Oszczędnych ludzi nie stać na tanie rzeczy - głosi stare powiedzenie. Świetnie odnosi się też do… ogrzewania naszych domów. Bo to, co wydaje się najtańsze, w rzeczywistości okazuje się rozwiązaniem drogim i przy okazji niszczy środowisko.
Sposobów na ogrzanie naszego domu czy mieszkania jest mnóstwo, warianty można wprost mnożyć. Prąd, gaz, węgiel, pompa ciepła, fotowoltaika. Ogrzewanie podłogowe, przez grzejniki albo nawet ścienne. To jednak wybór dla ludzi, którzy budują własny dom. Ci, którzy mieszkają w kamienicy czy niezbyt nowoczesnym domku, mają o wiele twardszy orzech do zgryzienia. Bo trudno znaleźć rozwiązania, które jednocześnie będą tanie i ekologiczne. Ale warto spróbować.
Przeciętne gospodarstwo domowe w Polsce wydaje na ogrzewanie ok. 1600-1700 zł rocznie. I nie ma się co łudzić, że ceny energii będą spadać. Organizacja Forum Energii w niedawno opublikowanym raporcie wyliczyła, że w ciągu najbliższych 30 lat przeciętne gospodarstwo wyda na ogrzewanie prawie dwie trzecie więcej.
W najtrudniejszej sytuacji są osoby, które mają w domu piec na węgiel albo "cokolwiek". Wiele starych konstrukcji zwanych kopciuchami (ich sprzedaż jest obecnie zakazana) da się zasilić dosłownie wszystkim. Spalisz w nich węgiel, drewno, makulaturę, stare meble. Nie będą miały problemu ze spaleniem starego suchego pieczywa, słomy czy śmieci.
Oczywiście spalanie czegokolwiek, poza węglem i drewnem, jest zakazane, ale pomysłowość Polaków nie ma sobie równych. Stąd też wzięła się popularność najgorszych i najtańszych frakcji węgla – tzw. flotokoncentratów i mułów. Tak naprawdę są to odpady z kopalni, robione z wyschniętego błota i resztek. Zawierają mnóstwo popiołu i zanieczyszczeń. Ich nie można już legalnie spalać. Ale mnóstwo osób szuka równie taniej alternatywy. To błąd, powinny raczej szukać węgla najlepszego, ale niekoniecznie najdroższego.
Kluczowym parametrem jest stosunek ceny do wartości opałowej. Stosunkowo łatwo to wyliczyć, jeśli oczywiście znamy wartość opałową. I nagle okazuje się, że najtańsze legalne rodzaje węgla podczas spalania okazują się najmniej efektywne. Ergo – nie daj się skusić ceną, ale przelicz ją na jakość. Dodatkowo kocioł łatwo wymienić. A najlepsze jest to, że nie trzeba tego robić za własne pieniądze.
Skąd kasa na nowy piec?
Sposobów na zdobycie funduszy jest kilka. Warto najpierw zorientować się w ofertach gmin. Wiele z nich prowadzi własne, niekiedy bardzo ciekawe i opłacalne programy wymiany źródeł ciepła. Mowa najczęściej o dopłatach na zakup nowoczesnych pieców albo urządzeń fotowoltaicznych.
W całej Polsce można ubiegać się o bezzwrotną dopłatę lub tanią pożyczkę na przedsięwzięcie termomodernizacyjne. Dotacja w ramach programu "Czyste powietrze" wynosi od 7 do 53 tys. zł. I jest tym większa, im niższe są dochody na głowę w rodzinie. Całość koordynują WFOŚiGW, czyli Wojewódzkie Fundusze Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
Wysokość dotacji może objąć od 30 do 90 proc. kosztów inwestycji. Najwyższa stawka jest przeznaczona dla osób, których dochód na osobę w rodzinie nie przekracza 600 zł. Stopniowo zmniejsza się i po przekroczeniu 1600 zł na osobę sięga jedynie 30 procent.
To nie wszystko – od początku tego roku właściciele domów jednorodzinnych, którzy je ocieplą albo zainstalują nowoczesne kotły grzewcze, będą mogli odliczyć od podstawy opodatkowania do 53 tys. zł. Na razie nie wiadomo, jaką popularnością cieszy się ten pomysł, bo podatki będą rozliczane na wiosnę 2020 roku. Ale rząd zapewnia, iż program jest niebywale atrakcyjny.
Eksperci przypominają przy tym, że nowoczesne piece muszą być zasilane odpowiednim paliwem. Wrzucenie tam węgla niskiej jakości może oznaczać utratę gwarancji, konieczność zwrotu dotacji i wiele innych problemów.
money.pl, 15 września 2019
Ссылка на текущий документ: http://belarus.kz/aktueller/6-3/25/49784
Текущая дата: 15.11.2024