W czasie kiedy minister ds. europejskich Szymon Szynkowski vel Sęk wraca do Brukseli, żeby negocjować odblokowanie unijnych pieniędzy z KPO dla Polski, europejskie media donoszą o zbliżającym się porozumieniu między Brukselą a Budapesztem.
Choć problemy Viktora Orbána wydawały się poważniejsze niż polskie, to Węgrzy widzą na horyzoncie kompromis. – Premier Węgier ustępuje i ekspresowo wprowadza zmiany w prawie, jakich oczekuje Bruksela, ale przy okazji szantażuje Unię Europejską – mówi dr Dominik Hejj, analityk Instytutu Europy Środkowej i dziennikarz "DGP".
Z Brukseli w ostatnich godzinach popłynęły dwa ważne sygnały w sprawie negocjacji między Węgrami a Komisją Europejską w sprawie unijnych pieniędzy. Można z nich wyciągnąć dwa wnioski: porozumienie jest coraz bliżej, Budapeszt jednocześnie ustępował i szantażował. W Wirtualnej Polsce analizujemy, co doprowadziło do zwrotu w polityce Viktora Orbána i sprawdzamy, dlaczego w przypadku Polski wciąż nie widać postępów, które mogłyby doprowadzić do ugody. Minister do spraw europejskich Szymon Szynkowski vel Sęk właśnie prowadzi kolejną turę rozmów w Brukseli.
Strategia Orbána
W czwartek Reuters poinformował, że "Unia Europejska jest na dobrej drodze do odblokowania jeszcze w tym roku miliardów euro funduszy dla Węgier, po tym, jak premier Viktor Orbán ugiął się pod presją w sprawie demokratycznych kontroli". Agencja dodała, że decyzja w tej sprawie może zapaść 29 listopada. – Dostaną pieniądze, ale nie bez spełnienia pewnych poważnych warunków – powiedział wysoki urzędnik UE, cytowany przez agencję Reuters.
Przypomnijmy, że problemy węgierskiego rządu są poważne. Dotychczas Komisja Europejska nie tylko nie zatwierdziła pieniędzy na odbudowę gospodarki po COVID-19, ale jako pierwszemu krajowi wspólnoty zagroziła blokadą funduszy spójności na podstawie nowego mechanizmu "pieniądze za praworządność".
Nie chodzi tylko o problemy z niezależnością sądownictwa, ale również korupcję. W ostatnich tygodniach węgierski rząd dokonał wolty i zaproponował szereg zmian w prawie, zgodnie z oczekiwaniami Brukseli. Dotyczą m.in. przejrzystości przetargów, Krajowej Rady Sądownictwa i niezależności Sądu Najwyższego. O szczegółach tej wolty piszemy w dalszej części tekstu.
To właśnie te zmiany mają doprowadzić do odwilży z Brukselą. Ale POLITICO przekonuje, że za potencjalnym porozumieniem stoją nie tylko ustępstwa. "Orban wziął UE za zakładnika, domagając się miliardów euro w zamian za zniesienie weta we wszystkim – od wartej 18 mld euro pomocy dla Ukrainy, po globalną umowę dotyczącą podatku od osób prawnych. Według węgierskiego przywódcy jego kraj, jako członek UE, zasługuje na fundusze. Ale Bruksela wstrzymuje wypłatę z powodu obaw o erozję wartości demokratycznych w Budapeszcie, nalegając, aby Węgry najpierw dokonały szeregu zmian" – napisano w tekście.
Węgrzy napisali ustawę w Brukseli
Ekspert ds. Węgier dr Dominik Hejj w rozmowie wyjaśnia, na czym polega węgierska strategia. – Viktor Orbán długo deklarował, że Węgry nie potrzebują środków z KPO, bo utworzą sobie własne KPO i będą ściągały pieniądze z Chin. Zapewnienia, że wszystko jest super trwały do wyborów parlamentarnych w kwietniu. Jednak po wygranej Fideszu sytuacja finansowa zaczęła się na tyle komplikować, że nastąpiła zmiana. Premier Węgier powołał do rządu Tibora Navracsicsa byłego komisarza w KE, który prowadzi negocjacje z Brukselą. To powołanie miało przynieść zmianę narracyjną, a sam Orbán w okresie negocjacyjnym się wycofał. Orbán dalej atakuje Unię Europejską, ale nie wypowiada się na temat KPO – wyjaśnia analityk Instytutu Europy Środkowej i dziennikarz "DGP".
