Rekord zgonów. "Jest coraz gorzej"
Minionej doby zmarło 669 osób z powodu COVID-19 oraz współistnienia innych chorób, a Ministerstwo Zdrowia przyznaje, że to rekord czwartej fali.
Przypomnijmy, że w szczycie trzeciej fali zachorowań na COVID-19 niechlubny rekord zgonów został odnotowany 14 kwietnia – zmarły wówczas 803 osoby. Dzisiejsza liczba plasuje się na drugim miejscu pod względem dziennej liczby zgonów w Polsce od początku pandemii.
- Jest coraz gorzej. Pion medyczny jest bardzo osłabiony, wyczerpany, na to składają się lata zaniedbań, a szczególnie w chorobach zakaźnych, w organizacjach nadzoru epidemiologicznego i klinicznego nad chorobami zakaźnymi. I mamy dramat z ofiarami śmiertelnymi – komentuje w rozmowie z WP abcZdrowie dzisiejszy raport prof. Anna Boroń-Kaczmarska, kierownik Katedry i Kliniki Chorób Zakaźnych Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza-Modrzewskiego.
Specjalistka chorób zakaźnych nie ukrywa zaniepokojenia związanego z obecną sytuacją.
- Sama jestem tym przerażona. Pracuję 50 lat, mam duże doświadczenie kliniczne, a jestem zaskoczona, że choroba zakaźna, której przebieg wstępnie wcale nie zapowiada takiego dramatyzmu, może zakończyć się śmiercią. Coś okropnego, a na dodatek choruje wiele dzieci i oddziały zakaźne wypełnione są szczelnie także nimi – dodaje.
Umierają dwie grupy chorych
Prof. Boroń-Kaczmarska, nawiązując do aktualnej sytuacji, przyznaje, że ci, którzy teraz chorują i umierają z powodu COVID-19, to "wyselekcjonowana populacja".
- Chorują głównie niezaszczepieni. Są to osoby w podeszłym wieku, które rodzina chciała chronić przed potencjalnymi działaniami niepożądanymi szczepionki – tłumaczy ekspertka i dodaje: – Druga grupa to osoby najbardziej aktywne, które traktują wstępne objawy infekcji – kaszel, podwyższoną ciepłotę ciała, taką w granicach 37,5-38 st. Celsjusza – jako banalne przeziębienie. Te objawy grypowe czy raczej rzekomo grypowe tłumaczą sezonem na infekcje – tłumaczy prof. Boroń-Kaczmarska.
Bagatelizowanie COVID-19 czy zrównywanie go z przeziębieniem i grypą może być niebezpieczne. Eksperci niejednokrotnie zwracali uwagę na zagrożenia związane z pozwalaniem sobie na takie porównania.
- W tych przypadkach zgłoszenie do lekarza następuje dopiero, gdy dana osoba czuje się zdecydowanie gorzej, nie ma poprawy po tym, co sobie, najczęściej sama, zaordynowała. Te zachowania znam z praktyki – podkreśla prof. Boroń-Kaczmarska.
"Okres pierwszych 5-7 dni trwania COVID-19 jest kluczowy"
Specjalistka chorób zakaźnych przyznaje, że zwlekanie ze zgłoszeniem się po pomoc medyczną wynika z panującej opinii, że COVID-19 to grypa, ale może być też związane z obawą o pracę czy płynność finansową.
Niezależnie od pobudek, skutek nierzadko jest ten sam – pacjent zgłasza się zbyt późno do lekarza.
- Przecież ta choroba jest niezwykle dynamiczna. Okres pierwszych 5-7 dni trwania COVID-19 jest kluczowy dla całej infekcji. Dane już opublikowane - pochodzące z Polski - pokazują, że po okresie 7 dni następuje załamanie odporności czy sprawności organizmu i rozpoczyna się ten najcięższy COVID. Przecież ludzie na COVID nie chorują długo. To są dwa, trzy tygodnie góra i mamy wyzdrowienie albo niestety śmierć – przyznaje prof. Boroń-Kaczmarska.
