Powodem ogromnego konfliktu pomiędzy rodzicami a kierownictwem Kopernikus School we Freigericht był… papier toaletowy. I od niego wszystko się zaczęło.
Nie wiadomo, kto wpadł na to pierwszy, ale pionier toaletowych akcji z papierowymi rolkami, publikowanych w popularnej aplikacji znalazł sporo naśladowców. Pomysł padł na podatny grunt zwłaszcza w tej niemieckiej szkole.
Jak relacjonuje "Frankfurter Allgemeine Zeitung", papierowe sztuczki ćwiczone w tej placówce polegały między innymi na wrzucaniu rolek do toalety i zapychanie w ten sposób muszli klozetowych. Innym pomysłem było oklejanie ścian i sprzętów zwilżonym papierem. To był sposób na autorskie murale. Inne akty wandalizmu polegały na podpalaniu higienicznego wyposażenia toalet i robienie z rolek czegoś na kształt pochodni.
Uczniowie zaczęli wyrządzać znaczne szkody. Chodziło nie tylko o straty papieru, ale o zatkane toalety, zalewanie wodą łazienek i szkolnych korytarzy oraz zagrożenia pożarowego, jakie wiązały się z zabawą ogniem.
Ulrich Mayey, dyrektor placówki, do której uczęszcza 2,5 tysiąca uczniów, przemyślał sprawę przez święta i młodzież powracającą po feriach do szkoły czekała nowość. W szkolnych ubikacjach nie było ani skrawka papieru toaletowego.
O zamiarach dyrekcji rodzice powiadomieni zostali przesyłką mailową. Szkoła lojalnie uprzedziła, że każdy młody człowiek musi w stosowną, przewidywaną do użycia ilość papieru zaopatrzyć się indywidualnie. I nie mogą to być całe rolki, które znów sprowokują akty wandalizmu.
I wtedy rozpętała się prawdziwa burza, która w toaletowym kontekście aż prosi się o nazwanie jej dosadniej. Jak informuje FAZ, regionalna prasa zamieściła cykl publikacji. Rozgniewani ojcowie i matki nie zostawili na dyrekcji szkoły suchej nitki.
W tej sprawie zabrała głos także rada powiatu. Reprezentanci opozycyjnej partii FDP w lokalnym samorządzie wezwali do interwencji. Anke Pfeil, rzeczniczka ds. polityki edukacyjnej okręgowej grupy parlamentarnej FDP apeluje o działania - nomen omen - edukacyjne.
"Podpalanie rolek papieru w szkolnej toalecie nie jest nieszkodliwym żartem. To przestępstwo" - mówi Pfeil i zwraca uwagę, że trzeba te skandaliczne działania młodzieży napiętnować i rozmawiać o nich.
"Dla szkoły nie jest ważne przede wszystkim karanie uczniów, ale wypracowanie dojrzałych postaw. Zadaniem rodziców jest również porozmawianie z dziećmi o tym, jak korzystać z mediów społecznościowych" - napisał FAZ.
Dyrektor po tej zażartej debacie w lokalnej prasie znalazł salomonowe rozwiązanie: szkolne toalety będą mieć ochroniarzy. Za ich pracę zapłacą rodzice, bo każdy uczeń będzie mieć w obowiązku uiszczenie podatku w postaci "toaletowego euro". Tym samym szkolne toalety staną się poniekąd płatne, a fundusz będzie dodatkowo zasobem, z którego będzie można pokrywać ewentualne zniszczenia.
Wirtualna Polska, 21 stycznia 2022