- Taki scenariusz, w którym zakażeń będzie o połowę więcej niż obecnie, czyli nawet 30 tys. dziennie, jest niestety możliwy. Liczba osób, która nie jest jeszcze zaszczepiona plus liczba osób, które jeszcze nie przechorowały COVID-19, to jest tak ogromna liczba osób, że wciąż może wywołać kolejną falę zachorowań - mówi dr Tomasz Karauda, pulmonolog ze szpitala im. Norberta Barlickiego w Łodzi. Lekarz wskazuje także na niedostateczną liczbę wykonywanych testów w kierunku SARS-CoV-2, która nie oddaje realnej skali zakażeń brytyjską mutacją w Polsce.
Koronawirus w Polsce. Raport Ministerstwa Zdrowia
W poniedziałek 1 marca resort zdrowia opublikował nowy raport, z którego wynika, że w ciągu ostatniej doby 4 786 osób otrzymało pozytywny wynik testów laboratoryjnych w kierunku SARS-CoV-2. Najwięcej przypadków zakażenia odnotowano w województwach: mazowieckim (1051), pomorskim (643) i śląskim (373).
Z powodu COVID-19 zmarło 6 osób, natomiast z powodu współistnienia COVID-19 z innymi schorzeniami zmarło 18 osób.
Dr Karauda: zakażeń może być nawet 30 tys. dziennie
Z danych opublikowanych przez Ministerstwo Zdrowia wynika, że w poniedziałek 1 marca odnotowano blisko o 900 przypadków więcej zakażeń koronawirusem niż w zeszłym tygodniu. Dynamika wzrostu wynosi obecnie ok. 25 proc. Co więcej, średnia zakażeń koronawirusem z ubiegłego tygodnia była najwyższą średnią infekcji od początku 2021 roku.
- Taki scenariusz, w którym zakażeń będzie o połowę więcej niż obecnie, czyli nawet 30 tys. dziennie, jest niestety możliwy. Liczba osób, która nie jest jeszcze zaszczepiona plus liczba osób, które jeszcze nie przechorowały COVID-19, to jest tak ogromna liczba osób, że wciąż może wywołać kolejną falę zachorowań. Tym gorzej, że za błędy niewielkiej liczby osób, konsekwencje będą ponosiły osoby, które trzymały się obowiązujących zasad, a mimo to zostały zakażone. Większość osób także pod względem gospodarczym i finansowym będzie płaciło za błędy osób, które obostrzeń nie przestrzegały - ostrzega w rozmowie z WP abc Zdrowie lekarz.
Za mało testów na koronawirusa
Jak informuje Ministerstwo Zdrowia, ostatniej doby wykonano 26,7 tys. testów w kierunku koronawirusa. Choć liczba wykonywanych testów w ostatnim czasie wzrosła, co wielu wydaje się podyktowane chęcią utrzymania lockdownu, to zdaniem dr. Karaudy, wciąż wykonujemy ich zdecydowanie za mało.
- Dobrze, że ta liczba wzrasta, ale to jest wciąż niewiele, w porównaniu z tym, ile testów powinniśmy wykonywać. Mamy 86. miejsce na świecie, jeżeli chodzi o testowanie na obecność koronawirusa w przeliczeniu na 1 mieszkańca. Jeśli my wykonujemy - powiedzmy - 60 tys. testów dziennie, a mamy 16 województw, to oznacza, że na każde województwo przypadnie 4 tys. Jeśli mamy miasto kilkusettysięczne w danym województwie, to co to jest kilka tysięcy testów? Nie chodzi wyłącznie o tych, którzy mają objawy, ale należy testować przesiewowo, żebyśmy mogli wyłapywać te osoby i izolować je od otoczenia i przede wszystkim skutecznie mierzyć, jaka jest ilość wirusa w danym regionie. I w zależności od wyników tych testów decydować o luzowaniu czy utrzymywaniu obostrzeń - twierdzi lekarz.
Problemem jest także to, że nie testujemy wystarczająco dokładnie obecności brytyjskiego wariantu koronawirusa, co sprawia, że dane są niewiarygodne i wciąż nieznana jest realna liczba zakażeń nową mutacją.
- Polska zgodnie z informacjami Europejskiego Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób jest jednym z siedmiu krajów Unii Europejskiej, które sekwencjonują 1 genom na 1000 potwierdzonych przypadków koronawirusa. A norma powinna być 50 do 100 przypadków. Dlatego za mało przeprowadzamy sekwencjonowania wirusa, żebyśmy mogli stwierdzić, że akurat dany dodatni wynik testu jest wynikiem wywołanym przez daną mutację wirusa. A to jest dosyć ważne, bo rodzaj zakażenia modyfikuje zalecenia, dlatego, że zarówno brytyjska, jak i południowoafrykańska mutacja sprawiają, że osoby zakażone muszą pozostawać w kwarantannie czy izolacji przez dłuższy czas - wyjaśnia dr Karauda.
Przerwanie szczepień nauczycieli
Prof. Andrzej Horban - główny doradca premiera do spraw COVID-19 - zaapelował, aby przerwać podawanie szczepionek AstraZeneca nauczycielom. Powołał się na badania, które dowodzą, że AstraZeneca jest skuteczna także w przypadku seniorów, dlatego w pierwszej kolejności należy zaszczepić osoby do 69. roku życia (a nie do 65., jak dotychczas), a dopiero kiedy na rynku pojawią się kolejne szczepionki, podać je nauczycielom.
- Jeżeli jako lekarz mam wybierać komu dać szczepionkę - czy osobie powyżej 70. czy 80. roku życia, czy nauczycielowi - to nie mam wątpliwości, że dużo większym ryzykiem zgonu są obciążone osoby starsze. Jeżeli szczepionek jest niewiele i jestem skazany na taki wybór, to wybieram seniora. Oni stanowią ¾ naszych oddziałów. Wybór jest oczywisty. Poza tym, nauczyciele po 65. roku życia zazwyczaj przechodzą już na emeryturę, więc jak najszybciej trzeba szczepić AstraZeneką seniorów, bo mamy coraz mniej czasu. Tak podpowiada sumienie, etyka i humanitarne podejście - kończy lekarz.
ABC Zdrowie, 1 marca 2021