Chodzi o wypowiedzi Sikorskiego podczas konferencji w waszyngtońskim Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych w listopadzie zeszłego roku. Minister mówiąc o zakończonych właśnie rosyjsko-białoruskich manewrach Zapad 2009, które odbywały się tuż przy granicy z Polską, domagał się większej obecności wojsk USA w naszym kraju. Słowa te zirytowały Rosjan, tym bardziej, że przekręciła agencja Interfax. Według niej Sikorski miał domagać się obecności wojsk USA w "celu obrony Polski przed możliwą agresją Rosji". Szybko okazało się, że takie słowa z ust ministra nie padły, a Interfax nawet przepraszał go potem za błąd.
Amerykańscy dyplomaci w Moskwie pisząc depeszę zatytułowaną "Polski szef MSZ Sikorski odgrzewa stary konflikt" nie o tym mieli pojęcia. Sugerują, że konsekwencją wypowiedzi ministra może być pogorszenie się stosunków na linii Moskwa Warszawa i opóźnienie podpisania umowy na dostawy rosyjskiego gazu dla Polski. Ich zdaniem Sikorski dostarczył też argumenty antyzachodnim siłom, co może zaważyć na ogłoszonym przez prezydenta Baracka Obamę resecie stosunków z Moskwą.
Gazeta
Wyborcza
02.12.2010