- Przyjezdni najchętniej parkowaliby na molo - mówi WP Tomasz Dusza, szef Straży Miejskiej w Sopocie.
Jeden z najpopularniejszych kurortów nad Bałtykiem ma poważny problem. Turyści wykorzystują każdy skrawek miasta i zostawiają tam samochody. Straż miejska do końca lipca prawie 200 razy wydała dyspozycję odholowania samochodów. To dwa razy więcej niż w całym ubiegłym roku.
Straż miejska: opłaty powinny obowiązywać w weekendy, nie w tygodniu
Komendant straży miejskiej w Sopocie podkreśla w rozmowie z WP, że funkcjonariusze mają pełne wsparcie mieszkańców. – Oni tego od nas oczekują, bo to ich codziennie dotyka ten problem. Mamy w Sopocie policyjny wydział ruchu drogowego, ale większość interwencji należy do nas – mówi nam Tomasz Dusza.
Komendant wylicza kolejne trudności, z którymi muszą się mierzyć: - Naszym sprzymierzeńcem nie jest taryfikator wykroczeń. Niektórzy wychodzą z założenia, że 100 zł to żadne pieniądze i wolą zapłacić taki mandat, niż poszukać płatnego i strzeżonego parkingu. Te przepisy są archaiczne, obowiązują od 18 lat – ubolewa Dusza.
- Następnym problemem jest prawo, które uniemożliwia miastom poniżej 100 tys. mieszkańców na wprowadzenie opłat za parkowanie także w weekendy. Moim zdaniem, takie opłaty mogłyby nie być pobierane od poniedziałku do czwartku, ale w piątki, soboty i niedziele – ocenia nasz rozmówca. Dodaje, że decyzja w tej sprawie powinna należeć do samorządu, a nie władz centralnych.
- Ktoś tu popełnił błąd. Dla nas to poważny problem, że nie możemy pobierać opłat w strefach płatnego parkowania w weekendy. A te strefy świetnie się sprawdzają z punktu widzenia mieszkańców, m.in. zwiększają rotację, zawsze można znaleźć jakieś miejsce – mówi Dusza.
Od dziecięcych wózków, przez bieliznę, po pieniądze. To znajdują sprzątający na plażach
Władze kurortu marzą o jeszcze innym rozwiązaniu. W dużych miastach Europy, w niektórych stolicach, im bliżej centrum tym wyższe opłaty za postój. Jednak trójmiejskiemu kurortowi bliżej do Władysławowa i Helu, które także mają problem z nadmiarem samochodów turystów.
Każdego roku Sopot odwiedza średnio 2 miliony turystów. Większość z nich przyjeżdża samochodami. – Gdzie je pomieścić? To niemożliwe – pytają retorycznie strażnicy.
Władze miasta mają dwie, darmowe propozycje dla gości. Pierwsza to parking przy trójmiejskiej Ergo Arenie. Druga - ten przy sopockiej Operze Leśnej. – Zachęcamy, przypominamy, odsyłamy w te miejsca, ale prawie nikt nas nie słucha – przyznaje komendant Tomasz Dusza.
Z Ergo Areny można dojechać do Sopotu za 3 zł. Dziennie korzysta z tego rozwiązania ok. 150 urlopowiczów – wynika z obliczeń ratusza.
Prawie codziennie mija to miejsce jeden z lokalnych działaczy, Krzysztof Iwanow. - Parking jest pusty, meleksy też, a w centrum miasta nie ma gdzie wetknąć szpilki. Ktoś chyba nie przewidział takiej sytuacji. Być może innymi środkami dałoby się ograniczyć problemy z parkowaniem w Dolnym Mieście - mówi członek stowarzyszenia Mieszkańcy dla Sopotu w Radiu Gdańsk.
Jeszcze mniej osób korzysta z parkingu przy Operze Leśnej. – To 200 metrów od głównej ulicy Sopotu, ulicy Bohaterów Monte Cassino. I w tej odległości nie chce się turystom pokonać – przyznaje komendant straży miejskiej.
- Gdyby można było wjechać samochodem na plażę, turyści byliby wniebowzięci. A zamiast morza parawanów mielibyśmy biwak, miasteczko i coś, co przypomina wielki zatłoczony parking przy supermarkecie – ocenia Dusza.
Większość turystów mówi wprost, że widzieli znaki zakazu, ale złamali je z premedytacją, bo chcieli zaparkować jak najbliżej plaży. 100 zł mandatu to dla nich żadne pieniądze, a jeden punkt karny to też żadna kara, bo do tej pory mają czyste konto.
Katarzyna Romik
Wirtualna Polska, 31 lipca 2019
Wirtualna Polska, 31 lipca 2019