Новости по теме

https://www.kurs.kz/ - Курсы валют в обменных пунктах г. Алматы и других городах Казахстана
 


 





Найти
 
 


Dlaczego Polacy nie latają już w kosmos


Lot generała Mirosława Hermaszewskiego w kosmos był tylko symbolem i oczywiście nie wpłynął na poziom badań galaktyki. Ale – dlaczego ten „symbol” miał miejsce?

Nad tym zastanawia się politolog i publicysta Tomasz Jankowski.
__________________________________________

Właściwie przez przypadek piszę ten tekst w przeddzień 75. rocznicy ogłoszenia manifestu Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego, ale idea tekstu jest raczej związana z 50. rocznicą lądowania Amerykanów na księżycu. Nie jestem specjalistą od kosmonautyki, więc nie będę pisał o tym zbyt dużo, ale sądzę że to właśnie ten zbieg okoliczności, zarówno faktycznych, jak i historycznych, zachęcił mnie do napisania krótkiego podsumowania naszych relacji z ZSRR.

Moment jest właściwie idealny. Kiedyś laurki dla Związku Radzieckiego pisało się niejako z urzędu i nikt nie traktował ich specjalnie poważnie. Z kolei teraz oficjalna polska historiografia niejako zabrania napisania o Rosji/ZSRR czegokolwiek pozytywnego. Żołnierze radzieccy to „gwałciciele”, celem istnienia Rosji jest mordowanie Polaków, a w ogóle to nie ludzie tylko jakaś „azjatycka dzicz”. Jako wolny od tego rodzaju idiotyzmów człowiek, choć nadal przecież subiektywny, dochodzę jednak do wniosku, że Polska i Polacy zawdzięczać mogą ZSRR całkiem dużo, a najlepiej świadczą o tym… czasy nam obecne.

Kreml zawsze był wyczulony na narodową godność Polaków

Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich to od swojego początku był projekt internacjonalistyczny. Nie „kosmopolityczny”, a właśnie „internacjonalistyczny”. Polityka korienizacji, zapoczątkowana przez Włodzimierza Lenina, miała na celu zdobycie przez szerokie masy swojej świadomości narodowej. Ukraińcy, Gruzini, ludy dawnego Turkiestanu – jedną decyzją wodza rewolucji zostały nauczone tożsamości narodowej. Co więcej, Lenin twierdził, że za wieki prześladowań, Rosjanie powinni bratnim ludom w tym pomagać. To właśnie ta subtelna różnica między internacjonalizmem, a narodową obojętnością. Sam Iljicz zresztą pisał o sobie i swoich kompanach jako o „dumnych Wielkorusach” i ta tożsamość nie była mu obojętna.

A co ma do tego Polska? A no ten sam Lenin, jeszcze zanim uzyskał pełnię władzy, bronił prawa Polaków do posiadania niepodległego państwa, w polemice z Różą Luksemburg zresztą. U zarania Związku Radzieckiego stała wielka idea braterstwa narodów świata, w tym również narodu polskiego. Ale Józef Stalin, zwyciężywszy w drugiej wojnie światowej, nie zdecydował się na włączenie kolejnych nacji w skład państwa radzieckiego. Zdecydował o utworzeniu niepodległych państw jak Węgry, Czechosłowacja, Rumunia czy Polska właśnie. Dla oburzonych już tym tekstem: przypominam, że „niepodległość” nie jest równoważna z „suwerennością” i tym bardziej z „niezależnością”.

W każdym razie – już od czasu układu Sikorski-Majski, Kreml był bardzo wyczulony na narodową godność Polaków. Z czego to wynikało? Polityczna taktyka? Wyrzuty sumienia za Katyń? A może ze wspomnianej idei internacjonalizmu? Tego się już nie dowiemy, ale spójrzmy na fakty.

Zaślubiny Polski z morzem i zadomowienie się nad Odrą

Podczas wyzwalania etnicznych polskich ziem, Armia Czerwona we wspólnym wysiłku z Armią Polską, odzyskuje kolejne tereny z rąk hitlerowskich okupantów. W newralgicznych miejscach, jak Lublin, Warszawa czy Wybrzeże – defiluje Wojsko Polskie, lub nawet symbolicznie wchodzi na swoje ziemie pierwsze, przed żołnierzami radzieckimi. Odbywają się święta Wojska Polskiego (nawet rocznica Cudu nad Wisłą, czyli pokonania Armii Czerwonej w 1920 roku!), zaślubiny Polski z morzem. Co więcej: żołnierze radzieccy mają wyraźny rozkaz traktowania Polaków jako ludności sojusznika, nie wroga, co miało ogromne znaczenie dla losu ludzi pod tymczasową administracją Armii Czerwonej.

