10 lutego 1940 r. władze sowieckie przeprowadziły pierwszą z czterech masowych deportacji obywateli polskich. Jak przypomniał historyk w rozmowie, masowa wywózka objęła przeszło 140 tysięcy obywateli polskich.
"Wysiedleniu podlegali przede wszystkim ludzie związani w różny sposób z państwem polskim. To byli m.in. leśnicy, osoby pracujące na kolei, to byli tzw. osadnicy wojskowi" - mówił Wasilewski.
Podkreślił, że charakterystyczne dla tej deportacji było wywiezienie Polaków w bardzo różne rejony Związku Sowieckiego.
"Zarówno na Syberię, która najczęściej kojarzy się z miejscem zesłań Polaków. To była również Jakucja, Obwód Nowosybirski, Kraj Ałtajski, ale także to były obszary Uralu, północnej części Rosji centralnej, obszar również Republiki Komi. To w zasadzie jednostka rozciągająca się od północno-wschodniego krańca części europejskiej Rosji po Azję" - tłumaczył.
"Zarówno na Syberię, która najczęściej kojarzy się z miejscem zesłań Polaków. To była również Jakucja, Obwód Nowosybirski, Kraj Ałtajski, ale także to były obszary Uralu, północnej części Rosji centralnej, obszar również Republiki Komi. To w zasadzie jednostka rozciągająca się od północno-wschodniego krańca części europejskiej Rosji po Azję" - tłumaczył.
Przypomniał, że deportowani Polacy zasilili system pracy przymusowej, na którym w dużej mierze opierała się ekonomika sowiecka. Jak wyjaśnił chodziło m.in. o prace przy budowie linii kolejowych, wyrębie lasów.
"Stąd, można powiedzieć, to uderzenie w drwali, leśników. Z jednej strony to uderzało w taką grupę patriotyczną, związaną z państwem polskim, a z drugiej strony dostarczało fachowej siły roboczej" - mówił.
"Stąd, można powiedzieć, to uderzenie w drwali, leśników. Z jednej strony to uderzało w taką grupę patriotyczną, związaną z państwem polskim, a z drugiej strony dostarczało fachowej siły roboczej" - mówił.
Przypomniał, że Polacy za swoją pracę otrzymywali drobne wynagrodzenie, a czasem w ogóle im nie płacono.
"Powodowało to katastrofalne skutki, na przykład w przypadku choroby, konsekwencją była śmierć. Umierano też z wyczerpania. Trzeba też mieć na względzie, że deportacjom podlegały nie tylko dorosłe osoby, mężczyźni w sile wieku, ale całe rodziny" - przypomniał.
"Powodowało to katastrofalne skutki, na przykład w przypadku choroby, konsekwencją była śmierć. Umierano też z wyczerpania. Trzeba też mieć na względzie, że deportacjom podlegały nie tylko dorosłe osoby, mężczyźni w sile wieku, ale całe rodziny" - przypomniał.
Jak dodał, pracować mogli tylko poszczególni członkowie danej rodziny. "Ci, którzy mieli to szczęście, że przeżyli zsyłkę, po części zostali uwolnieni po zwrocie politycznym, czyli po uderzeniu Niemiec na Związek Sowiecki 22 czerwca 1941 r., a przede wszystkim po zawarciu układu polsko-sowieckiego Sikorski-Majski w końcu lipca 1941 roku. Później mamy sierpień, tzw. amnestyjną uchwałę Rady Najwyższej Związku Sowieckiego i stopniowe uwalnianie Polaków".
Wasilewski podkreślił, że plan nie został w 100 proc. zrealizowany, ale wielu Polaków miało możliwość odzyskania wolności, czy to przez polską placówkę dyplomatyczną w Kujbyszewie, czy bezpośrednio w miejscach formowania się Armii Andersa.
Deportowani byli głównie mieszkańcy obszarów wschodnich Rzeczypospolitej. Historyk zaznaczył, że głównym celem zsyłki "było zdepolonizowanie tych terenów, zsowietyzowanie, skomunizowanie, zmiana struktury społecznej i narodowej, doprowadzenie do tego, żeby (te ziemie) na stałe zostały związane ze Związkiem Sowieckim, żeby nigdy nie odrodziło się tam państwo polskie".
10 lutego 1940 r. władze sowieckie przeprowadziły pierwszą z czterech masowych deportacji obywateli polskich, w czasie której do północnych obwodów Rosji i na zachodnią Syberię wywieziono około 140 tys. ludzi. W czasie transportu deportowani umierali z zimna, głodu i wyczerpania.
PAP, 11 lutego 2018
PAP, 11 lutego 2018