Taki wynik exit polls dla GERB-u (Obywatele na rzecz Europejskiego Rozwoju Bułgarii) podały agencje Alpha Research i Sowa Harris. Drugą siłą polityczną jest lewicowa Koalicja na rzecz Bułgarii na czele z Bułgarską Partią Socjalistyczną (BSP) z poparciem 25,3–27 proc.
Do przyszłego parlamentu z pewnością wejdą cztery ugrupowania polityczne. Czteroprocentowy próg oprócz dwóch dużych formacji przekroczyły: turecki Ruch na rzecz Praw i Swobód (DPS) oraz nacjonalistyczna partia Atak. Na granicy progu wyborczego znajdują się partie: Bułgaria na rzecz Obywateli byłej komisarz unijnej Megleny Kunewej i Demokraci na rzecz Silnej Bułgarii byłego premiera Iwana Kostowa (1997-2001). Pewne szanse agencje dają również nacjonalistycznemu Narodowemu Frontowi Ocalenia Narodowego.
Frekwencja wyniosła 44 proc.; jest ona znacznie niższa w porównaniu z wyborami parlamentarnymi z 2009 r. Według obserwatorów jest to wynik negatywnej kampanii wyborczej, dla której charakterystyczne były wzajemne zarzuty o korupcję i próby sfałszowania wyborów, kontynuowane do ostatniego dnia, nawet w sobotę, gdy obowiązywała cisza wyborcza.
Oficjalne wyniki mogą się różnić od sondażowych, gdyż exit polls nie uwzględniają ani kilkudziesięciu tysięcy głosów bułgarskich Turków, którzy głosują w Turcji, ani głosów Bułgarów w innych krajach, którzy są skłonni poprzeć Kunewą i Kostowa.
Jeżeli wyniki te zostaną potwierdzone po obliczeniu głosów, utworzenie następnego rządu będzie wyjątkowo trudnym zadaniem.
Liderzy GERB-u wielokrotnie deklarowali, że nie zgodzą się na koalicję lub współpracę ani z lewicą, ani z tureckim DPS. Koalicja lub nawet parlamentarne poparcie nacjonalistów byłoby źle widziane w Europie. W niedzielę wiceszef GERB-u Cwetan Cwetanow z kręgu partii, z którymi będą prowadzone negocjacje, wykluczył wyłącznie BSP, pozostawiając otwarte drzwi dla rozmów z DPS.
Lewicy i tureckiemu ruchowi może nie wystarczyć głosów na samodzielne rządy, a współpraca parlamentarna między Turkami a Atakiem jest mało prawdopodobna, chociaż mieści się w ramach programowych gabinetu, o którym wielokrotnie mówił lider lewicy Sergiej Staniszew.
„W takich warunkach można byłoby myśleć o wielkiej koalicji, lecz to jest możliwe w Niemczech, a nie w Bułgarii, gdzie partyjni liderzy wyzywali się nawzajem od przestępców” – skomentował politolog Ognian Minczew, podkreślając, że z prognozami, czy w ogóle przyszły parlament będzie w stanie wyłonić rząd, trzeba zaczekać do ostatecznych wyników.
Z Sofii Ewgenia Manołowa
12 maja 2013, PAP