- Ten czynnik czasu ma tutaj ogromne znaczenie – podkreśla stanowczo ekspertka.
Pandemię napędzają mity powielane w internecie
To istotne, bo wydaje się, że nie słabnie niepokojący trend związany z leczeniem się w domu z wykorzystaniem leków niezalecanych przy COVID-19 i zasięganiem porad w internecie.
- Leczenie na własną rękę to nie jest dobry pomysł. A już w dobie pandemii COVID-19 to pomysł antyspołeczny, bo ktoś, kto z łagodną postacią choroby chodzi między ludźmi, jest osobą, która naraża innych – mówi prof. Boroń-Kaczmarska.
Poza brakiem zaufania do lekarzy wydaje się, że rośnie lęk pacjentów przed leczeniem szpitalnym i powielane są szkodliwe mity dotyczące m.in. respiratorów.
- Po pierwsze, nikt na siłę nikogo do respiratora nie podłącza, gdy nie ma ku temu wskazań. Gdyby tak było, to spośród prawie 25 czy 26 tys. chorych osób wszyscy byliby pod respiratorem. Dwa – nie ma tyle respiratorów w dyspozycji - dodaje.
Ekspertka odnosi się też do leczenia amantadyną.
- Leczenie amantadyną w Polsce raczej odbywa się na zasadzie: ``jedna pani drugiej pani``. To są duże dawki i stosowane bardzo krótko – przyznaje specjalistka chorób zakaźnych. - Nie należę do grupy lekarzy, którzy plują na amantadynę. Nikt jej nie wyrzuca do kosza, ale jej wskazania są ściśle określone i to wskazania neurologiczne - mówi ekspertka, dodając, że nie ma obecnie wyników badań jednoznacznie wskazujących na skuteczność tego leku przy infekcji COVID-19.
- Źle się czujesz, coś ci dokucza, zgłaszaj się do lekarza, niech lekarz udzieli ci pomocy – apeluje prof. Boroń-Kaczmarska.
Co nas czeka?
Nic nie wskazuje na to, by dzisiejsze statystyki miały być finałem czwartej fali – eksperci obawiają się, że kolejny pik odnotujemy po świętach.
- Wyjazdy, święta - to sprzyja transmisji wirusa, zwłaszcza takie bliskie kontakty szczepieni-nieszczepieni – przypomina ekspertka.
Jest jednak ostrożna w kreśleniu scenariuszy na przyszłość.
- Zawsze może być gorzej, ale jako nieustająca optymistka powiem, że zawsze może być lepiej. Miejmy nadzieję, że tak będzie w tym przypadku – ja obserwuję "przebudzenie" ludzi, są kolejki do punktów szczepień w Krakowie – przyznaje prof. Boroń-Kaczmarska.
- Mam nadzieję, że to przyniesie efekt, ale niestety – nie na jutro. Szczepionka wymaga czasu do rozwoju swojej efektywności, więc może być jeszcze bardzo źle – przestrzega specjalistka chorób zakaźnych.
Raport Ministerstwa Zdrowia
W środę 15 grudnia resort zdrowia opublikował nowy raport, z którego wynika, że w ciągu ostatniej doby 24 266 osób otrzymało pozytywny wynik testów laboratoryjnych w kierunku SARS-CoV-2.
Najwięcej zakażeń odnotowano w województwach: śląskim (3622), mazowieckim (3571), wielkopolskim (2622).
Z powodu COVID-19 zmarły 173 osoby, natomiast z powodu współistnienia COVID-19 z innymi schorzeniami zmarło 496 osób.
Podłączenia do respiratora wymaga 2114 chorych. Pozostało 738 wolnych respiratorów.
Karolina Rozmus
AbcZdrowie, 15 grudnia 2021