Badacze z Chin i Stanów Zjednoczonych odkryli nową chorobę wywoływaną przez gatunek bakterii Anaplasma capra, która objawia się gorączką, bólem głowy, męczliwością, zawrotami głowy i bólem mięśni, a przenoszona jest prawdopodobnie przez kleszcze tajgowe (Ixodes persulcatus), powszechnie występujące na terenie Europy Wschodniej i Azji, w tym na obszarze Rosji, Japonii i Chin.
Zakażenie bakteriami Anaplasma capra wykryto u 28 proc. spośród 477 pacjentów zamieszkujących północno-wschodnie Chiny, którzy w 2014 roku zostali ugryzieni przez kleszcza.
Nie wiadomo, jak bardzo rozpowszechniony jest ten gatunek bakterii, ale stwierdzono, że najczęściej występuje on u kóz i może atakować też inne zwierzęta, w tym człowieka.
Nie istnieje też żaden test pozwalający na szybkie wykrycie zakażenia we krwi. Aczkolwiek ustalono, że infekcja poddaje się leczeniu antybiotykami (np. doksycykliną).
„To całkowicie nowy gatunek bakterii, którego nigdy wcześniej nie zaobserwowano u ludzi. Wciąż musimy się wiele o nim dowiedzieć, ale bardzo możliwe, że jest on przyczyną infekcji dotykających osób na bardzo dużym obszarze” – komentuje dr J. Stephen Dumler, członek zespołu badawczego składającego się z naukowców z University of Maryland w USA oraz Beijing Institue of Microbiology and Epidemiology, Mudanjiang Forestry Central Hospital i Shanghai Jiaotong University w Chinach.
Stanisław Rozpędzik, Warszawa
PAP, 2 maja 2015
Zakażenie bakteriami Anaplasma capra wykryto u 28 proc. spośród 477 pacjentów zamieszkujących północno-wschodnie Chiny, którzy w 2014 roku zostali ugryzieni przez kleszcza.
Nie wiadomo, jak bardzo rozpowszechniony jest ten gatunek bakterii, ale stwierdzono, że najczęściej występuje on u kóz i może atakować też inne zwierzęta, w tym człowieka.
Nie istnieje też żaden test pozwalający na szybkie wykrycie zakażenia we krwi. Aczkolwiek ustalono, że infekcja poddaje się leczeniu antybiotykami (np. doksycykliną).
„To całkowicie nowy gatunek bakterii, którego nigdy wcześniej nie zaobserwowano u ludzi. Wciąż musimy się wiele o nim dowiedzieć, ale bardzo możliwe, że jest on przyczyną infekcji dotykających osób na bardzo dużym obszarze” – komentuje dr J. Stephen Dumler, członek zespołu badawczego składającego się z naukowców z University of Maryland w USA oraz Beijing Institue of Microbiology and Epidemiology, Mudanjiang Forestry Central Hospital i Shanghai Jiaotong University w Chinach.
Stanisław Rozpędzik, Warszawa
PAP, 2 maja 2015