Rosyjscy wojskowi pochwalili się przechwyceniem tureckiego drona. W serwisie społecznościowym VKontakte pokazane zostało zdjęcie rozbitej wojskowej maszyny, która znalazła się w rękach rosyjskich specjalistów ds. walki radiolelektronicznej (WRE).
Maszynę udało się zdobyć prawdopodobnie w Donbasie lub Libii. Może to oznaczać problem także dla Wojska Polskiego.
Zakup dronów zapowiadał Mariusz Błaszczak. Rosjanie tymczasem weszli w posiadanie jednego z nich (PAP, Tomasz Waszczuk)
Zdjęcie rozbitego drona pojawiło się w rosyjskich mediach społecznościowych. Nie wiadomo, jak Rosjanom udało się wejść w posiadanie maszyny. Tureckich Bayraktarów używa kilka państw. W gronie tym są m.in. Azerbejdżan, Ukraina czy Libia.
Niebawem Bayraktarów będzie też używać polska armia. W maju minister Mariusz Błaszczak zapowiedział, że Polska zakupi cztery zestawy, czyli 24 maszyny wraz z pociskami przeciwpancernymi, pakietem szkoleniowym i radarami. Łączny koszt to ok. 1,7 mld zł jak podano w grudniu, podczas obrad Sejmowej Komisji Obrony Narodowej.
Znalezienie się tego urządzenia w rękach Rosjan może być sporym problemem. Przede wszystkim dlatego, że będą mogli zajrzeć do środka, w najpilniej strzeżone serce urządzenia, odpowiadające za nawigację i bezpieczeństwo lotu maszyny. Oznacza to, że Rosjanom łatwiej będzie się przed nią obronić.
Kłopoty, kłopoty Bayraktara
Rosjanie są w stanie zakłócać systemy sterowania i rozpoznania. Teraz, mając elektronikę Tb2, będą to mogli robić nieco łatwiej. Pod warunkiem, że dron znajdzie się w zasięgu oddziaływania ich stacji WRE - mówi były oficer Sił Powietrznych.
Tłumaczy, że Rosjanie zakłócają przy pomocy swoich urządzeń dwie funkcje: nawigację/autopilota i łączność. Z tego powodu wojskowe nadajniki/odbiorniki GPS mają dodatkowy moduł deszyfrujący do odbioru sygnału.
Nawet jeżeli decydujemy się na zakup sprzętu obcej produkcji, warto zadbać o panowanie nad jego krytycznymi elementami, czyli łącznością i sterowaniem. W przypadku bezzałogowca mowa o wprowadzeniu polskiego "radiolinku", czyli łącza radiowego bezzałogowca. Zakup sprzętu rozpracowanego niesie ze sobą ryzyko. Może się zdarzyć, że przeciwnik będzie potrafił zakłócić jego działanie. W skrajnych przypadkach przejmie kontrolę nad systemem. Przeciwnik jest bardzo zaawansowany, jeżeli chodzi o walkę elektroniczną - mówi z kolei dyrektor komunikacji Grupy WB Remigiusz Wilk.
I dodaje, że tylko własne, sprawdzone rozwiązania chronią polskiego użytkownika przed takim niebezpieczeństwem.
Nie jest to pierwszy przypadek problemów tureckiego drona. W lipcu jeden spadł w trudno dostępnym górzystym terenie Kurdystanu. W marcu ubiegłego roku maszyna tego rodzaju została zestrzelona nad Libią. O strąceniu azerskiego drona informowała także w październiku 2020 strona armeńska.
Skuteczna broń czy defiladowa zabawka?
Jeszcze inną kwestię podnosi były wiceszef Służby Kontrwywiadu Wojskowego płk Maciej Matysiak. Ekspert Fundacji Stratpoints wskazuje, że nowoczesna broń wymaga nowoczesnego i kompatybilnego systemu kierowania i zarządzania nią. A w przypadku zakupów "na szybko" można mieć wątpliwości, czy tak będzie.
Bayraktary latały, latają i latać będą. Uważam, że ich działania np. w Górskim Karabachu sprawiły, że nasz MON podjął - w mojej ocenie trochę zbyt gwałtownie - decyzję o ich zakupie. Podczas wojny w Górskim Karabachu dowiodły swojej skuteczności. Ale pytanie jest inne - jakie jest miejsce Bayraktara w polskich siłach zbrojnych? Czy jest kompatybilny z polskimi systemami? Bez wpięcia ich w system nie da się w pełni wykorzystać możliwości sprzętu, czy będzie to Bayraktar, czy F-35. I wtedy będą się one dobrze prezentowały, ale na defiladach - podsumowuje płk Matysiak.
Łukasz Maziewski
o2.pl, 20 grudnia 2021
Ссылка на текущий документ: http://belarus.kz/aktueller/3-402/35/62446
Текущая дата: 06.11.2024