Radwańska już na początku wykorzystała pierwszą okazję do przełamania serwisu rywalki. Tę przewagę utrzymała, choć sama później musiała bronić dwa "break pointy". Prowadząc 5:3, przy podaniu przeciwniczki, wyszła ze stanu 0-40, po czym nie wykorzystała pierwszego setbola. Przy drugiej okazji zakończyła jednak partię, po 44 minutach, wynikiem 6:3.
Kluczem do sukcesu była precyzja i niewielka liczba popełnianych niewymuszonych błędów oraz wysoki wskaźnik skuteczności pierwszego serwisu na poziomie 76 procent (u rywalki 57 proc.). W długich wymianach z głębi kortu Polka starała się konsekwentnie zmieniać tempo i kąty zagrań, by wybijać z rytmu mocniej uderzającą piłki Li.
Drugi set Polka rozpoczęła od utrzymania podania bez straty punktu, a zaraz potem przełamała przeciwniczkę. Choć w trzecim gemie straciła nieoczekiwanie swój serwis, to od razu zdobyła kolejnego "breaka" na 3:1, a chwilę później odskoczyła na 4:1.
Gdy na tablicy pojawił się wynik 5:3 wydawało się, że rozstrzygnie losy spotkania przy swoim serwisie, ale nieoczekiwanie pozwoliła się przełamać. W następnym gemie Radwańska wykorzystała trzeciego meczbola po godzinie i 33 minutach gry.
Był to dziewiąty pojedynek tych tenisistek, a 23-letnia krakowianka poprawiła ich bilans na 4-5. Odniosła pierwsze zwycięstwo nad Chinką na twardej nawierzchni, po czterech porażkach, w których urwała jej tylko seta - za pierwszym razem w 2009 roku w meksykańskim Monterrey, gdzie przegrała 6:7 (5-7), 6:4, 0:6.
W ubiegłym sezonie trzykrotnie musiała uznać wyższość Li: w sierpniu w Montrealu 2:6, 1:6 i Cincinnati 1:6, 6:2, a w październiku również w Pekinie 4:6, 2:6. Przed tą fatalną serią Polka zdołała tylko zwyciężyć w maju na ziemnym korcie w Stuttgarcie 3:6, 6:2, 6:3.
Poza tym Radwańska pokonała Chinkę dwukrotnie na trawie. Ale miało to miejsce cztery lata temu w Eastbourne 3:1 (krecz rywalki) i wielkoszlemowym Wimbledonie 6:4, 7:5, gdzie w kolejnej edycji w 2010 roku przeciwnicze udał się rewanż 6:3, 6:2.
Awans do finału dał czwartej na świecie Polce premię w wysokości 62 300 dolarów oraz 280 punktów do rankingu. Natomiast siódma w nim Li musiała się zadowolić czekiem na 32 830 dol. i 200 pkt.
Radwańska przedłużyła w czwartek do ośmiu meczów serię wygranych spotkań, a w tym roku nie straciła jeszcze seta, triumfując po drodze w mniejszym turnieju WTA w nowozelandzkim Auckland (z pulą nagród 235 tys. dol.). To najbardziej pracowite i zarazem udane otwarcie sezonu w karierze 23-latki z Krakowa, która będzie rozstawiona z numerem czwartym w wielkoszlemowym Australian Open rozpoczynającym się już w poniedziałek.
Ze ścisłej światowej czołówki bez porażki na koncie w tym roku przystąpią do rywalizacji na twardych kortach w Melbourne Park tylko Amerykanka Serena Williams (triumfowała w Brisbane) i Rosjanka Maria Szarapowa (nigdzie nie grała). Tytułu wywalczonego przed rokiem będzie bronić Białorusinka Wiktoria Azarenka, która oddała Williams walkowerem półfinał w ubiegłym tygodniu z powodu urazu dużego palca u stopy. Fachowcy właśnie spośród tej czwórki upatrują kandydatki do zwycięstwa w pierwszej lewie Wielkiego Szlema.
W tym gronie tylko Radwańska nie może się pochwalić triumfem w jednym z czterech najważniejszych turniejów w sezonie. Jednak w lipcu ubiegłego roku doszła po raz pierwszy do finału na trawiastej nawierzchni w Wimbledonie. W Londynie w trzech wyrównanych i zaciętych setach przegrała z Williams.
Drugą finalistkę imprezy WTA w Sydney wyłoni pojedynek Słowaczki Dominiki Cibulkovej z Niemką o polskich korzeniach - Angelique Kerber, rozstawioną z numerem drugim.
Wynik spotkania 1/2 finału:
Agnieszka Radwańska (Polska, 1) - Na Li (Chiny, 4) 6:3, 6:4.
10 stycznia 2013, Sydney
PAP