Pod hasłem "Nie dla chaosu w szkole" protestowali w sobotę w Warszawie przeciwnicy zapowiedzianej reformy edukacji, w tym likwidacji gimnazjów.
Uczestnicy demonstracji złożyli petycję do prezydenta Andrzeja Dudy z apelem o zaniechanie reformy.
Manifestacja rozpoczęła się w południe wiecem na pl. Piłsudskiego, a zakończyła się ok. 15.00. Uczestniczyli w niej rodzice, nauczyciele, przedstawiciele samorządu terytorialnego, dyrektorzy szkół, samorządowcy i przedstawiciele świata nauki.
Według głównego organizatora manifestacji - Związku Nauczycielstwa Polskiego - uczestniczyło w niej ok. 50 tys. osób; w tym 35 tys. nauczycieli-członków związku. Organizatorami było kilkanaście organizacji i stowarzyszeń. Stołeczna policja oceniała, że na pl. Piłsudskiego o godz. 13 było ok. 15 tys. osób.
Zgromadzeni mieli flagi, trąbki, gwizdki i dzwonki oraz transparenty, na których można przeczytać m.in.: "Stop reformie edukacji", "Jesteśmy za ewolucją, nie za egzekucją", "Nie niszczcie naszego gimnazjum", "Gimnazja są super", "Nie zabijajcie edukacji", "Reforma - edukacyjny zamach stanu", "Dokąd zmierzasz, Polsko?", "Szczerzyć zęby prosta sprawa, a reforma nie zabawa" oraz "Protestuję, bo lubię uczyć". Wśród protestujących były też osoby, które miały przyczepione długie papierowe nosy - jak tłumaczyli – "nosy Pinokia dedykowane minister edukacji Annie Zalewskiej".
Protest nauczycieli i rodziców przeciwko likwidacji gimnazjów "Chcemy zaprotestować przeciwko chaosowi, zamętowi i demontażowi polskiej oświaty, który jest realizowany przez działania MEN i znalazł odzwierciedlenie w projektach ustaw" – powiedział, otwierając demonstrację, prezes ZNP Sławomir Broniarz. "Parę dni temu pani premier Beata Szydło powiedziała, że będziemy tworzyć dobrą i bezpieczną szkołę. Apelujemy z tego miejsca do pani premier: nie burzcie tego, co mamy, co wspólnie tysiące nauczycieli, rodziców, samorządów terytorialnych, dyrektorów szkół, a przede wszystkim uczniów zbudowało w ciągu siedemnastu lat; nie niszczcie dorobku gimnazjów" – dodał.
Broniarz przekonywał, że "polska szkoła potrzebuje wsparcia, różnorodnej pomocy, ale na pewno nie potrzebuje pomocy w postaci koparek, spychaczy i dźwigów". Jak dodał, tak odbierane są planowane zmiany. "Chcemy w spokoju, przewidywalności, w bezpiecznej atmosferze pracować. Nie oczekujemy żadnej reformy, żadnego zamętu, żadnego chaosu w wersji pani minister Anny Zalewskiej. (…) Chcemy godziwego wzrostu płac" – mówił Broniarz.
Polska szkoła potrzebuje przemyślanych zmian
Następnie głos zabrali przedstawiciele nauczycieli i rodziców. "Stoję tutaj przed wami, jako nauczycielka samodzielnego gimnazjum, która mówi +nie+ reformie pani Zalewskiej. Mówię stanowcze +nie+ chaosowi, mówię +nie+ rozbiórce w oświacie, mówię +nie+, bo nie wiem co się stanie z nami od września" - mówiła Barbara Chyłka.
"Dziś polska szkoła nie potrzebuje destrukcji, lecz mądrych i przemyślanych zmian, dlatego też wszyscy razem powiedzmy +nie+. +Nie+ dla likwidacji gimnazjów i tworzenia molochów szkół" - podkreślał nauczyciel historii Artur Sierawski.
Dorota Łoboda z ruchu "Rodzice przeciw reformie edukacji" mówiła, że nie tylko nauczyciele, ale również rodzice nie chcą zmian w edukacji. "Pani minister powołuje się na głos rodziców, mówiąc, że to my chcemy tej reformy. Nie, pani minister, my tej reformy nie chcemy. My chcemy dla naszych dzieci nowoczesnej szkoły patrzącej w przyszłość, a nie w przeszłość, a przede wszystkim szkoły przewidywalnej. Takiej szkoły +dobra zmiana+ dla naszych dzieci nie chce, zamiast tego proponuje nam zmianę złą" - dodała Łoboda.
