Odliczanie stanęło na, gdy zegar wskazywał 16 minut do startu. Już o godzinie 20.30 polskiego czasu, nad Przylądkiem Canaveral zebrały się ciemne (nie metaforyczne) chmury. Pogoda nie dawała za wygraną i finalnie o godzinie 22.18, centrum lotów poinformowało astronautów o odwołaniu startu. Kolejne podejście odbędzie się w sobotę, 30 maja.
Dlaczego wspólny projekt SpaceX i NASA był tak ważny? Z kilku powodów. Miał to być pierwszy od 9 lat załogowy lot, który nie musiał startować z kosmodromu Bajkonur w Kazachstanie, który jest pozostałością po programie kosmicznym ZSRR. Miał to być w pełni amerykański triumf.
Ponadto - po raz pierwszy prywatna rakieta miała wynieść ludzi na orbitę w prywatnej kapsule kosmicznej. A to z kolei oznacza nowy rozdział w wykorzystaniu niskiej orbity okołoziemskiej. Rozdział, w którym spory udział ma Elon Musk.
- Do tej pory loty załogowe na orbitę były zarezerwowane przede wszystkim dla rządowych agencji typu NASA, JAXA czy ESA – mówił w rozmowie prof. Krzysztof Kanawka z portalu kosmonauta.net. – Teraz wszystko się zmieni, a przestrzeń kosmiczna – w szczególności niska orbita okołoziemska - otworzy się też dla innych.
Szampany przygotowane na dzisiejszy start muszą jednak wrócić do lodówek. Przynajmniej do soboty.
Wirtualna Polska, 28 maja 2020