Co takiego dzieje się na Górnym Śląsku, że na alarm biją prezydent Bronisław Komorowski i przewodniczący Parlamentu Europejskiego wspierani przez przywódcę lewicy i szeryfów IV RP?
Tak wielkiego zainteresowania polityków z pierwszej ligi Śląsk nie przeżywał już dawno. Dawno też nie mówili tak zgodnie o budzącym się na Śląsku niebezpieczeństwie, zagrożeniu terytorialnej integralności kraju i możliwej zdradzie. Od razu uspokajamy, na Śląsku nie szykuje się wojna domowa. Prezydenta i innych polityków niepokoi to, że śląska PO i PSL zawarły koalicję z Ruchem Autonomii Śląska i razem będą rządziły pięciomilionowym województwem.
RAŚ w wyborach samorządowych zdobył 8,5 proc. głosów, nieco mniej niż SLD i więcej niż PSL. W sejmiku będzie mieć trzech reprezentantów, a po zawiązaniu koalicji również wicemarszałka.
Wynik to wotum nieufności wobec tradycyjnych partii. Kazimierz Kutz, pochodzący ze Śląska reżyser, od lat ganił lokalnych polityków, że samorząd traktują jak trampolinę do Warszawy. W poprzednich latach średnio co piąty radny w trakcie kadencji przenosił się na Wiejską. Ślązacy - jak mówi Kutz - pokazali, że mają tego dość. Postawili na młodych, wykształconych ludzi z RAŚ, którzy pokazywali swoje związki z regionem.
A ci zapowiadali też, że będą dbać o śląską tożsamość. W umowie koalicyjnej przeforsowali obietnicę wydania pierwszego w Polsce podręcznika do edukacji regionalnej i troskę o niszczejące zabytki - pamiątkę po czasach rozkwitu przemysłowego Śląska.
RAŚ jednał sobie ludzi, domagając się, by to nie Warszawa, ale samorządy decydowały o tym, jak mają się rozwijać powiaty i miasta. Odwołuje się do tradycji II RP, kiedy województwo śląskie cieszyło się autonomią. Rządzili tam wówczas mianowany przez rząd wojewoda i wybierany przez mieszkańców Sejm Śląski. To on decydował o tym, jak wydawać pieniądze z podatków, o szkolnictwie i inwestycjach. Dzięki autonomii Śląsk kwitnął. RAŚ chce ten sukces powtórzyć. Ale dopiero za dziesięć lat, jeśli wcześniej uda się przekonać do tego ludzi w ogólnokrajowym referendum i zmienić konstytucję.
Ruch chwali też ustrój federacyjny, powołując się na przykład Skandynawii i Hiszpanii. Na Niemcy działacze RAŚ powołują się rzadko, bo to od razu wywołuje skojarzenia, że chcą rewizji granic.
Ale takie właśnie zarzuty padają teraz z prawa i lewa. Stawia je Bogdan Święczkowski z PiS, świeżo upieczony radny śląskiego sejmiku, wcześniej szef ABW. Oraz przywódca SLD Grzegorz Napieralski. Pierwszy pyta, czy po wejściu RAŚ do władz województwa Śląsk zostanie przyłączony do niemieckich landów. Drugi uznał, że RAŚ zagraża "integralności państwa polskiego". W podobnym tonie wypowiadał się Ludwik Dorn, dawny PiS-owski szef MSWiA, oraz Jerzy Buzek, związany z PO przewodniczący Parlamentu Europejskiego. Kropkę nad "i" postawił w piątek w Bieruniu prezydent Bronisław Komorowski. - Ta koalicja to błąd. Nie rozumiem jej - mówił i przestrzegał lokalną PO przed uwolnieniem "złej mocy, nad którą nie będą w stanie zapanować".
