We wtorek wieczorem kanclerz Olaf Scholz oświadczył, że Niemcy "umożliwiły Ukrainie zakup sprzętu wojskowego z u producentów". Na pytanie, czy chodzi o sprzedaż broni ciężkiej, Scholz odpowiedział, że "sprzęt ma pochodzić z wcześniej dostarczonej Ukraińcom listy" i że Niemcy zamierzają "zapłacić za tę dostawę".
Wkrótce potem ambasador Ukrainy Andrij Melnyk w Berlinie zaprzeczył temu na antenie państwowej stacji ZDF. Na "oczyszczonej liście rządu niemieckiego" nie ma "żadnej broni ciężkiej". - Broni, której potrzebujemy, w ogóle nie ma na tej liście - podsumował gorzko dyplomata.
"Bild" dotarł zarówno do listy ukraińskich potrzeb, jak i tej wysłanej przez kanclerza. Dziennik orzekł na tej podstawie, że prawdę w sporze mówi ukraiński ambasador.
"Niewiarygodne" działanie Scholza
Pod naciskiem kanclerza niemiecki resort obrony miał usunąć całe ciężkie uzbrojenie z przygotowanej wcześniej listy. Działanie Scholza gazeta nazywa "niewiarygodnym". Stało się tak mimo zapewnień przemysłu, że jest w stanie dostarczyć zamówienie uzbrojenie w perspektywie krótko- i średnioterminowej.
Wśród zgłoszonych przez Ukrainę potrzeb znajdują się m.in. czołgi Leopard 1, transportery opancerzone Boxer i Fuchs oraz bojowe wozy piechoty Puma i Marder. Ponadto Kijów powiadomił rząd i przemysł niemiecki o pilnym zapotrzebowaniu na wielokrotne wyrzutnie rakietowe i pociski przeciwokrętowe oraz pociski przeciwpancerne Milan i Spike.
"Kanclerz niemocy". Olaf Scholz pod ogromną presją w Niemczech
Urząd kanclerski przeprowadził cięcia oryginalnej listy przedstawionej przez niemiecką zbrojeniówkę, w których rezultacie została ona skrócona z 48 do 24 stron. Zniknęła cała ciężka broń, którą przemysł znad Sprewy chciał sprzedać Ukrainie. Z pierwotnych 15 zgłoszonych przez Kijów systemów na liście zostały trzy, w tym niektóre z nich jako alternatywa dla pierwotnego zapotrzebowania - opisuje "Bild".
Scholz grillowany
"Bild" jak i inne niemieckie media uderzają w kanclerza także za jego słowa o braku dostaw ze strony innych krajów. - Wystarczy rozejrzeć się, co robią inni nasi przyjaciele z grupy G7, USA, Kanady, Wielkiej Brytanii, Francji czy Włoch i co dostarczają. Doszli do podobnych wniosków - powiedział Scholz.
Tutaj jednak kanclerz rozminął się z prawdą, gdyż faktem jest, że kraje jak USA, Wielka Brytania czy Kanada dostarczają ciężki sprzęt.
Wydaje się również, że zarzut Melnyka dotyczący faktycznej wysokości oferowanej przez Berlin pomocy także jest prawdziwy. Z oferowanego przez Scholza miliarda euro, całkowity koszt wynosi ok. jednej trzeciej tej kwoty.
Stanowiska Kijowa i Berlina różnią się także w sprawie negocjacji dotyczących dostaw. Źródła niemieckiej gazety z kręgów ukraińskiego rządu nazwało postawę Niemców wprost: "bierzesz albo nie", zarzucając przy tym kłamstwo kanclerzowi.
Ironicznie zamieszanie wokół uzbrojenia i zachowania Scholza skomentował tygodnik "Die Zeit": "Przywództwo zamówione. Nie dotarło" - podsumował.
Tomasz Waleński, dziennikarz Wirtualnej Polski
21 kwietnia 2022
21 kwietnia 2022