Ocieplenie, topnienie lodu, turystyka, przełowienie, zanieczyszczenia i gatunki inwazyjne - w XXI w. Antarktykę czeka więcej zagrożeń niż kiedykolwiek, nie tylko ze strony człowieka. Opisano je w "Science".
Do największych zagrożeń Antarktyki prof. Mahlon "Chuck" Kennicutt II - oceanograf z Texas A&M University, który bada ten kontynent od ponad ćwierć wieku - zalicza ocieplenie, topnienie morskiej pokrywy lodowej i lodowca pokrywającego ląd, coraz bardziej intensywna turystyka, przełowienie w całym regionie, zanieczyszczenia i coraz częstsze inwazje obcych gatunków. Obawy budzą też konsekwencje potencjalnego wydobycia ropy, gazu i minerałów - na lądzie i w tamtejszych wodach.
Kennicutt i inni autorzy artykułu (m.in. eksperci z Australii, Wielkiej Brytanii, Nowej Zelandii, RPA i Francji) przypominają, że Antarktyda jest jedynym niezamieszkanym kontynentem, a jej status reguluje międzynarodowa umowa zwana Traktatem Antarktycznym, która weszła w życie w 1961 r. Oceniają, że do tej pory traktat dobrze się sprawdzał, a jego zapisów przestrzega ok. 50 państw. Sytuacja się jednak zmienia, m.in. z powodu ocieplenia czy zainteresowania tamtejszymi zasobami naturalnymi, począwszy od ryb i kryla - po ropę, gaz i minerały.
"Ludzie nie zdają sobie sprawy, że w obliczu globalnego ocieplenia Antarktyka przypomina +kanarka w kopalni+ i służy jako swego rodzaju termostat Ziemi. Regiony polarne są najbardziej wrażliwe na ocieplenie, i gwałtownie na nie reagują. To, jak Antarktyka reaguje na ocieplenie, wpływa na całą Ziemię na wiele sposobów, które wciąż słabo rozumiemy" - tłumaczy Kennicutt.
Zdaniem Kennicutta, traktat sprawdzał się przez ostatnie pół wieku. Umowa zakazuje wydobywania tam ropy i gazu. Nie można jednak wykluczyć, że w najbliższych latach przepisy z tym związane wywołają sprzeciw. Do niedawna firmy energetyczne nie przejawiały większego zainteresowania badaniami okolic bieguna południowego, choćby z powodu trudnych warunków klimatycznych, dużej odległości do rynku zbytu czy braku technologii, które obniżyłyby koszty działań na dużą skalę.
Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że - sugeruje Kennicutt - jeszcze "w latach 60. większość ludzi wierzyła, że wiercenia na Alasce też się nie opłacają. A w ciągu niespełna 30 lat rejon ten stał się jednym z ważniejszych na Ziemi miejsc wydobycia ropy. Na całym świecie prowadzi się też wiercenia głębinowe. Akceptowane dawniej bariery mogą zostać niedługo pokonane, przez co wzrośnie przyszłe zagrożenie dla Antarktyki"
Badacz przypomina też, że w Antarktyce znajduje się ponad 90 proc. zasobów słodkiej wody na świecie. Są one związane w tamtejszej pokrywie lodowej. Prowadzone na miejscu badania wzbogacają podstawową wiedzę i pozwalają rozumieć złożone zjawiska dotyczące całej Ziemi.
Jako powód do niepokoju eksperci wskazują topnienie tego lodu w kilku miejscach Antarktyki. "W miarę, jak Ziemia się ogrzewa, a potężne fragmenty lodowca odrywają się i topnieją, na całym świecie może dramatycznie wzrosnąć poziom morza. W dotychczasowych debatach nt. zmian klimatu i wzrostu poziomu mórz pokrywę lodową Antarktyki uznano za +uśpionego olbrzyma+. Naukowcy słabo rozumieją, kiedy i jak wpłyną one na przyszły poziom morza" - zauważa oceanograf.
Choć Antarktyka ma powierzchnię dwa razy większą niż USA, nie na niej żadnego miasta, władz ani stałych mieszkańców. Wszyscy, którzy tam jadą - naukowcy, pracownicy stacji czy turyści - zostają na krótko. Kontynent ten jest bowiem najzimniejszym, najbardziej wietrznym i suchym miejscem na Ziemi. Badacze zauważają jednak, że zdobywcy Antarktyki sprzed ponad wieku byliby zdziwieni widząc, jak bardzo się tam zmieniło. Coraz popularniejsza turystyka i liczne ekspedycje naukowe pozwalają według niego przypuszczać, że stała obecność ludzi na tym kontynencie może być kwestią czasu.