Idźmy jednak dalej. Upadek stalinizmu różnie potrafił wyglądać. W Polsce do władzy dochodzi częściowo antyradziecki Władysław Gomułka, na co ostatecznie godzi się Nikita Chruszczow. Na Węgrzech kończy się to radziecką interwencją, podobnie kończy dwanaście lat później Czechosłowacja, gdy próbuje się za bardzo oddalić od Moskwy.

A Polska? Dwa lata po interwencji w Czechosłowacji, Gomułka podpisuje układ o uznaniu granicy z RFN. Doniosłość tego faktu wszyscy znamy, ale w omawianym przez nas kontekście istotne jest co innego. Otóż było to złamanie niepisanej zasady kontaktu z tylko jednym państwem niemieckim! W skrócie państwa socjalistyczne miały nie utrzymywać relacji z RFN, dopóki to nie uzna NRD i na odwrót.

Wyjątek od dyplomatycznej reguły zrobiono w najlepszym polskim interesie. Oto Niemcy w porozumieniu z Polską wycofują się oficjalnie po setkach lat za Odrę i Nysę Łużycką! Za zgodą ZSRR oczywiście.

Symbol czy odbicie tendencji?

Kolejnym przykładem szanowania polskiej niezależności jest oczywiście stan wojenny wprowadzony przez generała Wojciecha Jaruzelskiego. Nie czas tu na kontynuację dyskusji historycznej, ale fakty są takie, że Armia Czerwona nie wyszła ze swoich garnizonów, a cała operacja została przeprowadzona wyłącznie polskimi siłami. Brak analogicznego przykładu w całym bloku. Oczywiście nie piszę tego po to by zachwycać się jakie to było dla Polski wszystko fantastyczne, ale nie można oceniać zjawisk bez uwzględnienia tego w jakiej zachodzą rzeczywistości. Polska Rzeczpospolita Ludowa nie dość że cieszyła się względną niezależnością w Układzie Warszawskim, to jeszcze była oficjalnie prezentowana jako „druga w bloku”.

To właśnie dlatego w kosmos poleciał Polak. Bo zaspokojenie narodowych aspiracji polskich było dla radzieckich decydentów z różnych względów czymś ważnym.

A gdzie jest Polska w bloku zachodnim? Polskojęzyczne media odpalały fajerwerki, gdy Jerzy Buzek został czasowo kimś w rodzaju marszałka w Europarlamencie, a o mało już nie eksplodowano z radości, gdy Donalda Tuska obwołano pierwszym szatniarzem Unii Europejskiej. Zachód nie dba o polskie poczucie godności nawet w warstwie czysto symbolicznej. Eksport PRLowskich produktów do „bratnich krajów” zamieniliśmy na eksport… taniej siły roboczej na angielskie zmywaki. Popularnych w ZSRR polskich artystów estradowych zamieniliśmy na coroczną żenadę w eliminacjach Eurowizji. Masową produkcję różnego typu samolotów z mojego rodzinnego Mielca, zamieniliśmy na fabryczkę produkującą za półdarmo sprzęt dla Amerykanów na kolejne wojny napastnicze.

I owszem, stosunki polsko-radzieckie to temat rzeka i lot gen. Hermaszewskiego w kosmos nie obrazuje ich w pełni, ale tu jest mowa tylko o warstwie symbolicznej. Amerykanie nie szkolą i nie zabierają polskich astronautów. Gdy amerykański prezydent przyjeżdża do Polski to ku uciesze spędzonego autokarami narodu... czyta dwa zdania z Wikipedii na temat Powstania Warszawskiego. Waszyngton traktuje Polskę na tyle niepoważnie, że administracja Donalda Trumpa na wspólnej konferencji z reprezentantami Prawa i Sprawiedliwości, opowiada historyjkę o… skonfliktowanym z obozem rządzącym Lechu Wałęsie.

Jestem głęboko przekonany, że to nie złośliwość, a po prostu niedbałość. Polska wydaje kolejne miliardy na amerykański sprzęt, żołnierzy, a nawet gaz, a Stany Zjednoczone Ameryki nadal utrzymują surowe prawo wizowe dla Polaków, pozwalając im od czasu do czasu odegrać rolę kelnerów, jak przy okazji antyirańskiej konferencji.

Pewnie wielu powie, że przecież nie warstwa symboliczna jest najważniejsza w życiu państwa i narodu. I wielu będzie miało rację. Natomiast symbolika to coś co zawsze pokazuje nam tendencje i kształtuje nasze emocje w daleko większym stopniu niż suche liczby z tabelek ekonomicznych. Stąd właśnie biorą się kaganiec autocenzury i przepisywacze historii z Instytutu Pamięci Narodowej. Wobec Związku Radzieckiego, Polski Ludowej i wszystkiego tego co wynikało z naszej wspólnej historii, zastosowano zasadę odwrotną niż w przypadku zmarłych – albo źle albo wcale.

Poglądy autora mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.

Tomasz Jankowski
Sputnik, 22 lipca 2019

Кoличество переходов на страницу: 383