Przebywająca w Paryżu Kodmani powiedziała, że "rebelianci desperacko szukają broni tam, gdzie mogą ją znaleźć". Dodała, że "pewne kraje" dostarczają rebeliantom broń - jak zapewniła - "lekką i konwencjonalną".
Zapytana o sprecyzowanie, które to kraje, rzeczniczka odparła: "Katar, Arabia Saudyjska i być może Libia, z tego co pozostało po ich własnych walk". "Ale wiadomo, że dysponując pewnymi sumami pieniędzy, rebelianci będą dążyć, by na czarnym rynku uzyskać to, co tylko mogą" - powiedziała Kodmani.
Według niej "zwlekanie z rozwiązaniem militarnym jest katastrofalne".
Kodmani zwróciła też uwagę na nierównowagę sił w Syrii. Z jednej strony "reżim ze wszystkimi swoimi siłami, w tym lotnictwem, które wykorzystuje samoloty MiG przeciwko własnym obywatelom", a z drugiej - "wolna armia, czyli młodzi ludzie uzbrojeni w broń lekką, którzy nie mogą pójść dalej z tą bronią i strategią ulicznej guerilli" - tłumaczyła.
Dodała, że rebelianci są pozbawieni "broni bardziej zaawansowanej, która umożliwiłaby stawienie czoła lotnictwu". W tej sprawie potrzebna jest "decyzja polityczna, którą wielkie kraje muszą podjąć" - podkreśliła rzeczniczka NRS, głównego organu zrzeszającego opozycję.
Wysyłaniu broni rebeliantom w Syrii sprzeciwiają się m.in. Stany Zjednoczone.
W ciągu trwającego od marca 2011 roku konfliktu w Syrii, gdzie rebelianci walczą z siłami lojalnymi wobec prezydenta Baszara el-Asada, zginęło już ponad 21 tys. ludzi - twierdzi Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka, które bazuje na relacjach rebeliantów i świadków.
6 sierpnia 2012, Paryż
PAP