Skąd te lęki? Pod koniec lat 90. kilku działaczy RAŚ próbowało zarejestrować w katowickim sądzie narodowość śląską. Gdy im odmówiono, pozwali Polskę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Przegrali, ale ich sprawa podsyciła w Polsce lęki, że Śląsk może się kiedyś oderwać. A przywódca ruchu Jerzy Gorzelik cytował kiedyś brytyjskiego premiera Davida Lloyda George`a, który w 1919 r. mówił, że przyznać Polsce Śląsk to tak, jakby dać małpie zegarek. - Małpa zegarek popsuła - kwitował Gorzelik. Jednak dziś w RAŚ radykałów już nie ma (odeszli i próbowali założyć własną listę). A Gorzelik, obecnie kandydat na wicemarszałka regionu, zapewnia, że jest wobec Polski lojalny. Nie wszystkich jednak to przekonuje. W zeszły czwartek jego kandydatura przepadła podczas głosowania, bo wbrew klubowi przeciw było kilku radnych PO. Partia zapewnia jednak, że głosowanie powtórzy i Gorzelika przepchnie.
- Populistyczne hasła o zagrożeniu secesją padają na podatny grunt. Polacy boją się Śląska, bo nie znają jego poplątanej i tragicznej historii. Nic dziwnego, bo w polskiej szkole o tym się nie uczy. Dlatego np. związki regionu z Niemcami czy autonomia wywołuje tyle kontrowersji. Pamiętam, jak kiedyś dzwonił do mnie z Warszawy Ryszard Kapuściński i zatroskany pytał, czy Ślązacy szykują antypolskie powstanie - wyjaśnia prof. Marek Szczepański, socjolog z Uniwersytetu Śląskiego.
Mimo ataków opozycji i obaw prezydenta koalicja z RAŚ przetrwa. Forsuje ją Tomasz Tomczykiewicz, szef klubu PO i zarazem struktur partii na Śląsku. A premier Donald Tusk, choć uważa, że RAŚ czasem przesadza, to nic przeciw niemu nie ma.
- Wejście RAŚ do sejmiku ma dla mnie symboliczny wymiar. Chciałbym, by był to początek dyskusji o wielkiej decentralizacji Polski. Trzeba jednak konsekwentnie tłumaczyć Polakom, że Śląsk im nie zagraża - mówi prof. Szczepański.
Józef Krzyk, Bartosz T. Wieliński
Źródło: Gazeta Wyborcza
6 grudnia 2010
RAŚ w wyborach samorządowych zdobył 8,5 proc. głosów, nieco mniej niż SLD i więcej niż PSL. W sejmiku będzie mieć trzech reprezentantów, a po zawiązaniu koalicji również wicemarszałka.
Wynik to wotum nieufności wobec tradycyjnych partii. Kazimierz Kutz, pochodzący ze Śląska reżyser, od lat ganił lokalnych polityków, że samorząd traktują jak trampolinę do Warszawy. W poprzednich latach średnio co piąty radny w trakcie kadencji przenosił się na Wiejską. Ślązacy - jak mówi Kutz - pokazali, że mają tego dość. Postawili na młodych, wykształconych ludzi z RAŚ, którzy pokazywali swoje związki z regionem.
A ci zapowiadali też, że będą dbać o śląską tożsamość. W umowie koalicyjnej przeforsowali obietnicę wydania pierwszego w Polsce podręcznika do edukacji regionalnej i troskę o niszczejące zabytki - pamiątkę po czasach rozkwitu przemysłowego Śląska.
RAŚ jednał sobie ludzi, domagając się, by to nie Warszawa, ale samorządy decydowały o tym, jak mają się rozwijać powiaty i miasta. Odwołuje się do tradycji II RP, kiedy województwo śląskie cieszyło się autonomią. Rządzili tam wówczas mianowany przez rząd wojewoda i wybierany przez mieszkańców Sejm Śląski. To on decydował o tym, jak wydawać pieniądze z podatków, o szkolnictwie i inwestycjach. Dzięki autonomii Śląsk kwitnął. RAŚ chce ten sukces powtórzyć. Ale dopiero za dziesięć lat, jeśli wcześniej uda się przekonać do tego ludzi w ogólnokrajowym referendum i zmienić konstytucję.
