Белорусский портал в Казахстане

Uczestnik wyzwolenia Auschwitz: Polskiemu premierowi stawiam „niedostateczny”



75 lat temu wyzwolono nazistowski obóz koncentracyjny Auschwitz-Birkenau.

27 stycznia w Oświęcimiu odbyły się uroczyste obchody, poświęcone tej rocznicy.

W swoim wystąpieniu prezydent Andrzej Duda mówił o wkładzie żołnierzy radzieckich w wyzwolnie obozu, dodając, że „mijają już trzy pokolenia od tamtego dnia, 27 stycznia 1945 roku, kiedy kilka tysięcy więźniów – wycieńczonych okrucieństwem oprawców, niewolniczą pracą, głodem i chorobami – doczekało się wreszcie wyzwolenia przez żołnierzy Armii Czerwonej”.

Jednak wcześniej przedstawiciele polskich elit politycznych sprzecznie oceniali wkład armii radzieckiej w to wyzwolenie. W artykule dla „Politico” premier Mateusz Morawiecki podkreślił, że Armia Czerwona mogła wcześniej wyzwolić więźniów obozu koncentracyjnego.

Sputnik skorzystał z rzadkiej okazji, aby porozmawiać z uczestnikiem tamtych wydarzeń. Wywiadu udzielił nam 96-latek, jeden z wyzwolicieli Oświęcimia, Iwan Martynuszkin, weteran II wojny światowej, starszy porucznik, dowódca kompanii 1087. pułku piechoty 322. dywizji 60. armii I Frontu Ukraińskiego. Poniżej publikujemy fragmenty tej rozmowy, a już wkrótce Sputnik zamieści pełną wersję tego niezwykłego wywiadu.

Najwyraźniej Pan Morawiecki tego nie rozumie

— Jak ocenia Pan wypowiedź premiera Polski Mateusza Morawieckiego, który w swoim artykule dla „Politico” stwierdził, że Armia Czerwona mogła wcześniej wyzwolić Oświęcim? 

„Armia Czerwona patrzyła bezczynnie na agonię Warszawy. Dwa powstania w mieście – pierwsze w getcie żydowskim w 1943 r., a drugie w całym mieście w 1944 r. – były dowodami okrutnych zbrodni niemieckich. Podczas gdy mieszkańcy Warszawy czekali z nadzieją na pomoc, Józef Stalin nigdy nie wydał rozkazu interwencji Armii Czerwonej” 

Jak podkreślił premier Morawiecki, latem 1944 roku armia radziecka zatrzymała się 200 km od Oświęcimia, „a ofensywa została wstrzymana, co dało Niemcom czas na wycofanie swych sił i zorganizowanie marszów śmierci, które kontynuowano aż do stycznia 1945 r.”.

— Postawiłbym mu jedynkę za wyniki w nauce. Gdyby był uczniem, zasługiwałby na taką ocenę. Dziwi mnie, jest to pewien brak wykształcenia, a może przypływ żółci, nienawiści do nas. Oczywiście nie jest to zgodne z prawdą. Najwidoczniej od tak dawna kłamali, kłamali swoim uczniom, kłamali swojej młodzieży, że sami uwierzyli w te kłamstwa.

Do jesieni 1944 roku całkowicie wyzwoliliśmy terytorium naszego kraju. Wcześniej, przez ponad miesiąc, nieustanie walczyliśmy, uczestniczyliśmy w operacji lwowsko-sandomierskiej, a jeszcze wcześniej toczyły się ciężkie walki o Tarnopol. Między Tarnopolem a Lwowem było zgrupowanie Niemców, którzy znaleźli się w oblężeniu. Przez jakiś czas też byliśmy zaangażowani w likwidację tego zgrupowania. Potem ruszyliśmy na Lwów i dalej do granic Polski. I naturalnie byliśmy już w takim stanie, nasze dywizje, nasze pododdziały, że nie mogliśmy już iść dalej.

Moim zdaniem, każdy myślący człowiek wie, że jednostki wojskowe nie mogą przeprowadzać ciągle i nieprzerwanie bezustannej ofensywy. Muszą być uzupełnione rekrutami, bronią, amunicją i tak dalej. Jest to całkiem zrozumiałe dla tych, którzy trochę wiedzą o wojnie, powinni to rozumieć. Najwyraźniej ten Pan [Mateusz Morawiecki] tego nie rozumie.