"Nie chcemy pisanych na kolanie podręczników, nie chcemy, żeby nasze dzieci były przesuwane pomiędzy szkołami jak pionki. Dlatego tej niepotrzebnej, wprowadzanej w niesamowitym pośpiechu reformie mówimy +nie+" - oświadczyła Łoboda.
"Jestem rodzicem dziecka, które uczy się w gimnazjum nr 25 w Gdańsku; gimnazjum, które zostanie zlikwidowane" - mówił z trybuny Andrzej Chmielewski, tata z inicjatywy "Zatrzymać Edukoszmar". "Te zmiany, nie nazwę ich reformą, bo to są zmiany, a nie reforma, są nieprzemyślane, niezaplanowane, kolidują w wielu miejscach, są po prostu barbarzyństwem na miarę Hunów albo zaborów. Tak traktowana polska edukacja nie była od czasów zaborów" - dodał rodzic.
Demonstrowali politycy
Obecni na manifestacji politycy pięciu partii opozycyjnych zadeklarowali wsparcie dla sobotniego protestu.
"Chcemy być głosem waszego protestu w Sejmie, będziemy walczyć tam za was. Wy musicie wyjść na ulicę i walczyć za swoją pracę, ale też o dobro naszych dzieci na ulicach. Możemy ich powstrzymać, musimy ich powstrzymać. Nie pozwólmy im zabrać naszej szkoły" - wzywała Katarzyna Lubnauer (N). Zapowiedziała zgłoszenie w Sejmie wniosku o odrzucenie projektów ustaw edukacyjnych w pierwszym czytaniu.
Wsparcie dla protestu deklarowała też Urszula Augustyn, "minister edukacji" w gabinecie cieni PO. "Jest nas tutaj 50 tysięcy, ale pewnie byłoby więcej, tylko z Polski dochodzą głosy, że nauczyciele są zastraszani, że grozi się im dzisiaj zwolnieniem z pracy. Nie pozwolimy na to, będziemy z wami" - mówiła posłanka.
Piotr Zgorzelski (PSL) zapowiedział, że jego klub w Sejmie zgłosi wniosek o wysłuchanie publiczne na temat zmian w oświacie. Głos zabierali też przedstawiciele SLD i Partii Razem.
Delegacja manifestantów złożyła w Pałacu Prezydenckim petycję do Andrzeja Dudy. Zaapelowano w niej o zawetowanie ustaw wprowadzających reformę. "Przyjęła nas pani dyrektor i jej dwóch zastępców z Biura Dialogu i Inicjatyw Obywatelskich. Rozmowa była długa i rzetelna. Ze spotkania ma być sporządzona obszerna notatka, która będzie przekazana prezydentowi" - powiedziała Krystyna Norwa z Koalicji "Nie dla chaosu w szkole".
Autorzy petycji zaznaczyli, że reprezentują różne środowiska związane z edukacją. "Wiemy, że polska szkoła potrzebuje zmian. Uważamy jednak, że problem nie leży w istniejącym ustroju szkolnym. Likwidacja gimnazjów, skrócenie o rok kształcenia ogólnego, reorganizacja sieci szkół spowoduje pogorszenie jakości kształcenia i warunków nauczania" - ocenili. Ich zdaniem, rodzice słusznie zaniepokojeni zarówno zakresem, jak i trybem wprowadzanych zmian, które negatywie i bezpośrednio odbiją się na edukacji zarówno obecnych, jak i przyszłych uczniów.
Po zakończeniu przemówień na pl. Piłsudskiego uczestnicy demonstracji w strugach deszczu ruszyli przed Sejm. Usypali tam "kopiec" z kredy, który ma symbolizować złamane kariery edukacyjne uczniów i zawodowe nauczycieli; ok. godz. 15 miał on średnicę ponad 4 metrów i wysokość ok. metra.
Zgodnie ze skierowanymi przez rząd projektami ustaw Prawo Oświatowe i Przepisy wprowadzające Prawo Oświatowe, które budzą zastrzeżenia manifestujących - w miejsce obecnie istniejących szkół mają zostać wprowadzone: 8-letnia szkoła podstawowa, 4-letnie liceum i 5-letnie technikum oraz dwustopniowe szkoły branżowe; gimnazja mają zostać zlikwidowane. Projekty są już w Sejmie, czekają na rozpatrzenie; pierwsze czytanie zaplanowano na 29 listopada.