Ruch chwali też ustrój federacyjny, powołując się na przykład Skandynawii i Hiszpanii. Na Niemcy działacze RAŚ powołują się rzadko, bo to od razu wywołuje skojarzenia, że chcą rewizji granic.
Ale takie właśnie zarzuty padają teraz z prawa i lewa. Stawia je Bogdan Święczkowski z PiS, świeżo upieczony radny śląskiego sejmiku, wcześniej szef ABW. Oraz przywódca SLD Grzegorz Napieralski. Pierwszy pyta, czy po wejściu RAŚ do władz województwa Śląsk zostanie przyłączony do niemieckich landów. Drugi uznał, że RAŚ zagraża "integralności państwa polskiego". W podobnym tonie wypowiadał się Ludwik Dorn, dawny PiS-owski szef MSWiA, oraz Jerzy Buzek, związany z PO przewodniczący Parlamentu Europejskiego. Kropkę nad "i" postawił w piątek w Bieruniu prezydent Bronisław Komorowski. - Ta koalicja to błąd. Nie rozumiem jej - mówił i przestrzegał lokalną PO przed uwolnieniem "złej mocy, nad którą nie będą w stanie zapanować".
Skąd te lęki? Pod koniec lat 90. kilku działaczy RAŚ próbowało zarejestrować w katowickim sądzie narodowość śląską. Gdy im odmówiono, pozwali Polskę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Przegrali, ale ich sprawa podsyciła w Polsce lęki, że Śląsk może się kiedyś oderwać. A przywódca ruchu Jerzy Gorzelik cytował kiedyś brytyjskiego premiera Davida Lloyda George`a, który w 1919 r. mówił, że przyznać Polsce Śląsk to tak, jakby dać małpie zegarek. - Małpa zegarek popsuła - kwitował Gorzelik. Jednak dziś w RAŚ radykałów już nie ma (odeszli i próbowali założyć własną listę). A Gorzelik, obecnie kandydat na wicemarszałka regionu, zapewnia, że jest wobec Polski lojalny. Nie wszystkich jednak to przekonuje. W zeszły czwartek jego kandydatura przepadła podczas głosowania, bo wbrew klubowi przeciw było kilku radnych PO. Partia zapewnia jednak, że głosowanie powtórzy i Gorzelika przepchnie.
- Populistyczne hasła o zagrożeniu secesją padają na podatny grunt. Polacy boją się Śląska, bo nie znają jego poplątanej i tragicznej historii. Nic dziwnego, bo w polskiej szkole o tym się nie uczy. Dlatego np. związki regionu z Niemcami czy autonomia wywołuje tyle kontrowersji. Pamiętam, jak kiedyś dzwonił do mnie z Warszawy Ryszard Kapuściński i zatroskany pytał, czy Ślązacy szykują antypolskie powstanie - wyjaśnia prof. Marek Szczepański, socjolog z Uniwersytetu Śląskiego.
Mimo ataków opozycji i obaw prezydenta koalicja z RAŚ przetrwa. Forsuje ją Tomasz Tomczykiewicz, szef klubu PO i zarazem struktur partii na Śląsku. A premier Donald Tusk, choć uważa, że RAŚ czasem przesadza, to nic przeciw niemu nie ma.
- Wejście RAŚ do sejmiku ma dla mnie symboliczny wymiar. Chciałbym, by był to początek dyskusji o wielkiej decentralizacji Polski. Trzeba jednak konsekwentnie tłumaczyć Polakom, że Śląsk im nie zagraża - mówi prof. Szczepański.
Józef Krzyk, Bartosz T. Wieliński
Źródło: Gazeta Wyborcza
6 grudnia 2010
Ссылка на текущий документ: http://belarus.kz/aktueller/3-402/85/3129
Текущая дата: 25.11.2024