Spis powszechny, który rozpoczyna się 1 kwietnia, to ważny test: dziewięć lat temu narodowość śląską zadeklarowało 173 tysiące osób, tym razem może to być nawet 46 proc. mieszkańców Górnego Śląska.
Jest rok 2020. Prezydent podpisuje nową konstytucję. Polska staje się krajem regionów, jak Hiszpania. Wspólnoty o największej odrębności otrzymują największy zakres autonomii: własny parlament, regionalny rząd i skarb oraz odrębne ustawodawstwo. Zakres kompetencji rządu centralnego się zmniejsza, w miarę jak usamodzielniają się kolejne regiony.
Dla członków Ruchu Autonomii Śląska to nie political fiction, lecz realna prognoza. A na pewno marzenie, lub – w języku polityki – cel programowy. Bo Śląsk, jako najbardziej świadomy swojej odrębności, z historycznymi tradycjami autonomicznymi, stałby na czele pochodu ku federacji.
– Ustrój federalny jest ustrojem optymalnym – tłumaczy Jerzy Gorzelik, przewodniczący RAŚ. – Stosunkowo duże państwo, o dużej populacji, w formie scentralizowanej trwać nie może. Ryzykowne jednak byłoby wprowadzanie modelu federalnego z dnia na dzień. Dlatego proponujemy zastosować w Polsce model państwa regionalnego. Wspólnoty bardziej dojrzałe sięgałyby po szerszy stopień autonomii, słabsi dojrzewaliby do tego. W jakiejś perspektywie doprowadzi to do klasycznej federacji.
Dużo czy mało
Do owego 2020 r. przybliżyły Śląsk wybory samorządowe. RAŚ uzyskał 8,49 proc. głosów i wprowadził trzech reprezentantów do sejmiku województwa. W mediach zawrzało, kiedy okazało się, że ugrupowanie znajdzie się w koalicji rządzącej razem z PO i PSL.
To największy sukces Ruchu od jego powstania w 1990 r. Większy nawet od dwóch mandatów poselskich, które udało się zdobyć w 1991 r. dzięki brakowi progu wyborczego. RAŚ był wtedy wśród sejmowej drobnicy, z wynikiem zbliżonym do Unii Wielkopolan okręgu woj. leszczyńskiego czy Sojuszu Kobiet przeciw Trudnościom Życia.
Gorzelik, dziś nie tylko przewodniczący Ruchu, ale także członek zarządu województwa, wskazuje najbliższy cel: spis powszechny. – Jeśli uda się uzyskać znaczną ilość deklaracji o narodowości śląskiej, będzie to sygnał dla Warszawy, jak silna jest tożsamość mieszkańców Śląska – mówi – oraz że tendencja jest wzrostowa. Za tym powinny pójść decyzje polityczne.
W 2002 r. w Polsce, według danych spisowych, mieszkało 173 tys. Ślązaków. To zaledwie 3 proc. mieszkańców województwa śląskiego oraz 2,3 proc. sąsiedniego, opolskiego. Jednak gdyby uznać Ślązaków za mniejszość narodową, byliby największą taką grupą w Rzeczypospolitej: Niemców jest o 20 tys. mniej. Następnych, Białorusinów, mieszka w Polsce 48 tys.
Po śląsku w domu mówiło 56 tys. osób. To mało. Językiem niemieckim posługiwały się 204 tys. mieszkańców. Jednak aż 10 tys. poza śląskim nie używało żadnego innego języka, nawet polskiego. Wśród osób niemieckojęzycznych, tylko ponad 8 tys. nie mówiło dodatkowo po polsku.
Madlena Szeliga, Jakub Sokołowski
Tygodnik powszechny
1 marca 2011
Dla członków Ruchu Autonomii Śląska to nie political fiction, lecz realna prognoza. A na pewno marzenie, lub – w języku polityki – cel programowy. Bo Śląsk, jako najbardziej świadomy swojej odrębności, z historycznymi tradycjami autonomicznymi, stałby na czele pochodu ku federacji.
– Ustrój federalny jest ustrojem optymalnym – tłumaczy Jerzy Gorzelik, przewodniczący RAŚ. – Stosunkowo duże państwo, o dużej populacji, w formie scentralizowanej trwać nie może. Ryzykowne jednak byłoby wprowadzanie modelu federalnego z dnia na dzień. Dlatego proponujemy zastosować w Polsce model państwa regionalnego. Wspólnoty bardziej dojrzałe sięgałyby po szerszy stopień autonomii, słabsi dojrzewaliby do tego. W jakiejś perspektywie doprowadzi to do klasycznej federacji.
Dużo czy mało
Do owego 2020 r. przybliżyły Śląsk wybory samorządowe. RAŚ uzyskał 8,49 proc. głosów i wprowadził trzech reprezentantów do sejmiku województwa. W mediach zawrzało, kiedy okazało się, że ugrupowanie znajdzie się w koalicji rządzącej razem z PO i PSL.
To największy sukces Ruchu od jego powstania w 1990 r. Większy nawet od dwóch mandatów poselskich, które udało się zdobyć w 1991 r. dzięki brakowi progu wyborczego. RAŚ był wtedy wśród sejmowej drobnicy, z wynikiem zbliżonym do Unii Wielkopolan okręgu woj. leszczyńskiego czy Sojuszu Kobiet przeciw Trudnościom Życia.
Gorzelik, dziś nie tylko przewodniczący Ruchu, ale także członek zarządu województwa, wskazuje najbliższy cel: spis powszechny. – Jeśli uda się uzyskać znaczną ilość deklaracji o narodowości śląskiej, będzie to sygnał dla Warszawy, jak silna jest tożsamość mieszkańców Śląska – mówi – oraz że tendencja jest wzrostowa. Za tym powinny pójść decyzje polityczne.
W 2002 r. w Polsce, według danych spisowych, mieszkało 173 tys. Ślązaków. To zaledwie 3 proc. mieszkańców województwa śląskiego oraz 2,3 proc. sąsiedniego, opolskiego. Jednak gdyby uznać Ślązaków za mniejszość narodową, byliby największą taką grupą w Rzeczypospolitej: Niemców jest o 20 tys. mniej. Następnych, Białorusinów, mieszka w Polsce 48 tys.
Po śląsku w domu mówiło 56 tys. osób. To mało. Językiem niemieckim posługiwały się 204 tys. mieszkańców. Jednak aż 10 tys. poza śląskim nie używało żadnego innego języka, nawet polskiego. Wśród osób niemieckojęzycznych, tylko ponad 8 tys. nie mówiło dodatkowo po polsku.
Madlena Szeliga, Jakub Sokołowski
Tygodnik powszechny
1 marca 2011
Ссылка на текущий документ: http://belarus.kz/aktueller/3/723/4782
Текущая дата: 16.11.2024