Minister edukacji zapewnia, że na reformie szkolnictwa wszyscy zyskają. Premier Szydło mówiła w mijającym tygodniu, że reforma edukacji jest dobrze przygotowana i nie ma żadnych zagrożeń, jeśli chodzi o finansowanie zmian.
PAP, 19 listopada 2016
Według głównego organizatora manifestacji - Związku Nauczycielstwa Polskiego - uczestniczyło w niej ok. 50 tys. osób; w tym 35 tys. nauczycieli-członków związku. Organizatorami było kilkanaście organizacji i stowarzyszeń. Stołeczna policja oceniała, że na pl. Piłsudskiego o godz. 13 było ok. 15 tys. osób.
Zgromadzeni mieli flagi, trąbki, gwizdki i dzwonki oraz transparenty, na których można przeczytać m.in.: "Stop reformie edukacji", "Jesteśmy za ewolucją, nie za egzekucją", "Nie niszczcie naszego gimnazjum", "Gimnazja są super", "Nie zabijajcie edukacji", "Reforma - edukacyjny zamach stanu", "Dokąd zmierzasz, Polsko?", "Szczerzyć zęby prosta sprawa, a reforma nie zabawa" oraz "Protestuję, bo lubię uczyć". Wśród protestujących były też osoby, które miały przyczepione długie papierowe nosy - jak tłumaczyli – "nosy Pinokia dedykowane minister edukacji Annie Zalewskiej".
Protest nauczycieli i rodziców przeciwko likwidacji gimnazjów "Chcemy zaprotestować przeciwko chaosowi, zamętowi i demontażowi polskiej oświaty, który jest realizowany przez działania MEN i znalazł odzwierciedlenie w projektach ustaw" – powiedział, otwierając demonstrację, prezes ZNP Sławomir Broniarz. "Parę dni temu pani premier Beata Szydło powiedziała, że będziemy tworzyć dobrą i bezpieczną szkołę. Apelujemy z tego miejsca do pani premier: nie burzcie tego, co mamy, co wspólnie tysiące nauczycieli, rodziców, samorządów terytorialnych, dyrektorów szkół, a przede wszystkim uczniów zbudowało w ciągu siedemnastu lat; nie niszczcie dorobku gimnazjów" – dodał.
Broniarz przekonywał, że "polska szkoła potrzebuje wsparcia, różnorodnej pomocy, ale na pewno nie potrzebuje pomocy w postaci koparek, spychaczy i dźwigów". Jak dodał, tak odbierane są planowane zmiany. "Chcemy w spokoju, przewidywalności, w bezpiecznej atmosferze pracować. Nie oczekujemy żadnej reformy, żadnego zamętu, żadnego chaosu w wersji pani minister Anny Zalewskiej. (…) Chcemy godziwego wzrostu płac" – mówił Broniarz.
Polska szkoła potrzebuje przemyślanych zmian
Następnie głos zabrali przedstawiciele nauczycieli i rodziców. "Stoję tutaj przed wami, jako nauczycielka samodzielnego gimnazjum, która mówi +nie+ reformie pani Zalewskiej. Mówię stanowcze +nie+ chaosowi, mówię +nie+ rozbiórce w oświacie, mówię +nie+, bo nie wiem co się stanie z nami od września" - mówiła Barbara Chyłka.
"Dziś polska szkoła nie potrzebuje destrukcji, lecz mądrych i przemyślanych zmian, dlatego też wszyscy razem powiedzmy +nie+. +Nie+ dla likwidacji gimnazjów i tworzenia molochów szkół" - podkreślał nauczyciel historii Artur Sierawski.
Dorota Łoboda z ruchu "Rodzice przeciw reformie edukacji" mówiła, że nie tylko nauczyciele, ale również rodzice nie chcą zmian w edukacji. "Pani minister powołuje się na głos rodziców, mówiąc, że to my chcemy tej reformy. Nie, pani minister, my tej reformy nie chcemy. My chcemy dla naszych dzieci nowoczesnej szkoły patrzącej w przyszłość, a nie w przeszłość, a przede wszystkim szkoły przewidywalnej. Takiej szkoły +dobra zmiana+ dla naszych dzieci nie chce, zamiast tego proponuje nam zmianę złą" - dodała Łoboda.
"Nie chcemy pisanych na kolanie podręczników, nie chcemy, żeby nasze dzieci były przesuwane pomiędzy szkołami jak pionki. Dlatego tej niepotrzebnej, wprowadzanej w niesamowitym pośpiechu reformie mówimy +nie+" - oświadczyła Łoboda.
