W Sejmie rozpoczęła się debata nad wnioskiem NSZZ "Solidarność" o przeprowadzenie referendum ws. wieku emerytalnego. Związkowcy nie godzą się na rządowe plany podniesienia i zrównania wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn na poziomie 67 lat.
Przed rozpoczęciem tego punktu szef klubu PiS Mariusz Błaszczak złożył wniosek o zwołanie Konwentu Seniorów w celu wyjaśnienia dlaczego na sejmową galerię nie wpuszczono związkowców z "S". Prowadząca obrady marszałek Sejmu Ewa Kopacz odpowiedziała mu, że sprawa ta była omawiana na posiedzeniu Konwentu, na którym obecny był przedstawiciel klubu PiS. Następnie w głosowaniu posłowie odrzucili wniosek Błaszczaka. Za ogłoszeniem przerwy było 180 posłów, przeciw 181, a 1 wstrzymał się od głosu.
Po głosowaniu szef klubu SP Arkadiusz Mularczyk złożył kolejny wniosek o przerwę domagając się, by w tym czasie premier Donald Tusk wyszedł do związkowców protestujących przez Sejmem. Marszałek nie uwzględniła jednak tego wniosku, argumentując, że nie jest to wniosek formalny.
Reprezentantem wnioskodawców jest szef NSZZ "Solidarność" Piotr Duda. W intencji "S" w referendum Polacy mieliby odpowiedzieć na pytanie, czy są za utrzymaniem dotychczasowego wieku emerytalnego, czyli 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn. W lutym "S" złożyła w Sejmie prawie 1,4 mln podpisów pod wnioskiem o takie referendum.
Poparcie wniosku Solidarności zapowiedziały już kluby PiS, Solidarnej Polski i SLD. Czwarty klub opozycyjny - Ruchu Palikota - ma się wstrzymać od głosu.
Przeciw przeprowadzeniu referendum są natomiast obie partie koalicyjne PO i PSL, które osiągnęły kompromis co do kształtu rządowej reformy emerytalnej. W klubie PO ma obowiązywać dyscyplina obecności i głosowania przeciwko referendum.
Premier Donald Tusk - zaznaczając, że szanuje wysiłek osób, które zbierały podpisy pod wnioskiem - powiedział w czwartek, że "istota tego referendum jest szkodliwa z punktu widzenia interesu Polski". Jak zaznaczył, każdy - również on sam i wicepremier Pawlak - na pytania: czy chciałby płacić niskie podatki, zarabiać więcej i mieć uprawnienie emerytalne jak najszybciej - odpowie: tak. "Tylko co z tego, że to przegłosujemy? I dlatego będę proponował posłankom i posłom PO, aby w dyscyplinie głosować przeciwko temu referendum" - powiedział Tusk.
Wicepremier szef PSL Waldemar Pawlak mówił natomiast, że porozumienie w sprawie reformy emerytalnej tworzy podstawy do tego, by system parlamentarny mógł doprowadzić "do korzystnych dla ludzi i gospodarki rozstrzygnięć bez potrzeby odwoływania się do rozstrzygnięć w formie referendum".
Na mocy koalicyjnego porozumienia wiek emerytalny dla obu płci ma wynosić 67 lat; na emeryturę częściową będą mogły przejść kobiety w wieku 62 lat i mężczyźni w wieku 65 lat; emerytura częściowa będzie wynosiła 50 proc. wypracowanego świadczenia.
Duda porozumienie między koalicjantami w sprawie emerytur nazwał "oszustwem i zgniłym kompromisem". Przypomniał, że nie taki projekt był konsultowany w Komisji Trójstronnej. Zapowiedział, że jeśli referendum nie będzie, to "w tygodniu po świętach spotyka się sztab protestacyjny, chociaż sytuacja jest dynamiczna i zobaczymy, jak będzie". "Najważniejsze jest dla nas to, że pobudziliśmy wśród społeczeństwa tę ochotę do buntu" - dodał.
Związkowcy od początku tygodnia protestują w Warszawie przeciwko rządowym planom zmian w systemie emerytalnym - najpierw demonstrowali przed kancelarią premiera, a w środę przenieśli się przed Sejm, gdzie kontynuują protest również w czasie piątkowej debaty. Według Dudy w demonstracji ma wziąć udział ok. 50 tys. osób. W miasteczku namiotowym ustawiono m.in. telebim, na którym związkowcy obserwują przebieg debaty ws. referendum.