Hejj podkreśla, że w wyniku wolty węgierski rząd rzeczywiście zaczął przeprowadzać zmiany w prawie. – Navracsics negocjował z Brukselą, co zrobić, żeby dostać pieniądze z KPO i mówiąc wprost w Brukseli napisana została ustawa z unijnymi urzędnikami. W sierpniu pojawiło się rozporządzenie, które mówiło, jakie będą kroki rządu ws. walki z korupcją, przejrzystości przetargów, praworządnością. W jesiennej sesji parlamentu zaczęło się ekspresowe uchwalanie tych zmian. Minister sprawiedliwości Judit Varga poleciała do Brukseli. Mówiła, że to są bardzo dobre rozmowy i jest pole do porozumienia. W tym ekspresie legislacyjnym uchwalają wszystko, czego chce Komisja Europejska, ale to, jak zmiany będą realizowane, to jest inna kwestia – zastrzega.
Ekspert podkreśla, że Węgrzy są święcie przekonani, że dostaną unijne pieniądze. – Akceptacja pieniędzy z KPO będzie w dużej mierze oznaczała usunięcie problemów, które stały się powodem zablokowania funduszy spójności. Mam wrażenie, że zarówno Orbán ugiął się pod naporem Komisji Europejskiej, bo zmiany w prawie są wprowadzone, ale jednocześnie ogrywa Brukselę. Dlaczego? Węgierski rząd szantażuje Unię Europejską przy każdej możliwej okazji: wcześniej przy pakietach sankcji wobec Rosji, a teraz przy wypłacie 18 mld euro pomocy dla Ukrainy w formie pożyczki. Węgry tłumaczą, że poparli już pożyczki, a nie mogą korzystać z KPO, dlatego nie zamierzają pozwalać na ponowne zadłużanie się – mówi Dominik Hejj.
PiS na razie zmienia tylko ton
W teorii to Polska jest bliżej sięgnięcia po środki z KPO, bo nasz program na odbudowę gospodarki po kryzysie związanym z COVID-19 – w przeciwieństwie do węgierskiego – został formalnie zatwierdzony przez Komisję Europejską w czerwcu. Viktor Orbán musi się wyjątkowo spieszyć, bo jeżeli do końca roku nie dostanie zielonego światła z Brukseli, straci 70 proc. pieniędzy, które mogłyby trafić do jego kraju z tej puli. Węgierski rząd robi więc wszystko, by maksymalnie na początku grudnia dostać akceptację dla własnego KPO.
Polska choć jest na późniejszym etapie negocjacji – na razie niewiele robi, by realnie zbliżyć się do oczekiwań Brukseli. Szczególnie w kwestii praworządności. Oczekiwania nie są narzucone, a wynikają z zapisów zaakceptowanych przez Mateusza Morawieckiego. Pat trwa więc w najlepsze, a zauważana jest drobna korekta w narracji rządzących. Prawo i Sprawiedliwość – w związku z coraz trudniejszą sytuacją gospodarczą – deklaruje, że będzie szukało sposobów na porozumienie. Szynkowski vel Sęk nie wyklucza zmian w prawie, ale nie chce mówić o żadnych szczegółach.
Przeprowadzenie nowelizacji ustaw sądowych może być trudne, bo na ustępstwa nie godzi się Zbigniew Ziobro. Solidarna Polska szczególnie sprzeciwia się temu, by sędziowie mogli kwestionować status innych sędziów i nie wyobraża sobie szybszej ścieżki przywracania sędziów odsuniętych przez Izbę Dyscyplinarną do orzekania. To powoduje, że polski rząd musi negocjować nie tylko z Komisją Europejską, ale również sam ze sobą. A atmosfera między ludźmi Morawieckiego i Ziobry jest coraz gęstsza.
