Dla premiera Mateusza Morawieckiego - jak słyszymy nieoficjalnie - publikacja zaostrzającego prawo aborcyjne wyroku Trybunału Konstytucyjnego w przewidzianym terminie jest kłopotliwa.
- Ludzie szefa rządu uważają, że to jeszcze mocniej może zaognić sytuację w kraju. Sam premier wolałby poczekać na prace w parlamencie i uchwalenie prawa, które może być nowym kompromisem aborcyjnym. Morawiecki ma w tym wsparcie m.in. prezydenta, który jest inicjatorem i patronem zmian, czy wicepremiera Jarosława Gowina - twierdzi jeden z naszych rozmówców z rządu.
Problem w tym, że część konserwatywnych polityków PiS domaga się publikacji orzeczenia TK niezwłocznie.
- Ledwo opadł kurz po kryzysie ws. "piątki dla zwierząt", który podzielił nasz obóz, a już mamy kolejny spór - zauważa jeden z posłów PiS.
Aborcja w Polsce i strajk kobiet. Jarosław Kaczyński zmienił nastawienie
Wyrok Trybunału Konstytucyjnego ws. prawa aborcyjnego powinien zostać opublikowany najpóźniej dzisiaj, czyli 2 listopada. Taka data od tygodnia widnieje na stronach Rządowego Centrum Legislacyjnego.
Tyle że w ciągu ostatniej doby od osób związanych z rządem dochodzą sygnały, że do publikacji wcale nie musi dochodzić teraz.
Według naszych informacji, do wstrzymania publikacji wyroku TK w Dzienniku Ustaw przez Rządowe Centrum Legislacyjne miała namawiać Jarosława Kaczyńskiego była wicepremier Jadwiga Emilewicz - dziś politycznie kojarzona z Mateuszem Morawieckim i jego otoczeniem.
Jak ujawniła sama posłanka w programie "Sprawdzam" Krzysztofa Skórzyńskiego, referowała ona prezesowi PiS prezydencki projekt ustawy ws. aborcji, który przez część obozu władzy nazywany jest "nowym kompromisem aborcyjnym".
Przypomnijmy: projekt Andrzeja Dudy przewiduje, że aborcja mogłaby być dopuszczalna w przypadku, gdy "badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na wysokie prawdopodobieństwo, że dziecko urodzi się martwe albo obarczone nieuleczalną chorobą lub wadą, prowadzącą niechybnie i bezpośrednio do śmierci dziecka, bez względu na zastosowane działania terapeutyczne". Taki zapis w prawie zawężałby wyrok TK i nie zmuszał kobiet do rodzenia, gdy dziecko nie będzie miało szansy przeżyć.
Jak zareagował na projekt ustawy autorstwa prezydenta prezes PiS? Początkowo sceptycznie. Ale - jak ustaliliśmy - po rozmowie z Emilewicz Jarosław Kaczyński zmienił nieco nastawienie i miał dać zielone światło pracom nad "kompromisowym" projektem w parlamencie.
Szef PiS postawił jednak przy tym ultimatum: ustawa ma być w stopniu maksymalnym dopracowana i doprecyzowana przez ekspertów, ma nie wywoływać wojny między partią rządzącą a Trybunałem Konstytucyjnym oraz zagwarantować szerokie poparcie polityczne, wykraczające poza Zjednoczoną Prawicę.
Podział w obozie władzy
Zgłoszony kilka dni temu przez prezydenta projekt dotyczący prawa aborcyjnego może być rozpatrzony już na najbliższym posiedzeniu Sejmu.
Taki scenariusz kreślił kilka dni temu sam premier Mateusz Morawiecki. - Prezydent zaproponował ustawę, która w praktyczny sposób rozwiązuje te dylematy, wątpliwości, które stawiane były w przestrzeni publicznej. Ustawę, którą jesteśmy gotowi bardzo szybko nie tylko poddać dyskusji, uzgodnić ją, ale bardzo szybko wdrożyć - przekonywał szef rządu.
Premier - jak się dowiadujemy - zaakceptował pomysł, by to bliska mu politycznie Jadwiga Emilewicz pilotowała projekt w Sejmie.
Była wicepremier i posłanka klubu PiS ma powołać specjalną podkomisję lub zespół, który zgromadzi szerokie spektrum specjalistów (bioetyków, lekarzy, prawników), a także polityków z wszystkich klubów parlamentarnych. O takim scenariuszu informowały także "Wydarzenia" Polsat News.
Co na to sami zainteresowani? Zdania w opozycji są podzielone.