Wniosek w sprawie referendum ma być głosowany jeszcze w piątek podczas popołudniowego bloku głosowań. Jeśli Sejm przyjmie wniosek o referendum, wówczas trafia on do Komisji Ustawodawczej w celu przygotowania i przedstawienia projektu uchwały o przeprowadzeniu referendum. Sejm podejmuje uchwałę o przeprowadzeniu referendum bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów.
30 marca 2012, Warszawa
PAP
Po głosowaniu szef klubu SP Arkadiusz Mularczyk złożył kolejny wniosek o przerwę domagając się, by w tym czasie premier Donald Tusk wyszedł do związkowców protestujących przez Sejmem. Marszałek nie uwzględniła jednak tego wniosku, argumentując, że nie jest to wniosek formalny.
Reprezentantem wnioskodawców jest szef NSZZ "Solidarność" Piotr Duda. W intencji "S" w referendum Polacy mieliby odpowiedzieć na pytanie, czy są za utrzymaniem dotychczasowego wieku emerytalnego, czyli 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn. W lutym "S" złożyła w Sejmie prawie 1,4 mln podpisów pod wnioskiem o takie referendum.
Poparcie wniosku Solidarności zapowiedziały już kluby PiS, Solidarnej Polski i SLD. Czwarty klub opozycyjny - Ruchu Palikota - ma się wstrzymać od głosu.
Przeciw przeprowadzeniu referendum są natomiast obie partie koalicyjne PO i PSL, które osiągnęły kompromis co do kształtu rządowej reformy emerytalnej. W klubie PO ma obowiązywać dyscyplina obecności i głosowania przeciwko referendum.
Premier Donald Tusk - zaznaczając, że szanuje wysiłek osób, które zbierały podpisy pod wnioskiem - powiedział w czwartek, że "istota tego referendum jest szkodliwa z punktu widzenia interesu Polski". Jak zaznaczył, każdy - również on sam i wicepremier Pawlak - na pytania: czy chciałby płacić niskie podatki, zarabiać więcej i mieć uprawnienie emerytalne jak najszybciej - odpowie: tak. "Tylko co z tego, że to przegłosujemy? I dlatego będę proponował posłankom i posłom PO, aby w dyscyplinie głosować przeciwko temu referendum" - powiedział Tusk.
Wicepremier szef PSL Waldemar Pawlak mówił natomiast, że porozumienie w sprawie reformy emerytalnej tworzy podstawy do tego, by system parlamentarny mógł doprowadzić "do korzystnych dla ludzi i gospodarki rozstrzygnięć bez potrzeby odwoływania się do rozstrzygnięć w formie referendum".
Na mocy koalicyjnego porozumienia wiek emerytalny dla obu płci ma wynosić 67 lat; na emeryturę częściową będą mogły przejść kobiety w wieku 62 lat i mężczyźni w wieku 65 lat; emerytura częściowa będzie wynosiła 50 proc. wypracowanego świadczenia.
Duda porozumienie między koalicjantami w sprawie emerytur nazwał "oszustwem i zgniłym kompromisem". Przypomniał, że nie taki projekt był konsultowany w Komisji Trójstronnej. Zapowiedział, że jeśli referendum nie będzie, to "w tygodniu po świętach spotyka się sztab protestacyjny, chociaż sytuacja jest dynamiczna i zobaczymy, jak będzie". "Najważniejsze jest dla nas to, że pobudziliśmy wśród społeczeństwa tę ochotę do buntu" - dodał.
Związkowcy od początku tygodnia protestują w Warszawie przeciwko rządowym planom zmian w systemie emerytalnym - najpierw demonstrowali przed kancelarią premiera, a w środę przenieśli się przed Sejm, gdzie kontynuują protest również w czasie piątkowej debaty. Według Dudy w demonstracji ma wziąć udział ok. 50 tys. osób. W miasteczku namiotowym ustawiono m.in. telebim, na którym związkowcy obserwują przebieg debaty ws. referendum.
Wniosek w sprawie referendum ma być głosowany jeszcze w piątek podczas popołudniowego bloku głosowań. Jeśli Sejm przyjmie wniosek o referendum, wówczas trafia on do Komisji Ustawodawczej w celu przygotowania i przedstawienia projektu uchwały o przeprowadzeniu referendum. Sejm podejmuje uchwałę o przeprowadzeniu referendum bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów.
30 marca 2012, Warszawa
PAP
Ссылка на текущий документ: http://belarus.kz/aktueller/3-402/73/13113
Текущая дата: 25.11.2024