Белорусский портал в Казахстане

Szkoły zamykane z powodu grypy. Choruje coraz więcej osób w całej Polsce, ale największy wzrost zachorowań odnotowano u dzieci



Grypa w natarciu. To już nie pojedyncze przypadki, ale prawdziwa fala zachorowań. Chorych jest tak dużo, że niektóre szkoły podjęły decyzję o zamknięciu albo czasowym odwołaniu zajęć. W przedszkolach są grupy, do których dociera zaledwie garstka maluchów.

1. Szkoły zamknięte z powodu wirusa

W województwie lubelskim zamknięto co najmniej cztery placówki w związku z rosnącą falą zachorowań. Infekcje grypopochodne dopadły większość uczniów szkoły podstawowej w Spiczynie, w Wielączy Kolonii i Zespole Szkół w Jabłonnie. Na razie wiadomo, że przyczyną zachorowań są infekcje grypopodobne. Badania potwierdzą, czy chodzi o wirus grypy.

To co widać obserwując frekwencje w szkołach, potwierdzają również rodzice.

- Moi synowie leżą w domu. Jeden przyniósł gorączkę z przedszkola, drugi rozłożył się dzień później. Szczerze mówiąc żałuję, że ich nie zaszczepiłam. Szczepionka kosztuje 100 zł, a w aptece wydałam już ze 140. Większość kolegów i koleżanek z przedszkola syna jest chorych – opowiada Kasia, mama Wojtka i Przemka.

Rodzice podkreślają, że infekcje, które w tym roku dopadają dzieci, ciągną się wyjątkowo długo. U bardzo wielu dzieci pojawia się też wysoka i trudna do zbicia gorączka sięgająca 40 stopni.

- Infekcja córki trwa już trzeci tydzień. Na lekcje w jej klasie chodzi tylko 9 dzieci. Reszta w łóżkach. Wysoka gorączka, kaszel i ból głowy. Teraz Marice przechodzi, ale boję się puścić ją do szkoły, bo albo zarazi koleżanki, albo złapie coś od nich – mówi Małgosia Starkowicz.

W ubiegłym tygodniu zamknięto m.in. szkołę podstawową w Zalesiu. Powód? Niska frekwencja uczniów. Ponad połowa dzieci z tej szkoły podstawowej zachorowała. U większości z nich pojawiły się podobne objawy: wysoka gorączka, kaszel, katar i duży ból głowy.

W czasie nieobecności dzieci w szkole przeprowadzono dezynfekcję zgodnie z zaleceniami sanepidu. Powiatowy inspektor sanitarny w Białej Podlaskiej pobrał próbki od chorych. Badania potwierdziły, że przyczyną zachorowań wśród uczniów jest wirus grypy typu A.

- Musieliśmy odwołać zajęcia na cztery dni. Będziemy to odrabiać w soboty. Na szczęście w tym tygodniu wracamy do normalnego działania. Jeszcze wśród maluszków utrzymuje się niska frekwencja, ale młodsze dzieci potrzebują więcej czasu, żeby wyzdrowieć - wyjaśnia Teresa Kusiak, dyr. Szkoły Podstawowej im. Polski Niepodległej w Zalesiu.

2. Kolejne szkoły rozważają odwołanie zajęć

Ze względu na niską frekwencję i z obawy przed dalszym rozprzestrzenianiem się choroby dyrekcje kolejnych placówek rozważają decyzję o tymczasowym zamknięciu. W Lublinie do Szkoły Podstawowej nr 15 przy ul Elektrycznej w poniedziałek nie przyszło na zajęcia ponad 200 uczniów. Z kolei w podstawówce nr 11 w Puławach na grypę choruje blisko połowa dzieci, absencja sięga 60 proc. Największy problem jest wśród uczniów najmłodszych klas. Dyrekcja na razie radzi sobie poprzez łączenie klas.

- W ostatnim tygodniu mieliśmy 43 przypadki hospitalizacji z powodu powikłań. Dotyczą one najczęściej dzieci w wieku do 4 lat, które są rzadko szczepione – mówi Irmina Nikiel, dyrektor Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Lublinie.

Kurator oświaty przypomina dyrekcjom wszystkich placówek, aby informacja o zamknięciu szkoły była na bieżąco przekazywana do sanepidu. To pozwoli na pobranie próbek i ustalenie dokładnej przyczyny zachorowań.