Koalicja Obywatelska odmawia rozmów z rządem w tej sprawie. Podobnie Lewica, która chce liberalizacji prawa aborcyjnego, a wszelkie kompromisy w tej sprawie odrzuca. PSL? Tu sprawa nie jest jasna - konserwatywni politycy tej partii mogą, jak słyszymy, rozmawiać z PiS, ale główny postulat ludowców jest niezmienny: wpisać kompromis aborcyjny z 1993 roku do Konstytucji.
Przed byłą wicepremier stoi zatem trudne zadanie. Jadwiga Emilewicz będzie musiała bowiem przekonać nie tylko opozycję, ale także posłów… z własnego klubu parlamentarnego. Część z nich - ta najbardziej konserwatywna - chce publikacji wyroku TK niezwłocznie, czyli dziś.
- Przepisy jasno określają, że wyroki TK powinny być publikowane niezwłocznie. Z orzeczeniem Trybunału powinniśmy zmierzyć się w inny sposób, a nie udawać, że go nie ma - mówiła w Polskim Radiu 24 posłanka Joanna Lichocka z PiS.
Sprzeciw wyraził także jeden z liderów Solidarnej Polski Janusz Kowalski. "Wyrok TK wzmocnił standardy ochrony praw człowieka - ochronę życia nienarodzonych dzieci. Nie będzie można dłużej zabijać dzieci, np. z Zespołem Downa. Czekam na publikację wyroku TK. Jako poseł nigdy nie zagłosuję za jakąkolwiek ustawą rozszerzającą aborcję" - napisał wiceminister na Twitterze, jednoznacznie wyrażając sprzeciw wobec "nowego kompromisu".
Sama Emilewicz ma inne zdanie: - W stanie, w którym dziś jesteśmy, szef Rządowego Centrum Legislacyjnego może podjąć decyzję o odsunięciu publikacji właśnie dlatego, że procedowana jest ustawa, która "konsumuje" jakoś wyrok TK - powiedziała była wicepremier w rozmowie z Marcinem Fijołkiem w Polsat News.
Czy publikacja wyroku TK nastąpi w poniedziałek? Ta decyzja wciąż się waży. Już kilka dni temu Koalicja Obywatelska - ustami jej przewodniczącego Borysa Budka i szefa klubu KO Cezarego Tomczyka - wzywała do niepublikowania wyroku. Wtedy kierownictwo PiS wezwania największej partii opozycyjnej krytykowało i określało jako "nieodpowiedzialne".
Prezydent Duda proponuje kompromis, opozycja sceptyczna
Prezydencka nowelizacja prawa aborcyjnego - jak wskazują sondaże - nie zadowala ani zwolenników jego liberalizacji, ani osób chcących zaostrzenia.
W podziale na elektoraty - jak wynika z badania United Surveys dla "DGP" i RMF FM - największym poparciem inicjatywa prezydenta cieszy się wśród wyborców PiS (54 proc.), choć dość spora grupa (37 proc.) jest przeciwnego zdania, a niemal co 10. sympatyk partii nie ma wyrobionego zdania.
Najzagorzalszymi przeciwnikami oferty "prezydenckiego kompromisu" są wyborcy Koalicji Obywatelskiej (KO) ‒ aż 79 proc. To o 8 pkt proc. więcej niż w przypadku zwolenników Lewicy (71 proc. jej wyborców nie popiera projektu). Podzieleni są wyborcy Konfederacji i PSL-Kukiz’15. Spośród tych pierwszych projekt Andrzeja Dudy popiera 43 proc. (57 proc. jest przeciw), a w elektoracie ludowców - 39 proc. (nie popiera 59 proc.).
Premier Mateusz Morawiecki - mimo oporu opozycji - w poniedziałek wezwał jej liderów dialogu.
"Wierzę, że w kluczowym momencie walki z epidemią wszyscy zachowamy się odpowiedzialnie. Musimy razem stawić czoła temu wyzwaniu. Dlatego szczególny apel kieruję do uczestników ostatnich protestów i do opozycji. Proszę o to, żebyśmy usiedli do rozmów. Niech nasze spory nie toczą się na ulicach i niech nie będą przyczyną kolejnych zachorowań. Sytuacja epidemiczna jest trudna i związane z nią decyzje czasem, w pierwszym odruchu mogą wydawać się niezrozumiałe. Dlatego będę starał się je wyjaśniać w mediach społecznościowych" - stwierdził szef rządu w nagraniu opublikowanym w social media.
Wirtualna Polska, 2 listopada 2020