"Oczekujemy od obu stron, że wykażą maksymalną odpowiedzialność i powściągliwość i że nikt nie przekroczy punktu, od którego nie ma powrotu" - powiedział Grigorij Logwinow, odpowiedzialny za państwa koreańskie w rosyjskim MSZ.
Dyplomata ostrzegł, że Rosja "naturalnie nie może zostać obojętna, gdy do eskalacji napięcia dochodzi u jej wschodnich granic". "Możemy się jedynie niepokoić" - dodał.
Logwinow powiedział, że Rosja jest w stałym kontakcie z innymi uczestnikami negocjacji sześciostronnych w sprawie programu atomowego Korei Północnej; w rokowaniach tych biorą udział, obok obu państw koreańskich i Rosji, także Chiny, USA i Japonia.
Inne rosyjskie źródło dyplomatyczne, cytowane przez agencję Interfax, z uznaniem wypowiedziało się o wyważonej reakcji Waszyngtonu i Seulu na aktualny kryzys.
W sobotę północnokoreańska agencja KCNA poinformowała, że Korea Północna ogłosiła, że wchodzi w "stan wojny" z Koreą Południową. Armia, jak głosi komunikat agencji, czeka na kolejne rozkazy przywódcy Korei Północnej Kim Dzong Una.
To kolejny etap eskalacji napięcia po lutowej próbie nuklearnej Phenianu.
W nocy z czwartku na piątek Kim Dzong Un postawił siły zbrojne w stan alertu i ogłosił gotowość wojsk rakietowych do ataku na Koreę Południową i Stany Zjednoczone. Była to reakcja Phenianu na przelot nad Półwyspem Koreańskim dwóch amerykańskich bombowców strategicznych B-2.
11 marca Phenian na znak protestu przeciwko ćwiczeniom wojskowym USA i Korei Południowej oraz rozszerzeniu sankcji ONZ ogłosił, że nie będzie więcej uznawał kończącego wojnę koreańską rozejmu z 1953 roku ani wszystkich pozostałych porozumień odprężeniowych z Seulem.
Zachodnie agencje przypominają, że formalnie oba państwa koreańskie znajdują się w stanie wojny od 60 lat, gdyż po zakończenia konfliktu zbrojnego na Półwyspie Koreańskim w 1953 roku nie zawarły układu pokojowego.
30 marca 2013, Moskwa
PAP