3. W czterech województwach trwają ferie

Trwa ostatnia tura ferii. Od 10 do 23 lutego zimową przerwę mają uczniowie z województwa dolnośląskiego, mazowieckiego, opolskiego i zachodniopomorskiego.

- U mojego syna, w szkole podstawowej, na 21 osób w klasie, 12 nie przyszło na lekcje od środy do piątku z powodu choroby. Dobrze, że przyszły ferie, bo już zaczął marudzić, że boli go głowa – mówi Marta Kos, mama 12-letniego Michała.

Inni boją się, że dopiero po powrocie z ferii zacznie się kumulacja zachorowań, bo wielu rodziców nie rezygnuje z wyjazdów mimo choroby swojej lub dziecka. Grypą zarażamy się drogą kropelkową, co oznacza, że infekcja przenosi się podczas mówienia, kaszlu czy zwykłego kichnięcia.

- Grypa typu A zawsze wywołuje gorączkę. Wirus w czasie choroby jest we krwi, więc nie ma szans, żeby chory nie gorączkował. Klasycznymi objawami grypy są: wysoka, nagła gorączka, ból mięśniowo-stawowy, suchy kaszel. Pacjenci skarżą się na osłabienie, ale takie, że nie mają sił, żeby wstać z łóżka – mówi dr Paweł Grzesiowski, ekspert w dziedzinie immunologii, terapii zakażeń, prezes zarządu Fundacji Instytut Profilaktyki Zakażeń.

4. Groźniejsza niż koronawirus

Główny Inspektorat Sanitarny wydaje kolejne oświadczenia i ostrzega, że w tym momencie to grypa stanowi dla nas poważniejsze zagrożenie niż koronawirus. I przypomina, że na świecie średnio co minutę z powodu grypy umiera 1 osoba. 1 kichnięcie to ok. 3 tys. kropelek z wirusem pędzącym 167 km/h. Dziecko może zarażać nawet przez 10 dni, dorosły przez 5.

- Mimo postępu medycyny, wirus zawsze będzie szybszy od człowieka. Na grypę pomogą tylko leki przeciwgrypowe, czyli hamujące namnażanie się wirusów. Są to leki na receptę, dlatego trzeba iść do lekarza. Przyjmując leki przeciwgorączkowe i witaminowe, łagodzimy jedynie objawy – mówi lekarz.

W przychodniach w całej Polsce wyraźne można odczuć problem. Coraz trudniej umówić się na wizytę do pediatry czy internisty.

- Moje dzieci chorują już praktycznie trzeci tydzień. Robiliśmy wymaz i badanie potwierdziło, że to grypa typu A. Teraz niestety u jednego z nich przerzuciło się to na oskrzela. Wczoraj w przychodni spędziłam 1,5 godziny czekając na wizytę. Są duże opóźnienia, bo lekarze próbują przyjmować dodatkowo pacjentów, którym nie udało się zapisać na wizytę. I w prywatnych i w państwowych placówkach trudno się dostać do pediatry – opowiada Katarzyna Łazowska, mama Stasia i Olka.

W niektórych przychodniach brakuje testów do diagnozy, a w aptekach szybciej niż zwykle znikają leki stosowane w leczeniu grypy.

- Jeśli chodzi o styczeń to mieliśmy 544 tys. zgłoszonych infekcji grypowych i grypopochodnych - wyjaśnia Anna Dela, pełnomocnik dyrektora ds. badań i rozwoju NIZP-PZH.

W ciągu ostatniego tygodnia stycznia zarejestrowano w całym kraju ponad 204 tys. przypadków zarażenia grypą sezonową. Eksperci zwracają uwagę na jeszcze jeden niepokojący fakt. Grypa z ogromną siłą zaatakowała naszych sąsiadów. Ukraina i Czechy ogłosiły już stan epidemii. Na Ukrainie w obwodzie zakarpackim na dwa tygodnie zamknięto szkoły w związku z kwarantanną. Tymczasem bardzo wiele osób z Ukrainy przyjeżdża do Polski głównie do pracy, co może sprzyjać rozprzestrzenianiu choroby.

abczdrowie.pl, 11 lutego 2020

Ссылка на текущий документ: http://belarus.kz/aktueller/0-410/15/51717
Текущая дата: 23.12.2024