Skazanemu za zdradę stanu naukowcowi rosyjscy śledczy mogli podać psychotropy.
Igor Sutiagin, jeden z bohaterów skandalu szpiegowskiego ostatniego lata (był wśród czterech osób wymienionych na rosyjskich agentów deportowanych z USA), obecnie przebywa w Londynie. We wspomnieniach opublikowanych przez portal „Prawa człowieka w Rosji” opowiada, że podczas jednego z przesłuchań w trakcie śledztwa prowadzonego przez pułkownika psychologa został ugoszczony nietypowym poczęstunkiem. Lekarz zaproponował mu koniak, a w charakterze zakąski – talerz barszczu ukraińskiego. Po przesłuchaniu, które zostało nagrane na wideo i – jak twierdzi Sutiagin – wykorzystane jako dowód jego działalności na szkodę Rosji, czuł się dziwnie i stwierdził u siebie zaniki pamięci. Podejrzewa, że podano mu leki psychotropowe.
Adwokat naukowca Anna Stawicka podkreślała wczoraj, że jej klient nie „twierdził”, że pracownicy FSB podali mu psychotropy, ale jedynie opisał swoje samopoczucie po przesłuchaniu i rozważał jedną z wersji.
Służby specjalne natychmiast wystąpiły z dementi. Anonimowy przedstawiciel jednego z resortów siłowych znający sprawę Sutiagina miał powiedzieć agencji RIA Nowosti, że informacje o stosowaniu środków psychotropowych są „od początku do końca wymysłem”.
– Nie ma nic dziwnego w tym, że Sutiagin właśnie teraz zaczął tę kampanię PR – mówił rozmówca agencji, przekonując, że naukowiec chce zwrócić na siebie uwagę. – Robi to na zamówienie tych, dla których pracował wcześniej – oświadczył, mając zapewne na myśli amerykański wywiad.
W 2004 roku Sutiagin został skazany na 15 lat łagru o zaostrzonym rygorze za przekazywanie tajnych informacji na temat rosyjskiego programu nuklearnego brytyjskiej firmie, która miała być według FSB przykrywką dla CIA. Przed aresztowaniem w 1999 roku Sutiagin był pracownikiem Instytutu USA i Kanady Rosyjskiej Akademii Nauk (RAN). Zajmował się rosyjskim kompleksem zbrojeniowym. Choć niezmiennie twierdził, że korzystał wyłącznie z jawnych źródeł informacji i nie miał świadomości, iż ma do czynienia z wywiadem, sąd uznał go za winnego. Sprawa Sutiagina wywołała w Rosji oburzenie środowisk demokratycznych oraz uczonych. Bronili go koledzy z RAN. Uważano, że padł ofiarą fali szpiegomanii w czasie pierwszej kadencji prezydenta Władimira Putina. Kilku uczonych skazano wtedy za zbyt bliskie kontakty z Zachodem lub Chinami. Zdaniem opozycji ich procesy były pokazowe, a zarzuty wyssane z palca. W rzeczywistości chodziło o zastraszenie społeczeństwa i wysłanie sygnału, że rosyjskie służby specjalne odzyskują kontrolę nad krajem.
Organizacje Human Rights Watch i Amnesty Inernational uznały go za więźnia sumienia. Jego uwolnienia domagało się Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy. Jednak apele pozostały bez echa i dopiero w lecie tego roku, przy okazji skandalu szpiegowskiego, o Sutiagina upomnieli się Amerykanie. Warunkiem Moskwy było jednak podpisanie przyznania się do winy. Z punktu widzenia rosyjskich służb specjalnych to wygodne – na wszelkie zarzuty dotyczące bezpodstawnego oskarżenia czy niesprawiedliwego procesu mogą odpowiedzieć, że Sutiagin przyznał się do winy. Naukowiec mógł pozostać więźniem z zasadami lub podpisać się pod oficjalnie obowiązującą wersją. Innych możliwości rosyjski wymiar sprawiedliwości mu nie zaoferował.
Justyna Prus-Wojciechowska
masz pytanie, wyślij e-mail do autorki j.prus@rp.pl
Rzeczpospolita
korespondencja z Moskwy
26.11.2010
Adwokat naukowca Anna Stawicka podkreślała wczoraj, że jej klient nie „twierdził”, że pracownicy FSB podali mu psychotropy, ale jedynie opisał swoje samopoczucie po przesłuchaniu i rozważał jedną z wersji.
Służby specjalne natychmiast wystąpiły z dementi. Anonimowy przedstawiciel jednego z resortów siłowych znający sprawę Sutiagina miał powiedzieć agencji RIA Nowosti, że informacje o stosowaniu środków psychotropowych są „od początku do końca wymysłem”.
– Nie ma nic dziwnego w tym, że Sutiagin właśnie teraz zaczął tę kampanię PR – mówił rozmówca agencji, przekonując, że naukowiec chce zwrócić na siebie uwagę. – Robi to na zamówienie tych, dla których pracował wcześniej – oświadczył, mając zapewne na myśli amerykański wywiad.
W 2004 roku Sutiagin został skazany na 15 lat łagru o zaostrzonym rygorze za przekazywanie tajnych informacji na temat rosyjskiego programu nuklearnego brytyjskiej firmie, która miała być według FSB przykrywką dla CIA. Przed aresztowaniem w 1999 roku Sutiagin był pracownikiem Instytutu USA i Kanady Rosyjskiej Akademii Nauk (RAN). Zajmował się rosyjskim kompleksem zbrojeniowym. Choć niezmiennie twierdził, że korzystał wyłącznie z jawnych źródeł informacji i nie miał świadomości, iż ma do czynienia z wywiadem, sąd uznał go za winnego. Sprawa Sutiagina wywołała w Rosji oburzenie środowisk demokratycznych oraz uczonych. Bronili go koledzy z RAN. Uważano, że padł ofiarą fali szpiegomanii w czasie pierwszej kadencji prezydenta Władimira Putina. Kilku uczonych skazano wtedy za zbyt bliskie kontakty z Zachodem lub Chinami. Zdaniem opozycji ich procesy były pokazowe, a zarzuty wyssane z palca. W rzeczywistości chodziło o zastraszenie społeczeństwa i wysłanie sygnału, że rosyjskie służby specjalne odzyskują kontrolę nad krajem.
Organizacje Human Rights Watch i Amnesty Inernational uznały go za więźnia sumienia. Jego uwolnienia domagało się Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy. Jednak apele pozostały bez echa i dopiero w lecie tego roku, przy okazji skandalu szpiegowskiego, o Sutiagina upomnieli się Amerykanie. Warunkiem Moskwy było jednak podpisanie przyznania się do winy. Z punktu widzenia rosyjskich służb specjalnych to wygodne – na wszelkie zarzuty dotyczące bezpodstawnego oskarżenia czy niesprawiedliwego procesu mogą odpowiedzieć, że Sutiagin przyznał się do winy. Naukowiec mógł pozostać więźniem z zasadami lub podpisać się pod oficjalnie obowiązującą wersją. Innych możliwości rosyjski wymiar sprawiedliwości mu nie zaoferował.
Justyna Prus-Wojciechowska
masz pytanie, wyślij e-mail do autorki j.prus@rp.pl
Rzeczpospolita
korespondencja z Moskwy
26.11.2010
Ссылка на текущий документ: http://belarus.kz/aktueller/6-0/305/2922
Текущая дата: 23.11.2024