"Jestem rodzicem dziecka, które uczy się w gimnazjum nr 25 w Gdańsku; gimnazjum, które zostanie zlikwidowane" - mówił z trybuny Andrzej Chmielewski, tata z inicjatywy "Zatrzymać Edukoszmar". "Te zmiany, nie nazwę ich reformą, bo to są zmiany, a nie reforma, są nieprzemyślane, niezaplanowane, kolidują w wielu miejscach, są po prostu barbarzyństwem na miarę Hunów albo zaborów. Tak traktowana polska edukacja nie była od czasów zaborów" - dodał rodzic.
Demonstrowali politycy
Obecni na manifestacji politycy pięciu partii opozycyjnych zadeklarowali wsparcie dla sobotniego protestu.
"Chcemy być głosem waszego protestu w Sejmie, będziemy walczyć tam za was. Wy musicie wyjść na ulicę i walczyć za swoją pracę, ale też o dobro naszych dzieci na ulicach. Możemy ich powstrzymać, musimy ich powstrzymać. Nie pozwólmy im zabrać naszej szkoły" - wzywała Katarzyna Lubnauer (N). Zapowiedziała zgłoszenie w Sejmie wniosku o odrzucenie projektów ustaw edukacyjnych w pierwszym czytaniu.
Wsparcie dla protestu deklarowała też Urszula Augustyn, "minister edukacji" w gabinecie cieni PO. "Jest nas tutaj 50 tysięcy, ale pewnie byłoby więcej, tylko z Polski dochodzą głosy, że nauczyciele są zastraszani, że grozi się im dzisiaj zwolnieniem z pracy. Nie pozwolimy na to, będziemy z wami" - mówiła posłanka.
Piotr Zgorzelski (PSL) zapowiedział, że jego klub w Sejmie zgłosi wniosek o wysłuchanie publiczne na temat zmian w oświacie. Głos zabierali też przedstawiciele SLD i Partii Razem.
Delegacja manifestantów złożyła w Pałacu Prezydenckim petycję do Andrzeja Dudy. Zaapelowano w niej o zawetowanie ustaw wprowadzających reformę. "Przyjęła nas pani dyrektor i jej dwóch zastępców z Biura Dialogu i Inicjatyw Obywatelskich. Rozmowa była długa i rzetelna. Ze spotkania ma być sporządzona obszerna notatka, która będzie przekazana prezydentowi" - powiedziała Krystyna Norwa z Koalicji "Nie dla chaosu w szkole".
Autorzy petycji zaznaczyli, że reprezentują różne środowiska związane z edukacją. "Wiemy, że polska szkoła potrzebuje zmian. Uważamy jednak, że problem nie leży w istniejącym ustroju szkolnym. Likwidacja gimnazjów, skrócenie o rok kształcenia ogólnego, reorganizacja sieci szkół spowoduje pogorszenie jakości kształcenia i warunków nauczania" - ocenili. Ich zdaniem, rodzice słusznie zaniepokojeni zarówno zakresem, jak i trybem wprowadzanych zmian, które negatywie i bezpośrednio odbiją się na edukacji zarówno obecnych, jak i przyszłych uczniów.
Po zakończeniu przemówień na pl. Piłsudskiego uczestnicy demonstracji w strugach deszczu ruszyli przed Sejm. Usypali tam "kopiec" z kredy, który ma symbolizować złamane kariery edukacyjne uczniów i zawodowe nauczycieli; ok. godz. 15 miał on średnicę ponad 4 metrów i wysokość ok. metra.
Zgodnie ze skierowanymi przez rząd projektami ustaw Prawo Oświatowe i Przepisy wprowadzające Prawo Oświatowe, które budzą zastrzeżenia manifestujących - w miejsce obecnie istniejących szkół mają zostać wprowadzone: 8-letnia szkoła podstawowa, 4-letnie liceum i 5-letnie technikum oraz dwustopniowe szkoły branżowe; gimnazja mają zostać zlikwidowane. Projekty są już w Sejmie, czekają na rozpatrzenie; pierwsze czytanie zaplanowano na 29 listopada.
Minister edukacji zapewnia, że na reformie szkolnictwa wszyscy zyskają. Premier Szydło mówiła w mijającym tygodniu, że reforma edukacji jest dobrze przygotowana i nie ma żadnych zagrożeń, jeśli chodzi o finansowanie zmian.
PAP, 19 listopada 2016
Ссылка на текущий документ: http://belarus.kz/aktueller/3-410/7/37627
Текущая дата: 23.11.2024