokie stężenie szkodliwych substancji), jej ostre brzegi, sznurki, małe elementy. Użytecznie jest też wymieniać się zabawkami z rodzicami innych dzieci, bo w używanej zabawce niebezpieczne substancje nie powinny już być obecne.
Monika Janusz-Lorkowska
26 grudnia 2010
Rzeczpospolita
Ссылка на текущий документ: http://belarus.kz/aktueller/0-402/858/3455
Текущая дата: 16.11.2024