Piranie w Wiśle, zmutowane raki i małże zarastające kanały elektrowni - to efekt wypuszczania akwariowych rybek do publicznych stawów i prób zarobkowej hodowli poza domem.
"Wpuszczanie egzotycznych zwierząt do polskich wód grozi katastrofą" - przestrzega Rafał Maciaszek, specjalista z SGGW.
Sierpień, okolice Śremu. Dwaj wędkarze łowią ryby w Warcie. Nagle na haczyk zaczepiają się trzy sztuki. Jednej udaje się uciec. Pozostałe wędkarze wyciągają na brzeg.
Ryby są inne niż zwykle. Nieduże, mają ostre, stożkowate zęby. To piranie. Pojedynczo niegroźne, w dużej grupie mogą być niebezpieczne.
Przypadki wyłowienia tych egzotycznych ryb z polskiej rzeki czy stawu zdarzają się co roku.
- Ponieważ piranie uważane są za niebezpieczne, a przy tym są medialnie atrakcyjne, tylko te przypadki są rejestrowane i nagłaśniane - mówi Rafał Maciaszek z Katedry Genetyki i Ochrony Przyrody Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. - Ale przykładów egzotycznych, a do tego inwazyjnych gatunków w polskich wodach jest bardzo dużo. I to jest poważny problem, bo o ile pojedyncza pirania nikomu krzywdy nie zrobi, to już rozmnażające się zwierzęta, które normalnie w tym środowisku nie występują, mogą zniszczyć równowagę przyrodniczą całego zbiornika.
A skąd się takie ryby biorą w polskich wodach? Z akwariów. Głównie tych likwidowanych, ale są również przypadki, w których "przedsiębiorczy" akwaryści próbują takie zwierzęta hodować w publicznych wodach.
Zmutowane raki
Wypuszczona do stawu rybka czy skorupiak najczęściej umrze. Dla wielu zwierząt, hodowanych w akwariach, polska rzeka czy jezioro, są po prostu zbyt zimne. Ale są gatunki, które się do tego doskonale przystosowują.
Na przykład pewien gatunek raków, który naturalnie w przyrodzie nie występuje.
- To jest gatunek, którego mutacja polega na tym, że on się sam klonuje. Jeden osobnik może złożyć do stu jaj i ma cztery mioty w ciągu roku - opowiada Rafał Maciaszek. - W jednym stawie w ciągu jednego roku, odłowiłem 10,3 tys. osobników. 8 tys. z nich miało jeszcze jaja. W tym stawie już nie ma żab. A jeśli nie ma płazów, to materia organiczna, którą żywią się żaby, nie jest wynoszona poza zbiornik, co oznacza, że staw zaczyna się wypłycać, bo się zamula. Cały taki zbiornik może wyschnąć, tym bardziej że mamy teraz susze.
Szkody, jak mówi Rafał Maciaszek, są bardzo trudne do wycenienia i często ignorowane. Ale według Instytutu Ochrony Przyrody, inwazyjne gatunki obce są dla środowisk wodnych drugim najważniejszym problemem, zaraz po zanieczyszczeniu śmieciami.
Osobną sprawą są choroby i pasożyty, które przenoszą się do wód razem z egzotycznymi zwierzętami. Mowa np. o pasożycie, którego nosicielami są niektóre ryby akwariowe, który powoduje rozkład tkanek. Jeśli taki pasożyt dostanie się do stawu hodowlanego, koszty hodowli ryb wyraźnie wzrosną.
- Według Instytutu Rybactwa Śródlądowego, koszt hodowli karpia w stawie, do którego dostanie się taki patogen, rośnie nawet o 100 proc. - mówi Rafał Maciaszek.
Skąd się biorą rybki w stawie
Zwierzęta akwariowe wypuszcza się do stawów i rzek z różnych powodów. Zazwyczaj do wody trafiają te, których właściciele postanowili zlikwidować akwarium i chcą się pozbyć zwierząt.
Bywa jednak i tak, że do wody w parku wrzuca się rybki chore.
- Z chorą rybką nie idzie się do weterynarza, żeby ją uśpić - mówi Rafał Maciaszek. - Zazwyczaj taką rybkę, martwą, albo jeszcze półżywą, wrzuca się do toalety, albo właśnie do stawu, żeby nie patrzeć na jej śmierć. I taka chora rybka roznosi choroby i pasożyty.
Błędem jest również "wypuszczanie na wolność" wigilijnego karpia.
Hodowla w stawie
Wpuszczanie do stawu akwariowych zwierząt to nie tylko domena hodowców, którzy likwidują akwaria, czy tych, którzy nie chcą patrzeć na śmierć rybki. Są hodowcy, którzy w ten sposób próbują rozmnażać rybki, by później sprzedać je na giełdzie.
- Wiosną akwaryści odławiają w parkach dafnie. Robią to zupełnie legalnie, bo parkowe stawy są uważane za wspólne. I na przykład na Polu Mokotowskim w Warszawie akwaryści zauważyli, że skoro i tak są w tych miejscach codziennie, to mogą tam wypuścić ryby, żeby się namnażały przez okres letni, a potem, gdy ze stawów spuszczana jest woda, mogą je łatwo odłowić i później sprzedać - tłumaczy Rafał Maciaszek. - Robi się tak głównie z tańszymi gatunkami, ale zdarzało mi się odławiać ryby kosztujące po kilka tysięcy złotych za sztukę.
Problem polega na tym, że rybami żyjącymi w stawie żywią się ptaki. I mogą bardzo łatwo roznosić choroby, na które rodzime gatunki nie są odporne.
Schronisko dla rybek
Co zatem robić, by rybki nie lądowały w stawach i nie niszczyły wodnego środowiska? Pomysłów jest kilka. Przede wszystkim edukacja.
- Chcemy uświadomić ludzi, że wypuszczanie złotej rybki, jak w bajce, wcale nie jest niczym dobrym. Ani dla tej rybki, ani dla stawu - mówi Rafał Maciaszek. - Planuję wypuszczenie serii bajek, które będą się z tym mitem rozprawiać.
Inny pomysł to schroniska dla rybek. Zarówno dla tych, które ktoś chce oddać, bo np. likwiduje akwarium, jak i dla tych już bezpańskich, wyłowionych ze stawów i rzek.
- Tworzymy sieć sklepów, które przyjmują odłowione zwierzęta i zapewniają im dom tymczasowy - mówi Rafał Maciaszek. - Takie rybki czy skorupiaki można później wziąć do domu za darmo, pod warunkiem, że ma się odpowiednie warunki do ich trzymania. Zupełnie jak w normalnym schronisku dla zwierząt.
Witold Ziomek
Wirtualna Polska, 12 kwietnia 2020
Wirtualna Polska, 12 kwietnia 2020
Ссылка на текущий документ: http://belarus.kz/aktueller/3-/299/52696
Текущая дата: 20.11.2024