"Ziobryści" uderzają w Morawieckiego
Solidarna Polska w środę zwołała specjalną partyjną naradę w sprawie polityki Mateusza Morawieckiego wobec Brukseli i ewentualnych ustępstw. Po doniesieniach o rakiecie, która spadła w Przewodowie, spotkanie zostało przerwane. Jak zapowiedział w Wirtualnej Polsce wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta, dyskusja powróci w przyszłości. Posłowie będą chcieli spotkać się z Morawieckim i rozliczać go z zapewnień, że Komisja Europejska nie będzie blokowała środków dla Polski.
O trudnych relacjach wewnątrz obozu władzy świadczy też cała seria późniejszych wypowiedzi Kalety. Wiceminister w programie "Tłit" WP przyznał, że Morawiecki według niego nie jest najlepszym premierem, jakiego może mieć teraz Zjednoczona Prawica. Stwierdził, że Beata Szydło była lepszym szefem rządu, a Ziobrę uważa za lepszego polityka niż Morawiecki, bo "przewidział bardziej trafnie, co Bruksela planuje wobec Polski".
Wiceminister nie rezygnuje też – w przeciwieństwie do PiS-u – z konfrontacyjnego tonu wobec Unii Europejskiej. – Uważamy, że powinniśmy stosować analogiczne zasady jak Komisja Europejska, bo mamy do czynienia z szulerami, oszustami i powinniśmy grać na ich zasadach – stwierdził Sebastian Kaleta.
Z atakowania premiera nie zrezygnował również Zbigniew Ziobro. – Chciałbym zapytać premiera, jak wyjaśni, że stało się inaczej, niż zapewniał, że UE nie wykorzysta mechanizmów zaproponowanych przez Merkel, by zablokować Polsce pieniądze – mówił minister sprawiedliwości na czwartkowej konferencji prasowej. Takie wypowiedzi nie wróżą dobrze jakiemukolwiek porozumieniu z Komisją Europejską. Szczególnie w czasie, kiedy minister ds. europejskich prowadzi rozmowy w Brukseli.
Zachwyt na prawicy
Artykuł POLITICO wywołał euforię polityków prawicy, którzy chcą utrzymania twardego kursu wobec Brukseli. "Węgierska metoda wetowania decyzji UE jak leci, w sprawach wymagających jednomyślności, jak podatki i finanse, oraz używania tego jako karty przetargowej i presji na KE, może pomóc odblokować unijne fundusze. Tzw. praworządność jako ratująca twarz KE zasłona" – napisał na Twitterze europoseł PiS Jacek Saryusz-Wolski. "Tak się negocjuje z kłamcami, oszustami i szantażystami" – komentował Janusz Kowalski z Solidarnej Polski.
Podstawowa różnica pomiędzy Orbánem a Morawieckim polega jednak na tym, że premier Węgier może negocjować wyłącznie z Brukselą. Polski szef rządu musi dostać zielone światło dla jakichkolwiek ustępstw ze strony koalicjanta. Komisja Europejska może mieć świadomość tej różnicy, bo zapewnienia płynące z ust Szymona Szynkowskiego vel Sęka, owiane tajemnicą, będą musiały przejść weryfikację w kraju.
Solidarna Polska – wbrew ostrzeżeniom opozycji – jest przekonana, że nowy minister ds. europejskich tylko mówi o twardych negocjacjach, choć jest gotowy na duże ustępstwa. Orbán w tym czasie może przepychać kolejne zmiany. Takiego zwycięstwa potrzebuje również z tego powodu, że węgierski rząd przegrywa walkę z Inflacją. Orbán nie musi się martwić nie tylko Ziobrą, ale i kampanią wyborczą. PiS choć zirytowane postawą Solidarnej Polski, musi myśleć o wspólnym układaniu list wyborczych razem ze Zbigniewem Ziobrą.
Patryk Michalski
Ссылка на источник:
KPO: Orbán kapituluje i "bierze UE za zakładnika". Polska stoi w miejscu