Podczas wtorkowej rozprawy toczącej się przed sądem w norweskiej stolicy odwołano jednego z ławników, który domagał się kary śmierci dla sprawcy zamachów.
Podobnie jak w poniedziałek, po zdjęciu mu kajdanek 33-letni Breivik położył prawą rękę na sercu, po czym uniósł ją wyprostowaną z zaciśniętą pięścią. W swoim manifeście, przekazanym przez media po ubiegłorocznej masakrze, Breivik wyjaśniał, że gest ten symbolizuje "siłę, honor i wyzwanie rzucone marksistowskim tyranom w Europie".
We wtorek ekstremista wygłosił w sądzie przemówienie na podstawie przygotowanego wcześniej tekstu.
"Przeprowadziłem najbardziej wyrafinowany i spektakularny atak polityczny w Europie po drugiej wojnie światowej" - ogłosił Breivik. "Zrobiłbym to znowu" - zapewnił i dodał, że chciał zapobiec wojnie domowej i bronił swojego kraju. "Dlatego domagam się, aby uznano mnie za niewinnego" - powiedział.
Sędzia Wenche Elizabeth Arntzen, która przewodniczy składowi sędziowskiemu, kilkakrotnie przerywała Breivikowi. Atakował on liberałów i zwolenników wielokulturowości. Wyraził opinię, że po drugiej wojnie światowej kontrolę nad Europę stopniowo przejmowali "marksiści i zwolennicy wielokulturowości", ponieważ Europa nie miała takich "antykomunistycznych przywódców" jak amerykański senator Joseph McCarthy. "Ale nawet McCarthy był zbyt umiarkowany" - mówił Breivik.
Zdaniem zamachowca ofiary, które zastrzelił na wyspie Utoya, gdzie odbywał się obóz młodzieżówki rządzącej w Norwegii Partii Pracy, nie były "niewinnymi dziećmi", lecz "naiwnymi i indoktrynowanymi" działaczami politycznymi, popierającymi wielokulturowość.
Breivik powiedział, że "największym zaszczytem" byłoby dla niego spędzenie całego życia w więzieniu lub męczeńska śmierć za ojczyznę.
Ocaleli z ataków terrorystycznych i ich krewni obawiają się, że Breivik propaguje w sądzie swoje niebezpieczne poglądy. Telewizja NRK, która transmituje na żywo proces, nie uzyskała pozwolenia na emisję zeznań oskarżonego. Także brytyjska stacja SkyNews nie transmitowała na żywo wypowiedzi Breivika.
Tuż po rozpoczęciu wtorkowej rozprawy prokuratura, obrońcy i prawnicy reprezentujący ofiary zwrócili się o odwołanie jednego z ławników, 33-letniego recepcjonisty Thomasa Indrebo. Na około 30 minut zawieszono rozprawę w celu zbadania kompetencji mężczyzny, który dzień po masakrze, 23 lipca ubiegłego roku, domagał się kary śmierci dla Breivika.
"Kara śmierci jest jedynym sprawiedliwym rozwiązaniem w tej sprawie!" - napisał Indrebo. Poinformował o tym we wtorek portal Vepsen, który bada przypadki rasizmu i tematy związane z radykalną prawicą. Norweskie prawo nie przewiduje kary śmierci.
Po przerwie na miejsce Indrebo, który przyznał się do zamieszczenia komentarza, powołano zapasową ławniczkę, 71-letnią emerytkę Anne Elisabeth Wisloff.
O tym, czy Breivik jest winny zarzucanych mu czynów, a jeśli tak, to jaką otrzyma karę, zadecyduje dwóch sędziów zawodowych oraz trzech ławników. Podczas podejmowania decyzji głos sędziego i ławnika ma taką samą wartość.
Główna wątpliwość, która ma zostać rozstrzygnięta w czasie planowanego na 10 tygodni procesu, dotyczy zdrowia psychicznego oskarżonego. W pierwszym dniu procesu Breivik przyznał się do zarzucanych mu czynów, twierdząc, że nie czuje się winny.
W zamachu bombowym w Oslo i w masakrze na wyspie Utoya zginęło 22 lipca 2011 roku w sumie 77 osób. Breivik tłumaczył po aresztowaniu, że chciał w ten sposób zapobiec wielokulturowości i "muzułmańskiej inwazji" w Europie.
Ekstremiście grozi do 21 lat więzienia, jeśli zostanie ostatecznie uznany za poczytalnego.
17 kwietnia 2012, Oslo
PAP