Organizatorzy Marszu Niepodległości zarzucili w czwartek policji łamanie prawa i pobicie uczestników tego zgromadzenia; zapowiedzieli zawiadomienia do prokuratury ws. działań funkcjonariuszy. Działaliśmy zgodnie z prawem i adekwatnie do sytuacji - odpowiada KSP.
Zdaniem Roberta Winnickiego relacje świadków oraz zarejestrowane materiały filmowe wskazują na "dramatyczną nieskuteczność policji". "Będziemy składać zawiadomienia do prokuratury, że zostało zaatakowane legalne zgromadzenie, przez funkcjonariuszy policji. Poza tym będziemy składać zawiadomienia do prokuratury o tym, że policja dopuszczała się przestępstw kryminalnych w postaci ciężkiego pobicia niewinnych osób" - powiedział Winnicki.
Odnosząc się do tego, rzecznik komendanta stołecznego policji st. asp. Mariusz Mrozek podkreślił, że funkcjonariusze działali zgodnie z prawem i adekwatnie do sytuacji. "Każdy ma prawo złożyć zażalenie lub doniesienie na sposób działań policji. Wówczas rozstrzygnie to prokuratura. Policja nie powinna, i nie może być sędzią we własnej sprawie" - powiedział.
Mrozek przypomniał, że jeszcze przed 11 listopada policja zwróciła się do Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka oraz Rzecznika Praw Obywatelskich z prośbą, by ich przedstawiciele obserwowali przebieg tego zgromadzenia. "Chodziło o to, żeby wszystko było jak najbardziej transparentne" - powiedział.
W związku z wtorkowymi zamieszkami policjanci zatrzymali 199 osób (na policję doprowadzonych zostało 276). Chodzi głównie o chuliganów, którzy brali udział w burdach, do których doszło pod koniec Marszu Niepodległości w okolicach Stadionu Narodowego. Tam grupa kilkuset osób wydzieliła się z pochodu i zaatakowała policję.
W trakcie burd bojówkarze rzucali w stronę policjantów kostką brukową, butelkami, racami, petardami, drzewcami flag. Poszkodowanych zostało 51 policjantów, 44 trafiło do szpitala, 11 jest hospitalizowanych. Mają m.in. obrażenia głowy, nóg, rąk.
Leszek Szymański, Warszawa
PAP, 13 listopada 2014
Leszek Szymański, Warszawa
PAP, 13 listopada 2014