"Wszystko to stanowi poważne wyzwanie dla ochrony Antarktyki" - ostrzega Kennicutt i jego koledzy. Wiele zależy od tego, czy obowiązujące dziś umowy, które teraz pozwalają kontrolować sytuację, okażą się tak trwałe, by przez kolejne pół wieku zapewnić konieczną ochronę Antarktyki. "Jesteśmy to winni kolejnym pokoleniom" - twierdzą.
13 lipca 2012, Warszawa
PAP
Kennicutt i inni autorzy artykułu (m.in. eksperci z Australii, Wielkiej Brytanii, Nowej Zelandii, RPA i Francji) przypominają, że Antarktyda jest jedynym niezamieszkanym kontynentem, a jej status reguluje międzynarodowa umowa zwana Traktatem Antarktycznym, która weszła w życie w 1961 r. Oceniają, że do tej pory traktat dobrze się sprawdzał, a jego zapisów przestrzega ok. 50 państw. Sytuacja się jednak zmienia, m.in. z powodu ocieplenia czy zainteresowania tamtejszymi zasobami naturalnymi, począwszy od ryb i kryla - po ropę, gaz i minerały.
"Ludzie nie zdają sobie sprawy, że w obliczu globalnego ocieplenia Antarktyka przypomina +kanarka w kopalni+ i służy jako swego rodzaju termostat Ziemi. Regiony polarne są najbardziej wrażliwe na ocieplenie, i gwałtownie na nie reagują. To, jak Antarktyka reaguje na ocieplenie, wpływa na całą Ziemię na wiele sposobów, które wciąż słabo rozumiemy" - tłumaczy Kennicutt.
Zdaniem Kennicutta, traktat sprawdzał się przez ostatnie pół wieku. Umowa zakazuje wydobywania tam ropy i gazu. Nie można jednak wykluczyć, że w najbliższych latach przepisy z tym związane wywołają sprzeciw. Do niedawna firmy energetyczne nie przejawiały większego zainteresowania badaniami okolic bieguna południowego, choćby z powodu trudnych warunków klimatycznych, dużej odległości do rynku zbytu czy braku technologii, które obniżyłyby koszty działań na dużą skalę.
Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że - sugeruje Kennicutt - jeszcze "w latach 60. większość ludzi wierzyła, że wiercenia na Alasce też się nie opłacają. A w ciągu niespełna 30 lat rejon ten stał się jednym z ważniejszych na Ziemi miejsc wydobycia ropy. Na całym świecie prowadzi się też wiercenia głębinowe. Akceptowane dawniej bariery mogą zostać niedługo pokonane, przez co wzrośnie przyszłe zagrożenie dla Antarktyki"
Badacz przypomina też, że w Antarktyce znajduje się ponad 90 proc. zasobów słodkiej wody na świecie. Są one związane w tamtejszej pokrywie lodowej. Prowadzone na miejscu badania wzbogacają podstawową wiedzę i pozwalają rozumieć złożone zjawiska dotyczące całej Ziemi.
Jako powód do niepokoju eksperci wskazują topnienie tego lodu w kilku miejscach Antarktyki. "W miarę, jak Ziemia się ogrzewa, a potężne fragmenty lodowca odrywają się i topnieją, na całym świecie może dramatycznie wzrosnąć poziom morza. W dotychczasowych debatach nt. zmian klimatu i wzrostu poziomu mórz pokrywę lodową Antarktyki uznano za +uśpionego olbrzyma+. Naukowcy słabo rozumieją, kiedy i jak wpłyną one na przyszły poziom morza" - zauważa oceanograf.
Choć Antarktyka ma powierzchnię dwa razy większą niż USA, nie na niej żadnego miasta, władz ani stałych mieszkańców. Wszyscy, którzy tam jadą - naukowcy, pracownicy stacji czy turyści - zostają na krótko. Kontynent ten jest bowiem najzimniejszym, najbardziej wietrznym i suchym miejscem na Ziemi. Badacze zauważają jednak, że zdobywcy Antarktyki sprzed ponad wieku byliby zdziwieni widząc, jak bardzo się tam zmieniło. Coraz popularniejsza turystyka i liczne ekspedycje naukowe pozwalają według niego przypuszczać, że stała obecność ludzi na tym kontynencie może być kwestią czasu.
"Wszystko to stanowi poważne wyzwanie dla ochrony Antarktyki" - ostrzega Kennicutt i jego koledzy. Wiele zależy od tego, czy obowiązujące dziś umowy, które teraz pozwalają kontrolować sytuację, okażą się tak trwałe, by przez kolejne pół wieku zapewnić konieczną ochronę Antarktyki. "Jesteśmy to winni kolejnym pokoleniom" - twierdzą.
13 lipca 2012, Warszawa
PAP
Ссылка на текущий документ: http://belarus.kz/aktueller/6-/208/15070
Текущая дата: 26.12.2024