Meteoryt był widziany nad Tasmanią. Ok. godz. 20.25 lokalnego czasu ognista kula zrobiła się zielona, a potem pomarańczowo-czerwona. Mieszkańcy tego regionu Australii usłyszeli huk, a za meteorytem pojawiła się smuga światła i dymu.
Myślałam, że przejechał samochód z włączonymi światłami, a potem nastąpił okropny huk i trzęsły się okna. Ten hałas był czymś, czego nigdy nie zapomnę. Przestraszyłam się o życie swoje i swoich dzieci - powiedziała Jessika Langmead z Penguin.
Obserwacje wywołały bezowocne poszukiwanie upadłej skały w Tasmanii. Perry Vlahos, wiceprezes Astronomical Society of Victoria wyjaśnił, że obiekt nie uderzył w ziemię, tylko spłonął w atmosferze.
Najprawdopodobniej był to kawałek kosmicznej skały, który istniała już od dłuższego czasu. Być może była to pozostałość po powstaniu Układu Słonecznego, wtedy miałaby miliardy lat. Przez cały czas krążyła wokół Słońca, aż wreszcie udało jej się znaleźć w tej samej pozycji co Ziemia. Obiekt został pochwycony przez grawitację, wciągnięty do atmosfery i spalony - powiedział Vlahos.
Jako astronom Vlahos obserwuje niebo przez większość nocy. Przypuszcza, że widział setki, jeśli nie tysiące meteorytów w swoim życiu, ale nadal robią one na nim niesamowite wrażenie.
Gdy je widzę, pojawiają się okrzyki radości. One nigdy nie przestają być ekscytujące. By je zobaczyć musisz być na zewnątrz i patrzeć we właściwe miejsce. Niebo musi być czyste i bezchmurne - wyjaśnia Vlahos.
Angelika Karpińska
Wirtualna Polska, 22 września 2019
Wirtualna Polska, 22 września 2019