Stalin nie miał negatywnego nastawienia do wyzwolenia Oświęcimia

— Czy Pana zdaniem można powiedzieć, że, jak pisze premier, „ratowanie Żydów nigdy nie było priorytetem Stalina i Armii Czerwonej”?

— Nie można. Wystarczy przypomnieć sobie rozwój wydarzeń w tym czasie. Duża ofensywa, która miała na celu wyzwolenie Polski, została wyznaczona na 20 stycznia. Gdzieś na początku stycznia, to znany fakt historyczny, Churchill w korespondencji zwrócił się z przekonywującą prośbą do Stalina, aby rozpoczął ofensywę przed terminem, bo w tym czasie wojska alianckie w Ardenach poniosły poważne straty. Znalazły się w bardzo trudnej sytuacji. I dlatego prosił Stalina, aby na niektórych odcinkach frontu ruszyła ofensywa. Stalin obiecał i wywiązał się z obietnicy, ofensywa rozpoczęła się 8 dni wcześniej. To też może służyć jako odpowiedź Panu [Mateuszowi Morawieckiemu].

W końcowym etapie wojny w pierwszym tygodniu pokonywaliśmy 150 km, czasami nawet 200 km. Jeśli podzielimy kilometry przez liczbę dni, okaże się, że nacieraliśmy z prędkością 20 km dziennie lub większą. Jest to prawie tyle samo, co Niemcy w pierwszych miesiącach wojny przeciwko nam – w takim tempie przemieszczali się po naszym terytorium. Tutaj z taką prędkością szliśmy, wyzwalając zarówno nasz kraj, jak i Polskę. Więc nie było opóźnień. Gdyby Stalin nie chciał wyzwalać Oświęcimia, to powinniśmy gdzieś odpocząć. Ale toczyliśmy nieprzerwane walki. Nigdzie nie było odpoczynku, ani wytchnienia.

Koniew bał się mścić na Niemcach

— W 75. rocznicę wyzwolenia obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau nie można nie zapytać o te wydarzenia. Jak wspominał w jednej ze swoich książek marszałek Związku Radzieckiego Iwan Koniew, świadomie nie pozwolił sobie zobaczyć „obozu śmierci na własne oczy”. Będąc jednym z żołnierzy radzieckich wyzwalających Oświęcim, mógłby Pan opowiedzieć o swoich emocjach. Czy trudno było uświadomić sobie skalę tej ludzkiej tragedii?

— Marszałek Koniew odmówił, bo trudno było mu patrzeć na to, co tam było. Obawiał się, że może to wpłynąć na stan jego myśli: może popchnąć go do rozpoczęcia akcji odwetowej przeciwko Niemcom lub przeciwnie, jak mówią, rozluźni się, dochodząc do wniosku, że jedna z operacji zakończyła się sukcesem.

Gdy wszedłem ze swoją grupą do Auschwitz, zobaczyliśmy więźniów. Patrząc na ich twarze, ubrania od razu było wiadomo, w jakim byli opłakanym stanie, co przeżyli. Każdy z nas myślał o sobie: przecież mogłem znaleźć się na ich miejscu lub w niewoli. Dlatego, naturalnie, współczuliśmy, żałowaliśmy i litowaliśmy się nad tymi ludźmi. W ich oczach było widać, że zrozumieli, że nadeszła wolność, że dla nich to piekło się skończyło i że teraz będą żyć. Prawdopodobnie wszystkie ich myśli były już ukierunkowane na to, jak szybko wrócić w rodzinne strony.

Mieliśmy bardzo mało czasu, aby zobaczyć, co działo się w tym obozie. Ciągle padał rozkaz „Naprzód!”. To kolejna odpowiedź dla polskiego premiera. Nie mieliśmy chwili odpoczynku, ani spokoju, a jedynie naprzód. I nawet ustalono terminy, kiedy do jakich granic powinniśmy dotrzeć. Już na początku lutego dotarliśmy do Odry, zaczęliśmy forsować tę rzekę. Pokonaliśmy ogromną odległość od rozpoczęcia ofensywy. I dlatego nie było czasu. Ponieważ nasze zgrupowanie bojowe miało określone zadanie dotarcia w najbliższym czasie do granicy Odry. I nie mieliśmy takiego zadania przeprowadzenia jakiejś operacji w samym obozie.



Sputnik, 27 stycznia 2020

Ссылка на текущий документ: http://belarus.kz/aktueller/3-3/46/51530
Текущая дата: 19.11.2024